- Zapraszając dziewczyny do Elbląga nie myśleliśmy o tym, by budzić kontrowersje, prowokować czy ranić czyjeś uczucia. Nie spodziewaliśmy się, że wystawa fotografii, która tak naprawdę była dodatkiem do filmowego projektu "Podróż", wywoła aż takie emocje – mówi Beata Branicka, rzecznik prasowy Galerii EL, która była gościem portEl Caffe.
Wystawa "dwóch całujących się dziewczyn", czyli Liliany Piskorskiej i Martyny Tokarskiej została zamknięta przed czasem. Powód? Zdjęcia artystek w ślubnych sukienkach, nieukrywających swojej miłości, wzburzyły jednego z elblążan, który złożył skargę w Urzędzie Miejskim. Galeria EL, jako placówka podległa prezydentowi, wystawę zdjęła. Wystawę, która zdobyła rozgłos dopiero w tym momencie, bo wcześniej obejrzało ją niewielu odwiedzających.
- Chcieliście prowokować?
Beata Branicka, rzecznik prasowy Galerii EL: - Zapraszając dziewczyny do Elbląga nie myśleliśmy o tym, by budzić kontrowersje, prowokować czy ranić czyjeś uczucia. W ogóle nie spodziewaliśmy się, że wokół tego projektu rozpęta się taka awantura. Projekt "Podróż" wydał nam się ciekawy z punktu widzenia aktualności problematyki i nie polegał tylko na wystawie. Wystawa była dodatkiem, dokumentacją akcji. Naszym zamiarem była prezentacja filmu, który został pokazany w ramach cyklu Krużganek Movie, bo to film był najważniejszym elementem projektu. Dziewczyny [Liliana Piskorska i Martyna Tokarska – red.] przyjechały do Elbląga, odbyło się spotkanie, podczas którego opowiedziały o swojej "Podróży". Spotkania nie trzymaliśmy w tajemnicy, informowaliśmy o nim w mediach, przyszło kilkanaście osób. Wystawa zdjęć wisiała 10 dni.
- I to wystarczyło, by rozpętała się awantura.
- Nie ukrywaliśmy, że mamy taką wystawę, że na zdjęciach są dziewczyny, które nie ukrywają, że są parą. Nie robiły nic obscenicznego, ale każdy z nas ma swoje wewnętrzne granice i to, że nas nie razi, gdy oglądamy dwie całujące się dziewczyny, nie oznacza, że kogoś to nie zaboli. To tak, jak rozmowa o architekturze. Jednych bolą wszechobecne reklamy, innych - nie. Jakie jest wyjście? Trzeba to zaakceptować. Tak samo jest z poglądami. To indywidualne kwestie.
- Kogoś najwidoczniej zabolała ekspozycja zdjęć homoseksualnych artystek, bo złożył skargę do prezydenta miasta i wystawę zdjęto. Wystawę, którą mało kto widział, ale w tej sytuacji zaczęło być o niej głośno. Głośno także o galerii i o Elblągu. Ale w nie najlepszym kontekście - cenzury.
- Każdy to odbiera na swój sposób. Dziewczyny, po informacji, że wystawa została zdjęta, bo wpłynęła skarga do Urzędu Miejskiego, odebrały to jako cenzurę. My, nie wiedzieliśmy, co o tym sądzić, bo nie było takiej sytuacji wcześniej. Do galerii nie wpłynęły żadne skargi, nie dotarły też głosy oburzenia czy niezadowolenia. Efekt: wystawa została zdjęta i tyle.
- Czy wróci?
- Trudno powiedzieć - decyzję podejmuje w takich kwestiach dyrektor.
- Galeria EL jest instytucją miejską i podlega prezydentowi. Oznacza to brak swobody?
- Co roku przedstawiamy nasz plan merytoryczny, bo jesteśmy do tego zobowiązani. Składamy go jednak w celach informacyjnych. Nigdy nie było żadnych problemów, odbywały się u nas różne eventy, różne wystawy. Inna sprawa, że nie pokazywaliśmy nigdy rzeczy kontrowersyjnych w takim stopniu, jakie bywały w kraju. Nie zapraszamy wystaw, które mogłyby rodzić sytuacje społecznie konfliktowe.
- Czyli zachowawczo - Matejko i Kossak?
- (śmiech) Jesteśmy galerią sztuki współczesnej, pokazujemy artystów żyjących. Będziemy dalej robić swoje, czyli pokazywać rzeczy, które są wartościowe, a jeśli wywołują dyskusje to też dobrze.
- Z drugiej strony, w Galerii EL prezentowana jest wystawa, o której też się mówi, ale nie towarzyszy jej atmosfera skandalu. To interaktywny plac zabaw.
- Dzięki tej wystawie dzieci mają szansę dowiedzieć się, że jest coś takiego, jak Galeria EL. Bawią się świetnie i mam nadzieję, że jeszcze do nas wrócą. Także na inne wydarzenia. Interaktywny plac zabaw to był strzał w dziesiątkę i sukces frekwencyjny. W tysiącach liczymy odwiedzające nas dzieci. Wystawa będzie czynna do 18 czerwca. Planujemy finisaż, na który będą mogły przyjść dzieci, której nie zdążą jej zobaczyć, a także te, które ponownie zechcą się pobawić.
- Galeria EL to nie tylko wystawy. Przed wami festiwalowe wyzwanie, bo 17 lipca rusza Jazzbląg. Jaki będzie w tym roku?
- Nowością jest powołanie dyrektora artystycznego festiwalu. Jest nim elblążanin z pochodzenia - Jerzy Małek. Zobaczymy, czy jego pomysły wypalą. Myślę jednak, że trafimy w gusta elblążan. Ankiety przeprowadzane podczas ubiegłorocznego Jazzbląga pokazały, że oczekiwany jest jazz tradycyjny i znane nazwiska. Lubimy to, co już znamy więc na liście tegorocznych artystów znaleźli się Urszula Dudziak, Wojciech Karolak, Janusz Muniak.
- Badacie gusta elblążan także, jeśli chodzi o inne dziedziny sztuki?
- Teraz przez dwa miesiące prowadziliśmy ankietę oczekiwań naszych odbiorców i tych, którzy jeszcze nie korzystali z naszej oferty. Wyniki nie odbiegają od tego, czego się spodziewaliśmy. Nie ma zbyt wielu odbiorców sztuki, którzy są złaknieni nowości. Zwracano nam również uwagę na to, by organizować więcej eventów dla rodzin z dziećmi. Zobaczymy. Jedną wystawę już możemy zapowiedzieć. W przyszłym roku w galerii zagości fajna, kolorowa ekspozycja z ... kucykami Pony autorstwa Justyny Kisielewicz, a także prace słowackiego malarza Erika Sille.
- A co jeszcze w tym roku wydarzy się w Galerii EL?
- W lipcu otwieramy dużą wystawę Reductive, którą organizujemy razem z instytucjami z Czech, Węgier i Słowacji. To holenderska sztuka geometryczna, którą będzie można oglądać do końca wakacji. Będziemy też równolegle zmieniać ekspozycję na emporze. Tam pojawią się prace Urszuli Śliz, uczennicy Jana Chwałczyka, którego wystawa również się odbędzie. Ponadto podczas wakacji, tradycyjnie planujemy zajęcia warsztatowe – plastyczne i dźwiękowe – dla najmłodszych.
W drugiej lipca, w przestrzeni miejskiej będziemy stawiać nową formę przestrzenną autorstwa Maurycego Gomulickiego, w kolejnych miesiącach powstaną kolejne - Rinusa Roelofsa i Jennifer Townley z Holandii, Kaoru Matsumoto z Japonii oraz Anne Lilly z USA. Cały czas tworzymy mapę dźwiękową Elbląga w ramach projektu "No tours". Tworzy ją duet Marcin Dymiter i Marcin Barski.
- Mamy również własnych artystów, których promuje galeria, a którzy odnoszą już sukcesy na pozaelblaskim polu.
- W galerii prezentowaliśmy prace Oli Hońko (dawniej Matulewicz) - "podwodne", bardzo wdzięczne malarstwo. Na otwarciu wystawy były dzikie tłumy. Ola pokazywała już te prace w Warszawie, a teraz w Londynie.
Cykl Elbląg plastyczny ma na celu właśnie pokazywanie naszych artystów, a tych mamy na prawdę sporo. Nie musimy się ich wstydzić, nie jesteśmy artystyczną prowincją.
- Galeria realizowała także projekt w przestrzeni miejskiej "Przebudzenie". Udało się przebudzić Elbląg?
- Elbląg się budzi, ale w jakim stanie się obudzi, nie wiem. Mam nadzieję, że obudzi się odświeżony, w dobrym humorze. Że nie wstanie lewą nogą (śmiech).
- Chcieliście prowokować?
Beata Branicka, rzecznik prasowy Galerii EL: - Zapraszając dziewczyny do Elbląga nie myśleliśmy o tym, by budzić kontrowersje, prowokować czy ranić czyjeś uczucia. W ogóle nie spodziewaliśmy się, że wokół tego projektu rozpęta się taka awantura. Projekt "Podróż" wydał nam się ciekawy z punktu widzenia aktualności problematyki i nie polegał tylko na wystawie. Wystawa była dodatkiem, dokumentacją akcji. Naszym zamiarem była prezentacja filmu, który został pokazany w ramach cyklu Krużganek Movie, bo to film był najważniejszym elementem projektu. Dziewczyny [Liliana Piskorska i Martyna Tokarska – red.] przyjechały do Elbląga, odbyło się spotkanie, podczas którego opowiedziały o swojej "Podróży". Spotkania nie trzymaliśmy w tajemnicy, informowaliśmy o nim w mediach, przyszło kilkanaście osób. Wystawa zdjęć wisiała 10 dni.
- I to wystarczyło, by rozpętała się awantura.
- Nie ukrywaliśmy, że mamy taką wystawę, że na zdjęciach są dziewczyny, które nie ukrywają, że są parą. Nie robiły nic obscenicznego, ale każdy z nas ma swoje wewnętrzne granice i to, że nas nie razi, gdy oglądamy dwie całujące się dziewczyny, nie oznacza, że kogoś to nie zaboli. To tak, jak rozmowa o architekturze. Jednych bolą wszechobecne reklamy, innych - nie. Jakie jest wyjście? Trzeba to zaakceptować. Tak samo jest z poglądami. To indywidualne kwestie.
- Kogoś najwidoczniej zabolała ekspozycja zdjęć homoseksualnych artystek, bo złożył skargę do prezydenta miasta i wystawę zdjęto. Wystawę, którą mało kto widział, ale w tej sytuacji zaczęło być o niej głośno. Głośno także o galerii i o Elblągu. Ale w nie najlepszym kontekście - cenzury.
- Każdy to odbiera na swój sposób. Dziewczyny, po informacji, że wystawa została zdjęta, bo wpłynęła skarga do Urzędu Miejskiego, odebrały to jako cenzurę. My, nie wiedzieliśmy, co o tym sądzić, bo nie było takiej sytuacji wcześniej. Do galerii nie wpłynęły żadne skargi, nie dotarły też głosy oburzenia czy niezadowolenia. Efekt: wystawa została zdjęta i tyle.
- Czy wróci?
- Trudno powiedzieć - decyzję podejmuje w takich kwestiach dyrektor.
- Galeria EL jest instytucją miejską i podlega prezydentowi. Oznacza to brak swobody?
- Co roku przedstawiamy nasz plan merytoryczny, bo jesteśmy do tego zobowiązani. Składamy go jednak w celach informacyjnych. Nigdy nie było żadnych problemów, odbywały się u nas różne eventy, różne wystawy. Inna sprawa, że nie pokazywaliśmy nigdy rzeczy kontrowersyjnych w takim stopniu, jakie bywały w kraju. Nie zapraszamy wystaw, które mogłyby rodzić sytuacje społecznie konfliktowe.
- Czyli zachowawczo - Matejko i Kossak?
- (śmiech) Jesteśmy galerią sztuki współczesnej, pokazujemy artystów żyjących. Będziemy dalej robić swoje, czyli pokazywać rzeczy, które są wartościowe, a jeśli wywołują dyskusje to też dobrze.
- Z drugiej strony, w Galerii EL prezentowana jest wystawa, o której też się mówi, ale nie towarzyszy jej atmosfera skandalu. To interaktywny plac zabaw.
- Dzięki tej wystawie dzieci mają szansę dowiedzieć się, że jest coś takiego, jak Galeria EL. Bawią się świetnie i mam nadzieję, że jeszcze do nas wrócą. Także na inne wydarzenia. Interaktywny plac zabaw to był strzał w dziesiątkę i sukces frekwencyjny. W tysiącach liczymy odwiedzające nas dzieci. Wystawa będzie czynna do 18 czerwca. Planujemy finisaż, na który będą mogły przyjść dzieci, której nie zdążą jej zobaczyć, a także te, które ponownie zechcą się pobawić.
- Galeria EL to nie tylko wystawy. Przed wami festiwalowe wyzwanie, bo 17 lipca rusza Jazzbląg. Jaki będzie w tym roku?
- Nowością jest powołanie dyrektora artystycznego festiwalu. Jest nim elblążanin z pochodzenia - Jerzy Małek. Zobaczymy, czy jego pomysły wypalą. Myślę jednak, że trafimy w gusta elblążan. Ankiety przeprowadzane podczas ubiegłorocznego Jazzbląga pokazały, że oczekiwany jest jazz tradycyjny i znane nazwiska. Lubimy to, co już znamy więc na liście tegorocznych artystów znaleźli się Urszula Dudziak, Wojciech Karolak, Janusz Muniak.
- Badacie gusta elblążan także, jeśli chodzi o inne dziedziny sztuki?
- Teraz przez dwa miesiące prowadziliśmy ankietę oczekiwań naszych odbiorców i tych, którzy jeszcze nie korzystali z naszej oferty. Wyniki nie odbiegają od tego, czego się spodziewaliśmy. Nie ma zbyt wielu odbiorców sztuki, którzy są złaknieni nowości. Zwracano nam również uwagę na to, by organizować więcej eventów dla rodzin z dziećmi. Zobaczymy. Jedną wystawę już możemy zapowiedzieć. W przyszłym roku w galerii zagości fajna, kolorowa ekspozycja z ... kucykami Pony autorstwa Justyny Kisielewicz, a także prace słowackiego malarza Erika Sille.
- A co jeszcze w tym roku wydarzy się w Galerii EL?
- W lipcu otwieramy dużą wystawę Reductive, którą organizujemy razem z instytucjami z Czech, Węgier i Słowacji. To holenderska sztuka geometryczna, którą będzie można oglądać do końca wakacji. Będziemy też równolegle zmieniać ekspozycję na emporze. Tam pojawią się prace Urszuli Śliz, uczennicy Jana Chwałczyka, którego wystawa również się odbędzie. Ponadto podczas wakacji, tradycyjnie planujemy zajęcia warsztatowe – plastyczne i dźwiękowe – dla najmłodszych.
W drugiej lipca, w przestrzeni miejskiej będziemy stawiać nową formę przestrzenną autorstwa Maurycego Gomulickiego, w kolejnych miesiącach powstaną kolejne - Rinusa Roelofsa i Jennifer Townley z Holandii, Kaoru Matsumoto z Japonii oraz Anne Lilly z USA. Cały czas tworzymy mapę dźwiękową Elbląga w ramach projektu "No tours". Tworzy ją duet Marcin Dymiter i Marcin Barski.
- Mamy również własnych artystów, których promuje galeria, a którzy odnoszą już sukcesy na pozaelblaskim polu.
- W galerii prezentowaliśmy prace Oli Hońko (dawniej Matulewicz) - "podwodne", bardzo wdzięczne malarstwo. Na otwarciu wystawy były dzikie tłumy. Ola pokazywała już te prace w Warszawie, a teraz w Londynie.
Cykl Elbląg plastyczny ma na celu właśnie pokazywanie naszych artystów, a tych mamy na prawdę sporo. Nie musimy się ich wstydzić, nie jesteśmy artystyczną prowincją.
- Galeria realizowała także projekt w przestrzeni miejskiej "Przebudzenie". Udało się przebudzić Elbląg?
- Elbląg się budzi, ale w jakim stanie się obudzi, nie wiem. Mam nadzieję, że obudzi się odświeżony, w dobrym humorze. Że nie wstanie lewą nogą (śmiech).
rozmawiała Agata Janik