UWAGA!

Zostańmy w domu: Irlandia Północna i kreskówkowy jamraj (odc. 37)

 Elbląg, Zostańmy w domu: Irlandia Północna i kreskówkowy jamraj (odc. 37)
fot. arch. portel.pl

W środku tygodnia w "cyklu na czas pandemii" stawiamy na serial i grę komputerową/konsolową (tym razem również dla młodszych graczy). Kończymy zaś krótkim zaproszeniem na YouTube.

Najpierw dwa słowa o serialu Derry Girls, dostępnym na Netfliksie, później opis gry (a w zasadzie gier) Crash Bandicoot N. Sane Trilogy. A jeśli ktoś nie słyszał jeszcze utworu Co mi Panie dasz w aranżacji Adamy Sztaby (wykonanego przez ponad 700 osób), to poniżej znajdzie stosowny link. Warto!

 

Dziewczyny z Derry

Netflix w swojej ofercie posiada niewielki (do tej pory wyszły dwa sezony) serial, na który swego czasu natknąłem się zupełnie przypadkiem, szukając jakiejś lekkiej i przyjemnej rozrywki. Chociaż ten prezentowany dziś tytuł rzeczywiście ma komediowy charakter, wraz z kolejnymi odcinkami powoli nabierałem przekonania, że ta produkcja to coś więcej niż prosty sitcom. Derry Girls rozgrywa się bowiem w latach 90' XX w. w Irlandii Północnej, a to oznacza, że w tle życiowych zmagań nastoletnich bohaterek nieustannie pobrzmiewa konflikt między republikanami a lojalistami.

Tytułowe dziewczyny z Derry, chociaż dorastają w takich trudnych i niepewnych czasach, przeżywają zwykłe, nastoletnie rozterki, typowe dla seriali komediowych przedstawiających ludzi w ich wieku. Są tu problemy szkolne, są rozterki sercowe, są konflikty rodzinne i podejmowanie prób uniezależnienia się od kontroli czy to rodziców, czy szkoły. Wydaje się więc, że to prosty serial jakich wiele i nic odkrywczego nie da się w nim znaleźć. A jednak kompozycja tych kilku elementów: spraw życia codziennego bohaterek i ich rodzin, muzyki z epoki i całego wspomnianego tła historycznego, nieustannie przypominającego o sobie choćby przez doniesienia medialne o zamachach sprawiają, że Derry Girls ogląda się świetnie.

Duża w tym zasługa gry aktorskiej. Bohaterowie, nie tylko ci nastoletni, zapewniają widzowi mnóstwo śmiechu. Moją zdecydowaną faworytką jest postać siostry Michael kierującej żeńską szkołą (w tej roli Siobhán McSweeney), do której chodzą dziewczyny. Twarda babka, która nie szczędzi swojemu otoczeniu ciętych ripost i sarkastycznych uwag sprawiała, że każdą scenę z jej udziałem oglądałem z ogromnym zainteresowaniem. To ten typ bohaterki, która nie musi nic konkretnego robić czy mówić, a wystarczy, że jest: samym spojrzeniem potrafi pokazać, co sądzi o danej sytuacji czy osobie.

Warto w tym miejscu dodać, że chociaż tytuł wskazuje na to, że jest to opowieść o dziewczynach, to do paczki głównych bohaterów należy też James (Dylan Llewellyn), który z pewnych powodów trafia do żeńskiej szkoły i oczywiście trudno mu się odnaleźć w otaczającej go rzeczywistości. Jest to bohater mający w całej historii dość istotną rolę i stanowi pewną przeciwwagę dla nastolatek z Derry. To kolejna ciekawa postać tej produkcji.

Derry Girls to nie tylko rozrywka, to też ciekawe przedstawienie realiów Irlandii Północnej w latach 90'. To tego rodzaju komedia, która zostawia odrobinę miejsca na refleksję. Produkcja Netfliksa jest przeznaczona dla widzów powyżej 16 roku życia.

