UWAGA!

----

Z elbląskiej starówki na plan Avengersów

 Elbląg, Patryk Olkiewicz,
Patryk Olkiewicz, fot. arch. prywatne

Oglądaliście filmy Marvela? Graliście w serię Battlefield, a może w Metroid Prime? Przy takich produkcjach pracuje jako artysta koncepcyjny pochodzący z Elbląga Patryk Olkiewicz. Rozmawiamy zarówno o nadchodzących Avengers: Doomsday, jak i o zawodowej drodze Patryka, której początki sięgają Elbląga. Zobacz też galerię jego prac.

- Zacznijmy może nietypowo, bo za chwilę wychodzi kolejna część gry Battlefield, a tak się składa, że pracowałeś przy "szóstce". Jakie to uczucie wiedzieć, że efekty także Twojej pracy będą widzieć gracze na całym świecie?

Patryk Olkiewicz: - Praca przy samym Battlefieldzie zaczęła się w moim przypadku we wrześniu 2024, skończyła w marcu 2025 roku. Byłem odpowiedzialny za pracę przy kampanii, tzn. fabularnym trybie dla jednego gracza. Nad kampanią w ogóle pracuje studio Criterion należące do EA. Moją działką jest concept art i dużo ludzi może nie wiedzieć, co to jest, a w uproszczeniu chodzi o rozwijanie wizualnej otoczki gry, tego, jak ma wyglądać, jakie ma być oświetlenie, jaki ma panować nastrój. Dajemy pewne pomysły, nie jest więc tak, że to będzie wyglądać identycznie, jak na grafikach koncepcyjnych.

Wcześniej nie mogłem o tym mówić ze względu na klauzulę poufności, ale teraz, po testach i po tym, co wyciekło już do mediów, mogę się przyznać, że pracowałem przy większości map do gry: przy Gibraltarze, Tadżykistanie, Nowym Jorku. Głównie z Mattia Lau i Andym Walshem pracowaliśmy szczególnie nad Nowym Jorkiem i Brooklynem. A jakie to uczucie widzieć efekty swojej pracy w takiej produkcji? Jest to pewna duma. Nie mogę jednak powiedzieć, że „to ja sam zrobiłem”, pracuje drużyna, cztery czy pięć osób rozmawia, jak co powinno wyglądać i każdy wnosi swoje pomysły. Jak się będę czuł konkretnie po premierze Battlefielda, przekonam się dopiero 10 października. Warto podkreślić, że ta branża wygląda tak, że różnymi projektami zajmuję się od ośmiu lat, a widzę gotowy produkt, nad którym pracowałem, dopiero od roku czy dwóch. Dodam, że dla mnie większe emocje z tym związane są przy filmach niż grach.

 

- Dlaczego?

- Przez to, jak branża przeszła przez covid, wiele osób na moim stanowisku, tzn. artysty koncepcyjnego, pracuje zdalnie, choć zdarza się, że jedzie się do studia, spotyka z ludźmi itd. Gry to jednak świat wirtualny, widzimy go tylko na ekranie. Pracując przy filmie odwiedziłem natomiast miejsce, gdzie kręcono Avengers: Doomsday. Tam na bieżąco projektowałem rzeczy z production designerem, widziałem, jak to fizycznie powstaje. Stolarze, ludzie od przygotowania konstrukcji, realnie tworzą tam coś, co my wcześniej wymyślaliśmy. Jest to bardziej namacalne i dlatego gdy tak chodziłem po planie filmowym, trochę nie dowierzałem. Są takie chwile, kiedy szczęka opada, bo przecież „chodzę po miejscu, które projektowałem!” Mowa tu o ogromnych planach, na których pracuje mnóstwo ludzi i trzeba im oddać duży szacunek. Ja na planie spędzę dwa tygodnie i ruszam w kolejne miejsce, oni tam działają przez parę miesięcy.

Chociaż z punktu widzenia wykonywanej pracy wolę filmy, to oczywiście gry też są super! Na przykład Metroid Prime 4 Beyond, co do którego nie miałem takich oczekiwań, ekscytacji, okazał się bardzo ciekawym projektem, przy którym najwięcej się nauczyłem od bardzo ciekawych ludzi.

 

- Czy możesz zdradzić, choćby ogólnikowo, co z zespołem zaprojektowaliście do nowych Avengersów?

- Sam robię dużo środowisk, tzn. wnętrz i otoczenia na zewnątrz. Nie mogę powiedzieć dokładnie, ale wiele rzeczy, które trafiły do filmu i dzieją się na zewnątrz, były projektowane przeze mnie. Jak film wyjdzie, a jest zaplanowany na grudzień 2026 roku, to około miesiąc po premierze będziemy mieć zielone światło, żeby pokazywać nasze prace i wtedy będę mógł bardziej omawiać, co i jak. Dziś mogę powiedzieć tyle, że miałem pewien wpływ na fabułę. Przy omawianiu kwestii wizualnych, pod wpływem concept artów reżyser zdecydował na przykład, z której strony coś będzie kręcone albo wybrał miejsce, w którym wydarzy się konkretna sytuacja.

 

  Elbląg, Jedna z grafik koncepcyjnych naszego rozmócy, więcej w dołączonej galerii zdjęć
Jedna z grafik koncepcyjnych naszego rozmócy, więcej w dołączonej galerii zdjęć

- Czas trochę więcej powiedzieć o Tobie jako elblążaninie, o Twojej drodze z tego miasta do pracy na zachodzie z takimi gigantami jak Marvel czy Electronic Arts.

- Moje zainteresowanie grafiką zaczęło się w Elblągu, po gimnazjum. Nie było ono od razu bardzo rozwinięte, po prostu zapaliła się lampka, że to może być sposób na życie. W Zespole Szkół Mechanicznych organizowano we współpracy z PWSZ fundowane ze środków unijnych kursy, m. in. kurs grafiki, na który wybrałem się ze znajomymi. To utwierdziło mnie, że grafika to może być „to”. Niestety nie wszystko poszło tak prosto. Moi rodzice wyjechali do Wielkiej Brytanii, ja jeszcze przez jakiś czas mieszkałem w Elblągu, mając 19 lat stwierdziłem jednak, że skoro mam możliwość wyjechania za granicę, to dołączam do rodziców. Trzy lata wykonywałem inne prace, dopiero później poszedłem na studia na kierunku animacja na uniwersytecie w Nottingham. Potem przez dwa lata nadal nie pracowałem w wymarzonej branży. To był trudny moment, bo to, co lubię, robiłem po godzinach, tzn. po fizycznej pracy wykonywanej od 7 do 15. Miałem dużo szczęścia, że w końcu odezwała się do mnie jedna z firm, a kolejne propozycje przyszły efektem domina. Nie chcę powiedzieć, że ja w tej chwili nie pracuję ciężko, ale teraz robię to, co lubię. Dodam, że na przestrzeni lat o concept arcie uczyłem się też od osób pochodzących z Polski, mowa o Macieju Kuciarze, Darku Zabrockim czy o Wojtku Fusie, który też pochodzi z Elbląga. To ludzie, którzy pracują z największymi nazwiskami na świecie.

 

- Wspominasz na co dzień Elbląg?

- Mój stosunek do miasta był taki, że początkowo nie czułem się do niego przywiązany. Później przez 11 lat praktycznie Elbląga nie odwiedzałem, poza wyjazdami na jakieś wydarzenie rodzinne, co trudno liczyć jako spędzanie czasu w Elblągu. Trochę zapomniałem o tym mieście, ale w końcu wróciłem, bo chciałem pokazać mojej dziewczynie miejsce, gdzie się urodziłem. I wtedy wspomnienia wróciły. Dawniej mieszkałem blisko starówki i wspominam to miejsce bardzo dobrze. W jakimś stopniu ta okolica wpłynęła na moją pracę, na to, co tworzę wizualnie. Myślę, że w Avengersach może być jedno specyficzne miejsce, o które dosyć mocno walczyłem, by się w filmie znalazło, a ono jest inspirowane architekturą Polski lat 90., także smakami, zapachami, widokami Elbląga. Oczywiście nie mogę powiedzieć dokładnie, co to będzie, jeśli w ogóle będzie (śmiech).

Z Elbląga mam też wspomnienie, jak poszedłem do Kina Światowid z tatą na Gwiezdne wojny: Mroczne widmo. Były napisy, tata musiał mi jeszcze pomagać, żeby zrozumieć, co się dzieje w filmie. Myślę że to był jakiś zalążek fascynacji takimi rzeczami, zresztą Gwiezdne wojny to takie marzenie wszystkich „koncepciarzy” i mam nadzieję, że kiedyś uda mi się do pracy przy tym uniwersum załapać.

 

- Wracając do spraw zawodowych - udało Ci się kiedyś spotkać jakiegoś swojego idola, poznać kogoś znanego na planie filmowym itp.?

- Dosłownie parę minut różnicy sprawiło, że minąłem się z Ianem McKellenem... Na co dzień przy Avengersach pracuję z Gavinem Bocquetem, który brał udział w tworzeniu Gwiezdnych Wojen Lucasa. Gdy trafiłem na plan filmowy, miałem takie sytuacje, kiedy dopiero później się orientowałem, że rozmawiałem z jakimś uznanym twórcą, kimś nominowanym do Oscara. To są normalne osoby, z którymi da się normalnie porozmawiać, traktują to wszystko bardzo lekko, jako pracę, którą lubią (śmiech).

 

- Żyjemy w czasach ciągle rozwijającego się AI. To dla Twojej branży i dla Twojego zawodu duże zagrożenie, a może sztuczna inteligencja to szansa?

- Początkowo miałem do niej dość negatywne nastawienie, bo nieetyczne jest podejście ludzi, którzy to narzędzie stworzyli kradnąc pół internetu. Jednak zaczęto używać AI w produkcji filmów i gier i z czasem zrozumiałem, że trzeba się do tego przyzwyczaić. Puszka Pandory już została otwarta, w dodatku ona pozwala ciąć koszty. Oczywiście przedstawiciele mojego zawodu nie wrzucają do sieci grafik wygenerowanych przez AI i nie twierdzą „to my to zrobiliśmy”, musimy dołożyć nasze DNA, naszą wrażliwość w tę pracę. Ta doza człowieczeństwa jest nadal potrzebna, nie jest tak, że przychodzi producent, reżyser itd. i daje koncept wykonany przez AI i na tym się kończy. Zawsze trzeba coś dorobić, popracować nad tym, ale co będzie dalej? Nie mam pojęcia.

 

Prace Patryka Olkiewicza zobaczysz też na jego stronie internetowej.

rozmawiał Tomasz Bil

Najnowsze artykuły w dziale Kultura

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Uwaga! Opinia zostanie zamieszczona na stronie po zatwierdzeniu przez redakcję.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem...
Reklama