
Jak u Kafki czy Orwella. Nie jest to jednak gdzieś, lecz nie wiadomo gdzie, nie jest to też Rok 1984. W lipcową noc 1949 r. płonie hala nr 20 Zakładów Mechanicznych im. gen. Karola Świerczewskiego w Elblągu. To sabotaż sił imperialistycznych – wyrokuje Urząd Bezpieczeństwa i rusza machina aresztowań. Nie ma niewinnych, są tylko źle przesłuchani... W końcu zapadają wyroki. - Żal mi było tych lat, to najpiękniejszy wiek, tego nie miałem – wspomina Józef Olejniczak, który odsiedział sześć z 11 zasądzonych lat. Gdy wyszedł, był przed trzydziestką.
Gdy widz słyszy i widzi na ekranie 88-letniego dziś Józefa Olejniczaka, który przesiedział w stalinowskim więzieniu sześć z 11 zasądzonych lat, ma łzy w oczach. Widz młodszy nawet nie dowierza, że takie rzeczy działy się kiedyś w "ukochanym kraju, umiłowanym kraju".
Tym bardziej dużym nietaktem jest nie wspomnieć o Olejniczaku podczas premierowego pokazu spektaklu "Matnia – sprawa elbląska". A o tym w piątek (5 września) podczas powitań i podziękowań zapomniał dyrektor Mirosław Siedler. Przykre.

Spektakl ma oddawać ducha tamtych czasów. Na przykładzie jednostki (główny bohater nazywa się Jan Masłowski – w tej roli Piotr Szejn) pokazać jak działała machina terroru. "Nie ma ludzi niewinnych, są tylko ludzie źle przesłuchani" – te słowa Feliksa Dzierżyńskiego w czyn przekuli oprawcy z UB. Na scenie widzimy więc, jak Masłowski cierpi za niewinność, jak jest bity, podtapiany, jak w kółko, jak mantrę powtarza swój życiorys. Ostatecznie, podobnie jak wielu innych, słyszy wyrok skazujący. Jak mówi jego adwokat, i tak ma szczęście, bo inni dostali wyższą karę, nawet karę śmierci. Po sześciu latach wychodzi na wolność. - Tyle lat przesiedziałeś za niewinność? - słyszy od strażnika, który cynicznie zanosi się od śmiechu.
Sprawa Elbląska to najbardziej dramatyczne wydarzenie w powojennej historii naszego miasta. Nie wszystkim znana, więc powinno się o niej mówić. Tym bardziej, że nadal nie została zamknięta. I tu plus dla Teatru im. Aleksandra Sewruka, że po ten temat sięgnął. Nie jest to jednak pomysł nowatorski. Modę na budowanie lokalnej tożsamości poprzez wystawianie na scenie lokalnych historii rozpropagował w 2000 r. Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy "Balladą o Zakaczawiu". Za nim poszło już wielu innych.
Elbląski spektakl w duchu Kafki i Orwella wyreżyserował Rafał Matusz. Realizacja udana, w dużej mierze dzięki znakomitej scenografii autorstwa Izy Toroniewicz.
"Matnię" będzie można zobaczyć 14 września o godz. 19, 15 września o godz. 10, 23 września o godz. 10 i 13, 25 września o godz. 10 na Dużej Scenie.