 

Kolorowo i zręcznościowo

Nieco starsi gracze z pewnością pamiętają serię gier Crash Bandicoot, która debiutowała na pierwszym Playstation. Ta słynna platformówka studia Naughty Dog była tytułem, który z czasem urósł do rangi legendy. Dla młodszych była produkcją atrakcyjną ze względu na kreskówkowy charakter, dla starszych mogła stanowić łakomy kąsek ze względu na poziom wyzwania. Przejście kolejnych poziomów z jednego krańca na drugi może nie było jeszcze tak trudne, jednak wyciśnięcie z gier 100 procent - zdobycie wszystkich "znajdziek" i odblokowanie sekretów – stanowiło już pewien wyczyn, zwłaszcza w najtrudniejszej, pierwszej części. W każdym razie Crash wracał we wspomnieniach wielu graczy, wywołując nostalgiczne westchnienia i przemyślenia w rodzaju: "kiedyś to były gry".

Wtem nastał 2017 r., a Crash nie wracał już we wspomnieniach, bo wrócił realnie na PS4, a później także na Switcha, XONE i komputery osobiste. Gracze pamiętający lata 90' otrzymali dobrej jakości remaster trzech części zatytułowany Crash Bandicoot N. Sane Trilogy. Co ciekawe, do zabawy przekonało się też wielu takich, którzy z serią nie mieli do czynienia. Dlaczego? Bo to nie tylko nostalgiczna wyprawa w przeszłość. Crash to po prostu nadal genialna gra, w nowej wersji z odświeżoną, współczesną grafiką (i z nadal świetną, pasującą do charakteru rozgrywki ścieżką dźwiękową).

We wszystkich produkcjach sterujemy tytułowym, kreskówkowym jamrajem Crashem, który stara się przeszkodzić doktorowi Cortexowi w jego nikczemnych planach. Mniejsza jednak o fabułę, z kronikarskiego obowiązku wypada tu jeszcze dodać, że w zmaganiach pomaga Crashowi m.in. jego siostra Coco, którą będziemy grać na wybranych poziomach.

Gra polega na tym, na czym polega każda typowa platformówka. Biegniemy/skaczemy/prześlizgujemy się przez kolejne poziomy (czasem pokonujemy je przy pomocy różnego rodzaju wierzchowców, motorówki czy motocyklu), a przy tym unikamy/niszczymy kolejne pułapki i przeciwników. Dla bardziej ambitnych graczy istnieje możliwość zbierania dodatkowych "znajdziek" albo pokonywania kolejnych poziomów na czas, a tego rodzaju atrakcji też jest dosyć sporo. Niemniej jednak całość to po prostu pełna akcji wędrówka przez bardzo zróżnicowane tereny, urzekające kreskówkową grafiką, która pewnie przypadnie do gustu zwłaszcza najmłodszym. Starsi, jak już wspominałem, ucieszą się z kolei dodatkowymi, stawianymi przez grę wyzwaniami.

Po Crasha warto sięgnąć, zwłaszcza, że niezależnie od wydania zdobędziemy grę w znacznie niższych cenach niż po premierze remastera. To prosta co do zasad, ale wymagająca co do poziomu trudności rozgrywka, która mimo upływu lat się nie zestarzała. Dobrej zabawy!

 

Do posłuchania

Na koniec dzisiejszego Zostańmy w domu dwa słowa o projekcie, który zrodził się w wyniku trwającej pandemii. Adam Sztaba zaprosił do wspólnego nagrania muzyków, którzy mieli wykonać utwór Co mi Panie dasz. Chęć do wzięcia udziału w projekcie zgłosiło... ponad 700 osób, a efekty ich pracy można obejrzeć w serwisie You Tube. Trzeba przyznać, że utwór oryginalnie wykonywany przez Beatę Kozidrak, w tej wersji robi ogromne wrażenie, choćby dlatego, że wszyscy biorący udział w projekcie nagrywali swoją część oddzielnie. Tekst śpiewają giganci polskiej estrady, teledysk przyciąga uwagę, całość wypada naprawdę imponująco. Warto obejrzeć, warto posłuchać, warto rozesłać innym.

Tomasz Bil

Najnowsze artykuły w dziale Kultura

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama