
W sobotę 3 grudnia w klubie muzycznym Mjazzga wystąpi Piotr Bukartyk, artysta określany mianem „poety rocka” i „elektrycznego barda”. Dla naszych Czytelników mamy dwa zaproszenia. Sprawdź, czy wygrałaś/wygrałeś.
Piotr Bukartyk. Autor i kompozytor piosenek. Konferansjer. Radiowiec. Artysta kabaretowy. Krytycy i dziennikarze muzyczni na próżno próbują go nazwać, przezwać, porównać i okrzyknąć, ale te próby tylko szczątkowo i nad wyraz nieudolnie oddają jego fenomen. Wygrał niemal wszystkie przeglądy i festiwale, w których nagradza się przymioty tekstu piosenki. Debiutował na początku lat 80-tych, biorąc udział w turniejach poezji śpiewanej.
Każdy zdrowy na umyśle człowiek nie powinien mu jednak zazdrościć sukcesów, ale wrażliwości, spostrzegawczości i tego, co Bukartyk wyprawia z ojczystym językiem. Jego teksty to słowna mechanika precyzyjna, wyrazowa chirurgia plastyczna, literackie krawiectwo na najwyższym poziomie. Perfekcyjnie przycięte przez mistrza Bukartyka słowa leżą w każdej jego piosence jak ulał i – co bardzo ważne – znaczą, a znaczą dokładnie to, co znaczyć powinny.
Bukartyk nigdy nie miał złudzeń, że jako muzyk zdobędzie popularność porównywalną z popularnością któregokolwiek z polskich tercetów. Uważa, że o ptakach w Polsce napisano już wszystko, i to w zaledwie dwóch utworach – o cieniu orła i sępie miłości. Jego kontakty ze skupionym na ornitologii polskim szołbizem należą do sporadycznych, kiedy to udziela się jako aktor, gospodarz programów telewizyjnych czy konferansjer, w czym jest zresztą nie do podrobienia. Utwory jego autorstwa wykonują jednak ciągle Mietek Szcześniak, Andrzej Krzywy, Varius Manx, Stanisław Sojka, Krzysztof Kiljański i Ewelina Flinta. Wielu też (ilość niepoliczalna) chciałoby takie utwory wykonywać.
Nie ma co liczyć na to, że Bukartyk zdystansuje Britney Spears i wstrzeli się na czubki list przebojów – z nieznanych przyczyn większość ludzi preferuje drobne blondynki, a nie łysych facetów. Nie każdy przecież lubi myśleć i odczuwać, śmiać się do łez i do łez wzruszać...
***
Tytuł ostatniej płyty Bukartyka brzmi "Z czwartku na piątek". Zaproszenia na koncert wygrali Joanna Prokopowicz i Jacek Pastuszka. Potwierdzenia wysłaliśmy mailem.
Każdy zdrowy na umyśle człowiek nie powinien mu jednak zazdrościć sukcesów, ale wrażliwości, spostrzegawczości i tego, co Bukartyk wyprawia z ojczystym językiem. Jego teksty to słowna mechanika precyzyjna, wyrazowa chirurgia plastyczna, literackie krawiectwo na najwyższym poziomie. Perfekcyjnie przycięte przez mistrza Bukartyka słowa leżą w każdej jego piosence jak ulał i – co bardzo ważne – znaczą, a znaczą dokładnie to, co znaczyć powinny.
Bukartyk nigdy nie miał złudzeń, że jako muzyk zdobędzie popularność porównywalną z popularnością któregokolwiek z polskich tercetów. Uważa, że o ptakach w Polsce napisano już wszystko, i to w zaledwie dwóch utworach – o cieniu orła i sępie miłości. Jego kontakty ze skupionym na ornitologii polskim szołbizem należą do sporadycznych, kiedy to udziela się jako aktor, gospodarz programów telewizyjnych czy konferansjer, w czym jest zresztą nie do podrobienia. Utwory jego autorstwa wykonują jednak ciągle Mietek Szcześniak, Andrzej Krzywy, Varius Manx, Stanisław Sojka, Krzysztof Kiljański i Ewelina Flinta. Wielu też (ilość niepoliczalna) chciałoby takie utwory wykonywać.
Nie ma co liczyć na to, że Bukartyk zdystansuje Britney Spears i wstrzeli się na czubki list przebojów – z nieznanych przyczyn większość ludzi preferuje drobne blondynki, a nie łysych facetów. Nie każdy przecież lubi myśleć i odczuwać, śmiać się do łez i do łez wzruszać...
***
Tytuł ostatniej płyty Bukartyka brzmi "Z czwartku na piątek". Zaproszenia na koncert wygrali Joanna Prokopowicz i Jacek Pastuszka. Potwierdzenia wysłaliśmy mailem.
oprac. OK