UWAGA!

----

"Jak najlepiej wykorzystać dostępny czas i siły"

 Elbląg, "Jak najlepiej wykorzystać dostępny czas i siły"
Fot. Anna Dembińska

- Warto dać szansę tej drużynie i temu projektowi. Nie powinniśmy wychodzić z negatywnym nastawieniem, ale dać czas i możliwość, aby nasza praca - moja, sztabu, zawodników i działaczy - w ciągu roku, dwóch, trzech pokazała, że Olimpia wróci na swoje właściwe miejsce zarówno w lidze, jak i wizerunkowo jako marka klubu - mówi Damian Jarzembowski. Publikujemy drugą część wywiadu z nowym trenerem elbląskiego klubu.

Pierwszą część rozmowy z trenerem opublikowaliśmy 12 lipca.

 

- Co z Dawidem Szałeckim? Nie jest zawodnikiem Olimpii, to wiemy, ale czy istniała opcja, żeby został w klubie?

- Bardzo mocno zabiegaliśmy, aby Dawid pozostał. Mieliśmy spotkanie, prowadziliśmy intensywne rozmowy z jego menadżerem, który nawet namawiał Dawida, żeby został u nas. Doszliśmy do takich relacji. Otrzymał wyższą propozycję finansową, lepszą niż miał w poprzednim sezonie w drugiej lidze. Jednak dostał jeszcze korzystniejszą ofertę z zespołu trzecioligowego. Zdecydował się na transfer do Wikędu Luzino.

 

- Czyli ponownie kwestie finansowe.

- Tak. Potwierdza się, że trzecia liga, jak rozmawialiśmy na początku, także pod kątem finansowym, potrafi oferować wyższe wynagrodzenia niż niektóre zespoły z drugiej ligi. Budżety są często takie same albo nawet większe niż w niektórych klubach drugoligowych.

 

- Kiedyś Mikołaj Raczyński, były trener Wisły Puławy, mówił w TVP Sport: „II liga to liga bankrutów”.

- Coś w tym jest, zdecydowanie. Chociaż są też kluby, które są bardzo stabilne i konsekwentnie pną się do pierwszej ligi.

 

- Czy trener będzie pozostawał w stałym kontakcie z trenerem koordynatorem oraz trenerem rezerw, Bartkiem Florkiem? Czy planujecie wspólne cele i działania dotyczące szkolenia młodych zawodników, którzy mają potem dołączyć do pierwszej drużyny?

- Spotkaliśmy się z Bartkiem Florkiem i Karolem Przybyłą, żeby omówić pierwsze kroki naszej współpracy dotyczącej pierwszego zespołu i rezerw. Dla mnie najważniejsze jest, żeby przede wszystkim rozwijać młodych zawodników, wychowywać ich, aby byli wartością dla klubu. Z Karolem jestem w stałym kontakcie od samego początku, zresztą to on był jedną z osób, które zachęcały mnie do dołączenia do tego projektu, więc bardzo się cieszę z tej współpracy. Karol, pełniąc rolę koordynatora Akademii, dobrze zna swoje zadania i myślę, że razem będziemy wykonywać naszą pracę jak najbardziej efektywnie. Stworzyliśmy już wspólną grupę z Bartkiem i Karolem, aby lepiej koordynować działania. Jednocześnie muszę przyznać, że przy obecnych zmianach i obowiązkach w pierwszym zespole spędzam więcej czasu na sprawach treningowych niż organizacyjnych. Mając ograniczone zasoby, staramy się jak najlepiej wykorzystać dostępny czas i siły, aby realizować wspólne cele szkoleniowe.

 

- Czyli na tę chwilę skupia się trener przede wszystkim na pierwszym zespole?

- Trzeba to robić etapami i nie próbować być wszędzie naraz, tylko skupić się na wykonaniu poszczególnych elementów dobrze, a dopiero potem przechodzić do kolejnych. Ten etap ścisłej współpracy, wypracowywania modelowych zachowań czy profilowania zawodników to moim zdaniem kwestie na przyszłość. Chłopaki na pewno są na to otwarci i myślę, że z czasem będziemy się coraz lepiej docierać. Trzeba jednak dać temu czas, bo tematów jest naprawdę bardzo dużo, a ja sam nie spodziewałem się aż takiego natłoku spraw do ogarnięcia.

 

- Czy jest jakiś zawodnik z Akademii, którego Pan wcześniej nie znał i który nie zadebiutował jeszcze w pierwszej drużynie, a który podczas jednostek treningowych szczególnie zwrócił Pana uwagę?

- Byłem na ostatnim, kluczowym meczu rezerw. Podczas tego spotkania zwróciłem uwagę na trzech zawodników, którzy dotąd nie trenowali z pierwszym zespołem i nie byli brani pod uwagę w szerokim składzie. Myślę o Sargalskim, Dettlaffie oraz Michoniu.

 

- Michoń zrobił ogromny progres - od gry w juniorach w CLJ, przez debiut w IV lidze, aż po obecne treningi z pierwszym zespołem.

- Tak, tutaj Pan trafił. Widać w nim dojrzałość, spokój, pracowitość.

 

- Czy zawodnik, który nie zagra w pierwszej drużynie, będzie występował w rezerwach dopóki pozwolą przepisy?

- Szczególnie dotyczy to młodych zawodników, których chcemy rozwijać i dawać im jak najwięcej okazji do gry. W kadrze planujemy mieć 12–13 seniorów, nie licząc młodzieżowców, sądzę więc, że nie będziemy mogli sobie pozwolić na ryzyko, ponieważ kontuzje mogą nas szybko wpakować w poważne kłopoty. Jednak jeśli ktoś będzie wracał do formy po kontuzji lub potrzebował odbudować dyspozycję, to występy w rezerwach będą dla niego idealnym rozwiązaniem. Dla młodych zawodników dodatkowe minuty na boisku w drugiej drużynie są bardzo cenne, bo pomagają się rozwijać, a klub zyskuje na ich progresie, zarówno sportowo, jak i wizerunkowo. To sytuacja korzystna dla wszystkich stron.

 

- Chciałem zapytać o rozdział związany z futsalem, bo od halowej piłki zaczynał Pan przygodę trenerską, był również zawodnikiem?

- Trenerską tak, a zawodnikiem to gdzieś tam na trawie wcześniej. Skończyłem wiek młodzieżowca, potem pojawił się temat czy studia, czy piłka. Byłem świadomy, że jako zawodnik nie osiągnę już wiele, więc wybrałem studia najpierw wyjechałem do Torunia, potem do Olsztyna, później do Warszawy.

 

- A co pan studiował, AWF?

- Nie. Skończyłem Zarządzanie Organizacją w Toruniu na UMK, później ekonomię w Olsztynie, następnie rozumienie gry we Wrocławiu, menedżera sportu w Warszawie, a ostatnio ukończyłem pedagogikę.

 

- Gratulację, wiele fakultetów.

- To trochę wyjście awaryjne, a trochę potrzeba poszerzania kompetencji i patrzenia na zespół z różnych perspektyw. Uważam, że jako trenerzy powinniśmy stale szukać inspiracji, nie tylko w piłce nożnej, ale także w innych dyscyplinach sportu. Najlepsi trenerzy jak Klopp czy Guardiola obserwują koszykówkę, siatkówkę, piłkę ręczną czy tenis, analizując sposób zarządzania sztabem, reakcje trenerów i funkcjonowanie drużyn. To wartości uniwersalne. Liderowanie, komunikacja, energia w zespole, pewność siebie i odwaga są potrzebne niezależnie od dyscypliny. Pracujemy z ludźmi i naszym celem jest wydobycie z nich pełnego potencjału, rozwijanie mocnych stron, ukrywanie słabszych, budowanie relacji i dobrej atmosfery. Różnica tkwi tylko w detalach. W jednej grze używa się nóg, w innej rąk, ale fundamenty pracy trenerskiej pozostają podobne. Choć bardzo dużą wagę przywiązuję do relacji i klimatu w zespole, to taktyka wciąż jest moją mocną stroną. Lubię analizę i planowanie, ale wiem, że to zaledwie część całego procesu. Zawodnikom często powtarzam, że mecz wygrywa się zaangażowaniem, determinacją, bieganiem i komunikacją, a nie samą tablicą taktyczną. Trzeba grać z sercem i zespół musi być jednością. To te cechy najczęściej przesądzają o zwycięstwie.

 

- Taktykę, jak rozumiem, dostosowuje trener do konkretnego przeciwnika?

- Zrobię wszystko, co w mojej mocy, by tak się nie stało. Chciałbym, żebyśmy byli panami własnego losu. Żebyśmy skupiali się przede wszystkim na sobie, na rozwoju naszego modelu gry, własnych schematów i zachowań. Oczywiście bierzemy pod uwagę kontekst przeciwnika, ale tylko po to, by lepiej realizować nasze założenia, odpowiednio wprowadzać akcje, budować fazy przejściowe i wiedzieć, na co uważać w konkretnych momentach meczu. Nie chodzi o to, by stawiać rywala w centrum uwagi i bezrefleksyjnie się do niego dostosowywać. Nie chcemy być zespołem reagującym na to, co zrobi przeciwnik. Chcemy być Olimpią Elbląg, która narzuca swoje standardy, swój styl gry i swoją intensywność. To przeciwnik ma się dostosować do nas, nie odwrotnie.

