UWAGA!

Kumple, którzy nieźle popłynęli z piosenką (Elblążanie z pasją, odcinek 43)

 Elbląg, Od lewej: Tomek Szuszkiewicz, Jacek Wiliński, Darek Myśliński, Marek Kańduła
Od lewej: Tomek Szuszkiewicz, Jacek Wiliński, Darek Myśliński, Marek Kańduła (fot. Michał Skroboszewski)

Znają się od lat, wspólnie żeglują i muzykują. W 2013 r. wypłynęli na szerokie wody i szturmem zaczęli podbijać sceny festiwalowe. Idzie im tak dobrze, że wkrótce może zabraknąć festiwali piosenki żeglarskiej i szantowej, z których nie wróciliby z nagrodami. - Nie chodzi o ściganie się – zapewniają chłopaki z The Nierobbers. - Śpiewamy i gramy dla przyjemności i - oczywiście - dla publiczności.

The Nierobbers to zespół rodem z Elbląga. Grupa powstała podczas wspólnych, męskich rejsów kilku kolegów i od dwóch lat podbija - mniej lub bardziej znanymi piosenkami żeglarskimi oraz własną twórczością - sceny festiwalowe. Białostocka „Kopyść” 2013, 2014 (dwukrotnie 2. miejsce); „Szanta Claus” w Poznaniu(w 2013 1. miejsce, w 2014 zaproszenie organizatorów); „Festiwal Piosenki Żeglarskiej” w Mikołajkach 2014 - 1. miejsce; Laureaci „Shanties” w Krakowie 2014 i 2015; Koncerty na Międzynarodowym Festiwalu "Shanties" w Krakowie- zaproszenie organizatorów; Festiwal „SARI”- Muzyka Świata w Żorach 2014- zaproszenie organizatorów. Sukcesy zespołu można by wymieniać długo...
      
       - Jak na "Nierobów" jesteście mocno zapracowani. Wygraliście już niemal wszystko, co było w Polsce do wygrania.
       Tomek Szuszkiewicz: - Tych festiwali jest dosyć sporo i faktycznie, oprócz festiwalu w Charzykowach, wszystkie wygraliśmy.
       Darek Myśliński: - Na pewno najważniejsze są "Shanties" w Krakowie, ale to nie festiwal tylko podsumowanie. Tam prezentują się wszystkie "jedynki" z najważniejszych festiwali w kraju. Nam udało się wystąpić w Krakowie dwa razy. Ostatnie najważniejsze festiwale to Tychy i "Kopyść" w Białymstoku, gdzie zaczynaliśmy naszą przygodę. Tam od razu zajęliśmy drugie miejsce i powtarzaliśmy ten sukces, łącznie z Grand Prix. Dostaliśmy też nagrodę publiczności.
      
       - Idziecie jak burza.
       Darek: - Zespół istnieje dwa lata. Młodość robi swoje (śmiech). Ale teraz weszliśmy w trudny okres, bo albo się zadomowimy na scenie szantowej i organizatorzy zaczną nas zapraszać na koncerty, albo wpadniemy w pustkę.
       Tomek: - Nie chodzi o ściganie się. Zaczęliśmy jeździć na festiwale, bo nie mieliśmy innego wyjścia. Droga sceniczna, na którą postanowiliśmy wejść, prowadzi właśnie przez festiwale. Ale nie jesteśmy składem montowanym specjalnie, to nie jest żadna ściema. Żeglujemy wspólnie od wielu lat, dużo przebywamy ze sobą na wodzie i z nudów chwytamy za instrumenty. Odbieraliśmy sygnały, że nieźle to wychodzi więc pomyśleliśmy, że spróbujemy na jakimś konkursie. Dla sportu. I nas to wciągnęło.
       Jacek Wiliński: - Młody, obiecujący zespół z Elbląga (śmiech).
      

       - A co wykonujecie podczas koncertów? Nie są to chyba tradycyjne szanty?
       Darek: - Szanty to pieśni a cappella śpiewane do pracy. My śpiewamy piosenkę żeglarską. Nie udajemy, że jesteśmy z XVIII wieku, nie polujemy też na wieloryby. To współczesna piosenka, jeśli nazwać ją poetycką, to miłe.
       Jacek: - Tomek i Marek [Kańduła] piszą piękne historie, ale czasami pokazujemy, że potrafimy tez zaśpiewać tradycyjną szantę, ale musi być nastrój i odpowiednia publiczność. Bywało, że w porcie potrafiliśmy zaśpiewać tak, że ponad 100 osób nam wtórowało.
      
