Obfite opady śniegu dały się we znaki plantatorom trzciny, u których trwają właśnie zimowe żniwa. Ich zdaniem, tegoroczne zbiory będą co najmniej o 20-30 procent niższe niż zwykle – informuje „Dziennik Elbląski”.
Jak mówi Ryszard Zagalski, jeden z największych producentów trzciny w województwie warmińsko-mazurskim, tegoroczne żniwa nie zaczęły się najlepiej. W efekcie opadów mokrego śniegu a następnie przymrozków prawie jedna trzecia trzciny się wyłożyła i właściwie nie da się jej już skosić.
Oprócz mniejszych zbiorów klęska ta skomplikowała również cały proces pozyskiwania trzciny i wiadomo już, że wydłuży okres trwania żniw. Zdaniem Ryszarda Zagalskiego, tam, gdzie będzie to jeszcze możliwe, trzeba będzie bowiem kosić trzcinę ręcznie, a w miejscach, gdzie nie da się jej już skosić, trzeba ją będzie przygnieść do podłoża, by nie przeszkadzała podczas przyszłorocznych żniw.
Jednak pomimo kłopotów producenci trzciny nie załamują rąk. - Nie będzie to najlepszy rok, ale na pewno nie zbankrutujemy - mówi Ryszard Zagalski. - Jestem dobrej myśli i z optymizmem patrzę w przyszłość. Miejmy nadzieję, że w przyszłym roku aura okaże się dla nas bardziej łaskawa i będzie dużo lepiej.
Na dachy do Europy
Rocznie w zakładzie Zagalskich w Jagodnie produkuje się ponad 400 tys. wiązek trzciny. Każda wiązka ma 60 cm obwodu i od 140 do 220 cm wysokości. W większości trzcina ta przeznaczana jest na eksport, głównie do Danii, Niemiec, Anglii, Szwecji i Holandii. Tam wykorzystuje się ją do wykonywania pokryć dachowych.
Zdaniem Ryszarda Zagalskiego, pocieszające jest to, że pokrycia dachowe z trzciny cieszą się coraz większym zainteresowaniem również w Polsce. - O ile jeszcze dziesięć lat temu nasza trzcina niemal w stu procentach przeznaczana była na eksport, to już w ubiegłym roku 20 procent całej naszej produkcji poszło na rynek krajowy - wyznaje plantator. - Polacy zaczynają doceniać to, że dachy z trzciny nie tylko ładnie wyglądają, ale są także ekologiczne i przepuszczają tylko 2 procent ciepła.
Nad zalewem i jeziorami
Pozyskiwaniem trzciny Ryszard Zagalski z Jagodna zajmuje się od trzydziestu lat. Wcześniej był szefem państwowej firmy, a od ponad dziesięciu lat ma prywatny, rodzinny Zakład Produkcji Drzewno-Trzciniarskiej, który prowadzi wspólnie z synem. Każdej zimy należące do Zagalskich duńskie kombajny typu Sejga i samobieżne kosiarki można spotkać nad Zalewem Wiślanym, nad mazurskimi jeziorami, a także w wielu regionach województwa pomorskiego.
Oprócz mniejszych zbiorów klęska ta skomplikowała również cały proces pozyskiwania trzciny i wiadomo już, że wydłuży okres trwania żniw. Zdaniem Ryszarda Zagalskiego, tam, gdzie będzie to jeszcze możliwe, trzeba będzie bowiem kosić trzcinę ręcznie, a w miejscach, gdzie nie da się jej już skosić, trzeba ją będzie przygnieść do podłoża, by nie przeszkadzała podczas przyszłorocznych żniw.
Jednak pomimo kłopotów producenci trzciny nie załamują rąk. - Nie będzie to najlepszy rok, ale na pewno nie zbankrutujemy - mówi Ryszard Zagalski. - Jestem dobrej myśli i z optymizmem patrzę w przyszłość. Miejmy nadzieję, że w przyszłym roku aura okaże się dla nas bardziej łaskawa i będzie dużo lepiej.
Na dachy do Europy
Rocznie w zakładzie Zagalskich w Jagodnie produkuje się ponad 400 tys. wiązek trzciny. Każda wiązka ma 60 cm obwodu i od 140 do 220 cm wysokości. W większości trzcina ta przeznaczana jest na eksport, głównie do Danii, Niemiec, Anglii, Szwecji i Holandii. Tam wykorzystuje się ją do wykonywania pokryć dachowych.
Zdaniem Ryszarda Zagalskiego, pocieszające jest to, że pokrycia dachowe z trzciny cieszą się coraz większym zainteresowaniem również w Polsce. - O ile jeszcze dziesięć lat temu nasza trzcina niemal w stu procentach przeznaczana była na eksport, to już w ubiegłym roku 20 procent całej naszej produkcji poszło na rynek krajowy - wyznaje plantator. - Polacy zaczynają doceniać to, że dachy z trzciny nie tylko ładnie wyglądają, ale są także ekologiczne i przepuszczają tylko 2 procent ciepła.
Nad zalewem i jeziorami
Pozyskiwaniem trzciny Ryszard Zagalski z Jagodna zajmuje się od trzydziestu lat. Wcześniej był szefem państwowej firmy, a od ponad dziesięciu lat ma prywatny, rodzinny Zakład Produkcji Drzewno-Trzciniarskiej, który prowadzi wspólnie z synem. Każdej zimy należące do Zagalskich duńskie kombajny typu Sejga i samobieżne kosiarki można spotkać nad Zalewem Wiślanym, nad mazurskimi jeziorami, a także w wielu regionach województwa pomorskiego.
Jarosław Grabarczyk