 

  Elbląg, Damian Jarzembowski.
Damian Jarzembowski. Fot. Olimpia Elbląg

- Czyli wobec tego, co pan mówi, to analityk nie jest potrzebny w sztabie?

- Rola analityka na pewno nie byłaby łatwa. Mam czasem takie wrażenie, że gdyby osiem osób analizowało ten sam fragment meczu, to każda mogłaby zwrócić uwagę na coś innego, a ja sam wyciągnąłbym jeszcze zupełnie inne wnioski. To pewnie kwestia indywidualnego spojrzenia. Trzeba jednak zaznaczyć, że nie miałem zbyt wielu okazji do współpracy z analitykami w pełnym wymiarze, więc trudno mi mówić o konkretnym doświadczeniu w tym zakresie. W tej chwili w naszym sztabie nie mamy analityka głównie ze względów budżetowych. Środki, które możemy przeznaczyć na sztab, są ograniczone, i z tego powodu ta rola nie została obsadzona. Czy przekonałbym się do takiej współpracy? Zdecydowanie tak. Uważam wręcz, że brakuje rąk do pracy. W praktyce analizuję treningi, przygotowuję odprawy i omawiam mecze późnymi wieczorami, czasami nawet między 23:00 a 2:00 w nocy. Tylko wtedy udaje mi się znaleźć czas, żeby przygotować materiały na poranne spotkania z drużyną.

 

- A istnieje opcja, żeby ktoś jeszcze dołączył do sztabu?

- Myślę, że zarząd nie zamyka się na takie rozwiązanie. Jednak dla mnie priorytetem jest przede wszystkim stworzenie jak najlepszej grupy zawodników.

 

- W tej chwili w sztabie są trzy osoby?

- Asystentem jest Damian Hebda, a trenerem bramkarzy, który łączy te obowiązki z inną pracą zawodową Marcin Sroka. Cieszę się, że to osoby z pasją i ogromnym zaangażowaniem, które bardzo wspierają cały proces pracy zespołu. Szczególnie Damian bardzo się zaangażował.

 

- A panowie znali się wcześniej?

- Nie. Fajnie zaiskrzyło i mogę szczerze powiedzieć z ręką na sercu, że obawy były, zarówno jego, jak i moje. Przejął bardzo szeroki zakres obowiązków. Bardzo często rozmawia z zawodnikami, szuka rozwiązań i angażuje się w różne sprawy. Robimy to wszystko dla dobrej idei, dla dobra tej organizacji. Telefon nie wyłącza się od rana do wieczora. Pracujemy.

 

- Pytałem o futsal, bo chciałem się dowiedzieć, czy można przenieść coś z futsalu na duże boisko, czy trener wykorzystuje jakieś elementy gry z piłki halowej podczas treningów czy meczów na boisku dużym?

- Nie, jeśli chodzi o typowe pożyczanie czegoś z futsalu, to nie robię tego bezpośrednio. Natomiast zdecydowanie uważam, że inspiracje z różnych sportów są bardzo ważne. W futsalu w szczególności gra się nogami, więc wiele elementów można dostrzec i wykorzystać. Szczególnie chodzi o organizację defensywy, na przykład o to, żeby nie pozwolić przeciwnikowi grać między nami, wypychać go w momencie, gdy przyjmuje piłkę tyłem lub bokiem, zamykać się na piłkę i kontrolować przestrzeń. W futsalu jest też dużo takich prostych, ale skutecznych rozwiązań, jak keep and run czyli zagraj i od razu ruszaj. Tam musisz być cały czas w ruchu, nie możesz stać w miejscu. W piłce nożnej z tym bywa problem, bo często zawodnicy są zbyt statyczni. Mówimy o apozycyjności, którą wprowadzają najlepsze drużyny na świecie, gdzie na przykład boczny obrońca nie tylko broni, ale także aktywnie uczestniczy w budowie akcji i rotacjach na boisku. Przykładem jest styl gry PSG. W futsalu takich elementów jest bardzo dużo. Kiedy sam grałem, nie zdawałem sobie jeszcze sprawy, jak wiele tych zbieżności jest między futsalem a piłką nożną, ale teraz widzę, że jest ich coraz więcej i coraz częściej o tym mówimy.

