Świnka, papuga, małpka, a także jeż, kameleon, szczur, kot, pies i wiele innych zwierzątek: futrzastych, pierzastych oraz tych z łuskami gromadzi się wokół Doktora Dolittle. Wszystkie bajecznie kolorowe, roztańczone i rozśpiewane. Przerost formy nad treścią, ale młody widz z zainteresowaniem śledzi każdy ich krok na scenie, a już z zupełnym zachwytem obserwuje akrobacje na trampolinach, skoki i salta. I dobrze, bo gdy kurtyna idzie w górę, zaczyna się Dzień Dziecka.
„Zwierzęta Doktora Dolittle” to najnowsza propozycja Teatru im. Aleksandra Sewruka skierowana do młodego, a nawet najmłodszego widza. W tym spektaklu główne role grają: kostiumy – bajecznie kolorowe plus ciekawe maski; dekoracja – mobilna, metalowa (?) konstrukcja, po której bardzo efektownie wspinają się aktorzy/tancerze/akrobaci; muzyka – czasem ocierająca się o rockowe brzmienie, a czasem wyraźnie słychać afrykańskie rytmy; ruch sceniczny – choreograf Maciej „Gleba” Florek postawił na dynamiczne układy, akrobacje na trampolinach, loty, salta i skoki.
Zdaniem premierowej (1 czerwca) publiczności, wszystko to doskonale zagrało. Maluchy z zainteresowaniem, żeby nie powiedzieć z zachwytem, obserwowały to, co działo się na scenie.
Widz starszy docenił również grę aktorów. Świnka Geb Geb (Anna Suchowiecka), papuga Polinezja (Marta Masłowska), małpka Czi Czi (Mikołaj Ostrowski) - to do nich należał spektakl. Tytułowe „zwierzęta” to bohater zbiorowy tej historii. Historii o podróży do Afryki po to, by również tytułowy „Doktor Dolittle” (w tej roli Artur Hauke) mógł uratować małpy, które zapadły na tajemniczą chorobę.
W tym spektaklu jednak nie o fabułę chodzi. Na scenie dzieje się tyle, że na tekście już nikt skupić się nie zdoła. Widz, który doświadczył zrealizowanego kilka lat temu na deskach Sewruka „Czarnoksiężnika z krainy Oz”, zauważy w „Zwierzętach” pewne podobieństwa. Chodzi o rozwiązania choreograficzne, jak konstrukcję dekoracji. Nie dziwi to jednak, bo duet Jerzy Bielunas (reżyser) i Maciej „Gleba” Florek (choreograf) znowu pracował razem.
Całość można podsumować: przerost formy nad treścią. Jednak ta forma przypadła do gustu najmłodszym widzom. I dobrze. Dzień Dziecka będzie mógł trwać za każdym razem, gdy kurtyna przed „Zwierzętami Doktora Dolittle” będzie szła w górę.
Zdaniem premierowej (1 czerwca) publiczności, wszystko to doskonale zagrało. Maluchy z zainteresowaniem, żeby nie powiedzieć z zachwytem, obserwowały to, co działo się na scenie.
Widz starszy docenił również grę aktorów. Świnka Geb Geb (Anna Suchowiecka), papuga Polinezja (Marta Masłowska), małpka Czi Czi (Mikołaj Ostrowski) - to do nich należał spektakl. Tytułowe „zwierzęta” to bohater zbiorowy tej historii. Historii o podróży do Afryki po to, by również tytułowy „Doktor Dolittle” (w tej roli Artur Hauke) mógł uratować małpy, które zapadły na tajemniczą chorobę.
W tym spektaklu jednak nie o fabułę chodzi. Na scenie dzieje się tyle, że na tekście już nikt skupić się nie zdoła. Widz, który doświadczył zrealizowanego kilka lat temu na deskach Sewruka „Czarnoksiężnika z krainy Oz”, zauważy w „Zwierzętach” pewne podobieństwa. Chodzi o rozwiązania choreograficzne, jak konstrukcję dekoracji. Nie dziwi to jednak, bo duet Jerzy Bielunas (reżyser) i Maciej „Gleba” Florek (choreograf) znowu pracował razem.
Całość można podsumować: przerost formy nad treścią. Jednak ta forma przypadła do gustu najmłodszym widzom. I dobrze. Dzień Dziecka będzie mógł trwać za każdym razem, gdy kurtyna przed „Zwierzętami Doktora Dolittle” będzie szła w górę.