UWAGA!

Chcemy jak najwięcej grać

 Elbląg, Uncle Jeyphone w pełnym składzie
Uncle Jeyphone w pełnym składzie (fot. nadesłana)

Modami muzycznymi nie przejmują się, raczej ciekawi są tego, co nas otacza. Mają prosty przepis na oryginalność - trzeba iść swoją drogą. Chcą po prostu cały czas grać, najlepiej w jak największej ilości miejsc. W niedzielę, 22 czerwca, podczas ostatniego dnia Dni Elbląga będzie można usłyszeć zwycięzców pierwszego Elbląg Rocks Europa, czyli zespół Uncle Jeyphone.

- Marta Wiloch: Jesteście młodzi i klasycznie, rockowo mroczni. Wygląda na to, że nie za bardzo przejmujecie się modami i idziecie swoją drogą. Trudna to droga?
       - Oskar Bork, wokalista Uncle Jeyphone: Może na wstępie zapytamy i my: cóż to znaczy być mrocznym? Rozkładając na czynniki pierwsze nasze utwory - znajdujemy oprócz innych - tradycje funkowe, rock and rollowe. Nigdy nie traktowaliśmy gitarowych riffów jako źródła psucia dobrego humoru słuchacza. Wydaje się, że bez dokładniejszego przyjrzenia się tematowi łatwo pomylić bezkompromisową wrażliwość, nieraz pełną nadziei, chociaż faktycznie także i często skupiającą się na trudniejszych elementach tego, co nas otacza i tego, co jest w nas samych z domniemaną mrocznością. Za bardzo nie przejmujemy się modami, ale wszystko co cechuje społeczeństwa ciekawi nas. W sztuce to, co modne trzeba podporządkować temu, co ma się do powiedzenia. W ten sposób słuchacz, bo muzykę gramy nie tylko dla własnej satysfakcji, może się odnaleźć, a ty nie zatracasz siebie. Warto też zauważyć że mody mają różne skale. Ktoś głęboko zanurzony w makromodzie może nie zauważyć, że wcale nie jesteśmy nieprzystępni, bo odpowiadamy wielu mikromodom. Najtrudniejsze w tworzeniu takiej muzyki, jak nasza jest konieczność bycia w pewnym sensie otwartym i wrażliwym na wszystko wokół. W takich warunkach widzisz czasem więcej niż zakładałeś, że zobaczysz. Ale dzięki temu wiesz, że nie okłamujesz nikogo. Chodzenie swoją drogą może być sposobem na osiągnięcie tego, co uważamy za jedną z najważniejszych cech wartościujących utwory, czyli oryginalność.
      
       - Ciekawie się nazywacie - Uncle Jeyphon, czyli Wujek Jeyphon. Stoi za tym jakaś historia?

       - Nazwa jest wypadkową różnych pomysłów, które pojawiały się w głowach - jest w niej nieco klimatu Stanów Zjednoczonych, psychodeli, niedookreślenia, luzu. Można stwierdzić nawet, że powstała przypadkowo. Pomimo tego, uznaliśmy że dobrze spełnia swoją funkcję - wyróżniająca, dobrze brzmiąca, obok której nie można przejść obojętnie. Po tych kilku latach grania tak zżyliśmy się z nią, że Wujek Jeyphon istnieje w naszych głowach jako postać prawdziwa - choć bez własnej historii i tożsamości, co jest ciekawą sprzecznością. Daje to duży zakres możliwości identyfikacji wizualnej i pozostania zaskakującymi.
      
       - Czym dla was jest muzyka? Odskocznią, miłością życia, sposobem na zarabianie pieniędzy a może po prostu frajdą?
       - Muzyka, szczególnie ta, która poza dźwiękami operuje słowami - daje, poza naturalnie wielką przyjemnością, frajdą - możliwość wspólnego przeżywania z ludźmi na koncertach tego, co często nas z nimi łączy. Ludzie odnajdują się w muzyce, którą tworzysz i to jest piękne. Nie jesteś sam. Możnaby powiedzieć, że chcemy zmienić coś na świecie tą muzyką, na pewno wzbogacać słuchaczy i dać im coś specjalnego w zakresie, w którym będą chcieli to przyjąć, ale jednak jest to głównie sposób na radzenie sobie z sobą samym, czasem autoterapia. Jeśli ktoś, kto nas słucha skorzysta na tym poza przyjemnością samego wrażenia estetycznego - to wówczas można powiedzieć, że osiągneliśmy znacznie więcej niż oczekujemy. Czujemy to, czego nie da się wyrazić słowami, muzyka w sensie używania niezliczonego zakresu dźwięków, nagrywania utworów, pisania tekstów, ekspresji na scenie - jest bardzo interdyscyplinarna i pozwala w dużej mierze na wyrażenie tego. Nie ukrywam też, że marzymy o możliwości codzienego poświęcania znacznie większej części uwagi muzyce niż robimy to obecnie, chociaż nawet teraz nie traktujemy tego jako zajęcie poboczne. Chcemy grać jak najwięcej i w wielu nowych miejscach.
      
       - Jesteście elblążanami. Czy dla muzyka rozmiar miasta ma znaczenie? Musi jechać gdzieś dalej, żeby się rozwijać? Czy tylko Trauma jest takim wyjątkiem od reguły?
       - Pochodzimy z tego miasta, ale na obecną chwilę nikt z nas tutaj już nie mieszka. Sam rozmiar miasta nie ma większego znaczenia, ale fakt tego, jak wielu ludzi cię usłyszy może wpływać na możliwości późniejszego grania. Jeśli w mieście jest wiele klubów muzycznych i odbywa się wiele imprez muzycznych o większych rozmiarach to mieszkanie w dużym mieście może oznaczać ograniczenie trudności choćby logistycznych. Oczywiście dzięki Internetowi w dzisiejszych czasach można robić wiele w zakresie sztuki nie wychodząc nawet z domu czy z sali prób. Trauma w przeciwieństwie do nas gra muzykę bardzo ekstremalną i niszową. W takiej muzyce odbiorcy są jasno określeni i doskonale wie się do kogo można trafić. My chcemy grać nie tylko dla podziemia, wierzymy, że każdy może znaleźć w naszej muzyce coś dla siebie. Sami jednak nieraz grywaliśmy na imprezach np. z zespołami takimi jak Pandemonium czy Thempest. Przy odpowiednim rozplanowaniu koncertów w czasie może się to ze sobą zgadzać. Z drugiej strony w niedzielę na Dniach Elbląga gramy po Wilkach, Comie i Oceanie razem z twórcami takich gatunków jak hip-hop czy folk, a czasami lądowaliśmy na jednych imprezach wraz z twórcami soulu czy jazzu.
      
       - Istniejecie kilka lat, macie za sobą wygraną na Elbląg Rocks Europa, zmiany w zespole, a teraz w pewnym sensie zaczynacie od nowa. Jesteście wytrwali, bo...?
       - W tej muzyce zostawiamy część siebie. Z resztą u nas nie pojawiła się nigdy myśl żeby cokolwiek zostawiać. Nie wiem w takim razie czy mówienie o wytrwałości jest zasadne. Jeżdżenie na koncerty nas nie męczy, nagrywanie w studio także nie pozostawiło po sobie negatywnych odczuć. Możemy to robić, chcemy, więc robimy.
      
       - I tak na koniec - nad czym obecnie pracujecie i co pokażecie w  niedzielę na scenie?

       - W niedzielę zagramy utwory z będącej w ostatnim etapie przygotowań nadchodzącej płyty Borderline Lovedance. W trakcie nagrywania jej zauważyłem, że można wyodrębnić pośród wszystkich tematów w utworach wyodrębnić przeplatające się między wszystkim motywy skrajności, graniczności, dwuznacznosci i nagłych kontrastów. Doświadczenie tej muzyki to jak chodzenie po linie, gdzie z jednej strony czeka cię przepaść, a z drugiej jest ląd. W takiej sytuacji żaden ruch nie jest bez znaczenia. Mamy nadzieję, że płyta zostanie dobrze przyjęta i zapraszamy do śledzenia naszych poczynań w Internecie i w mediach. Pozdrawiamy wszystkich fanów i słuchaczy.
      
      

Najnowsze artykuły w dziale Kultura

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem...
Reklama