 

- Czy znał pan wcześniej Elbląg? Jakie ma pan wrażenia dotyczące naszego miasta? Czy przebywał pan tu wcześniej, poza meczami?

- Przyznam szczerze, że poza meczami wcześniej tutaj nie byłem. Obecnie kilkakrotnie odwiedziłem z żoną park Dolinka, który ma dużo placów zabaw. Byliśmy też na starówce z żoną i dziećmi, która bardzo mi się podoba. Rozmawiając z zawodnikami i zachęcając ich do życia w Elblągu, z czystym sumieniem opowiadam, że miasto jest przyjemne, sympatyczne i niezbyt zakorkowane, co uważam za bardzo ważne. Również zawodnicy, którzy mieli już styczność z Elblągiem, bardzo pozytywnie oceniają to miejsce.

 

- Odwiedził trener już nowy basen odkryty?

- Jeszcze tam nie byliśmy, choć planujemy. Chciałem zabrać żonę z dziećmi po sobotnim sparingu (rozmowę przeprowadziliśmy w piątek, 11 lipca - dop. red.), ale chyba pogoda nie pozwoli, żeby to się udało, więc prawdopodobnie będziemy musieli odłożyć to na później.

 

- Jaką najważniejszą lekcję wyniósł pan z dotychczasowej pracy trenerskiej i którą chciałby pan tutaj wykorzystać, wdrożyć w Olimpii?

- To trudne pytanie i nie mam jednej odpowiedzi. Kluczowe jest, by nigdy nie zwątpić w to, co się robi, i nie tracić entuzjazmu. Problemy pojawiają się zawsze, ale zamiast narzekać, trzeba szukać rozwiązań. Na przykład przegrany mecz przez złe decyzje sędziego nie może odbić się na kolejnym spotkaniu, trzeba jak najszybciej to wymazać z głowy i z optymizmem iść dalej. Sam czasem mam chwile zwątpienia, które potrafią nas spowolnić, dlatego psychika jest niezwykle ważna. Myślę, że w sporcie to w 80 procentach głowa, a w 20 procentach przygotowanie fizyczne choć to może zależeć od dyscypliny.

 

- Na koniec, czy chce trener coś przekazać kibicom?

- Nie chciałbym być niestosowny, dlatego chcę powiedzieć coś pozytywnego na temat ludzi związanych z klubem, bo wierzę, że mają swoje idee i pasję. Jednocześnie nie chciałbym nazwać tego etapem typowo nowego początku, ponieważ nie chcę zacierać historii Olimpii Elbląg, która ma swoje bardzo wartościowe elementy. Wierzę jednak, że warto dać szansę tej drużynie i temu projektowi. Nie powinniśmy wychodzić z negatywnym nastawieniem, ale dać czas i możliwość, aby nasza praca - moja, sztabu, zawodników i działaczy - w ciągu roku, dwóch, trzech pokazała, że Olimpia wróci na swoje właściwe miejsce zarówno w lidze, jak i wizerunkowo jako marka klubu.

 

Pierwsza część wywiadu jest tutaj. Patronem medialnym ZKS Olimpii Elbląg jest Elbląska Gazeta Internetowa portEl.pl

rozmawiał Jakub Czyżak

Najnowsze artykuły w dziale Olimpia

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem...
  • Trener "na lata". W tym sezonie raczej Olimpia nie spadnie, ale max to środek tabeli. Taki ligowy dżemik. PS. Arteniuk pozdrawia Marysieńkę.
  • @TA - Tak generalnie, ,im to lata na lata ". Najlepiej wysłać ich do powodzi. Przynajmniej coś zrobią.
  • Wszyscy muszą ciężko pracować w klubie. Trzeba odbudować zaufanie kibiców, wyprostować budżet. Przestać ściemniać, kibice sami wrócą na stadion. Mówić prawdę i tylko prawdę w mediach, . Dla kibiców cały ten młynek się kręci, dla pięniędzy oczywiście też.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    4
    1
    Franek28(2025-07-13)
  • Jakie większe wynagrodzenia!!!??? Najpierw wyniki a nie kasa, płacicie za nic a potem długi i dziwicie się że firmy ke chcą pomagać. Wyniki a ich i tka nie będzie, będzie może może walka o utrzymanie, a długi sami spłacajcie zamiast Ukraińcom zespół utrzymywać, patologia
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    1
    Mirek12(2025-07-13)
  • Ta... Przybyła zaangażowany. Amator kwaśnych jabłek.
Reklama