       - Jakie instrumenty zabieracie w rejs sceniczny?
       Tomek: - Ja gram na gitarze akustycznej, ale to Jacek ma najciekawszy zestaw: flety irlandzkie, klarnet, przeszkadzajki. Jest też jedynym w naszym składzie wykształconym muzykiem.
       Jacek: - No, nie do końca wykształconym (śmiech)
       Darek: - Kazali mi się nauczyć grać to się nauczyłem, a że miło się z nimi spędza czas ...(śmiech). Moje instrumenty to harmonijki ustne i mandolina. A, no i udzielam się w chórach, jeśli głos pozwala (śmiech). Marek z kolei gra na basie i gitarze akustycznej.
       Tomek: – I wszyscy śpiewamy.
      
       - Dwa razy graliście w Mjazzdze. Trudno nazwać ją klubem klubem żeglarskim, a jednak na wasze koncerty przyszły tłumy. Znajomi, a może fani gatunku?
       Tomek: - Znajomi też, ale i wiele nieznajomych twarzy. Przyszli również ludzie "z przypadku" i nie wyszli w trakcie koncertu, dobrze się bawili. Fajnie byłoby, gdyby Elbląg zaistniał na tym rynku, bo jesteśmy blisko wody, żeglarzy jest sporo, a klubu dla nich nie ma.
       Darek: - I między dwoma mostami byłaby scena szantowa (śmiech).
       Jacek: - Byliśmy świetnie przyjmowani w starej tawernie w Krakowie, w Żorach była fantastyczna atmosfera. A to miejsca tak dalekie od wody.
      
       - Nie ciągnęło was do innych gatunków muzycznych?
       Tomek: - Każdy z nas grał już co innego. Pewnie, że i nadal ciągnie, ale żeglarstwo jakoś nas popchnęło w tym kierunku.
       Darek: - Piosenki, które Marek pisze z Tomkiem są na pograniczu poezji. Dużo w nich przemyśleń. Morze jest pretekstem do przemycenia wartości innych niż tylko wiejący wiatr w żagle czy wieloryby.
       Tomek: - W innych aranżacjach mogłyby się nadawać do innego grania, czego też nie wykluczam.
      
       - A póki co, kiedy wyruszacie w rejs?
       Marek: - W poniedziałek płyniemy na Mazury. Płyniemy bez Jacka, niestety. Później koncert w Szczecinie przy okazji zlotu największych żaglowców świata. To wielkie święto, a my jesteśmy tam zaproszeni i wystąpimy wśród największych tuzów sceny szantowej. Potem 26 czerwca gramy w Krynicy Morskiej przy okazji regat o Puchar Trzech Marszałków. Potem będziemy w Goleniowie, a dalej to już pływamy wszyscy i zahaczamy o festiwal w Mikołajkach, trasa Dębki, Charzykowy i tak do końca sezonu.
       Jacek: - Tomek, Marek, Darek wychowują nowe pokolenia żeglarzy. Był rejs Pogorią, były trzy rejsy po Morzu Śródziemnym. Tomek jest prezesem klubu żeglarskiego UKS Horyzont przy I LO.
       Tomek: - Dużo pływamy z młodzieżą, a granie jest przy okazji.
       Darek: - Trzeba sobie publiczność wyhodować (śmiech).
      
       - Pływanie jest na pierwszym miejscu, granie to tylko zabawa?
       Tomek: - Generalnie to dla nas hobby i zabawa, i tak to trzeba traktować. A że przy okazji coś wychodzi to fajnie... Nie traktujemy jednak tego na tyle poważnie, by myśleć o karierze, jeśli ta w tej branży w ogóle jest możliwa.
      
       - Ale płytę nagracie?
       Marek: - Już właściwie powinniśmy ją nagrać i być może do końca tego roku, a być może w pierwszej połowie przyszłego tak będzie. Materiał jest i czeka.
      
       - Czego wam życzyć?

       Tomek: - Żeby nam się wykroiła ta płyta.
       Marek: - Bo jest ciśnienie od publiczności. A no i żeby telefony dzwoniły (śmiech).
       Darek: - Mamy przyjemność z grania, znakomicie się bawimy, ale jeszcze lepiej, gdy jest interakcja z publicznością. Nie ma nic gorszego niż granie do pustych krzeseł, ale nam, na szczęście, to się nie zdarza.
      
       The Nierobbers: Tomasz Szuszkiewicz - śpiew, gitara akustyczna, Marek Kańduła - gitara akustyczna, gitara basowa, śpiew, Dariusz Myśliński - harmonijka ustna, śpiew, Jacek Wiliński - whistle, klarnet, śpiew.
      
rozmawiała Agata Janik

Najnowsze artykuły w dziale Po godzinach

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama