
Kraków zamierza sprzedawać dziury w swoich drogach. Wykupione przez mieszkańców wyrwy będą załatane przez miejski zarząd dróg i ozdobione nazwiskiem darczyńcy. Może skopiowanie tego pomysłu jest jedynym ratunkiem dla wielu elbląskich ulic i dla samochodów elblążan?
Pisze o tym „Gazeta Wyborcza Kraków”:
To pomysł rodem z niemieckiego Niederzimmern w Turyngii. Miasto to podobnie jak Kraków boryka się z brakiem pieniędzy potrzebnych na załatanie wszystkich dziur. Urzędnicy niemieccy wpadli na pomysł, by podreperować gminny portfel i zaczęli dziury w drogach sprzedawać. Wszystkie uzupełnione w ulicach ubytki ozdabiane są tabliczką z nazwiskiem lub nazwą firmy, która prace sponsorowała. Dziury kosztują tam 50 euro i rozchodzą się jak ciepłe bułeczki. Chętni znajdują się nawet poza granicą Niemiec.
Czy pomysł ten miałby szanse na realizację w Krakowie? – gdy z takim pytaniem zwróciliśmy się do Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu, okazało się, że urzędnicy są już gotowi, by wprowadzić go w życie. – Nie jest tajemnicą, że brakuje nam pieniędzy, by doprowadzić do odpowiedniego stanu każdą krakowską ulicę – mówi Joanna Niedziałkowska, dyrektorka ZIKiT. – Sama idea „sprzedaży dziur” nie jest więc z naszego punktu widzenia tak absurdalna, jak mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać.
Urzędnicy zamierzają zaproponować mieszkańcom formę nieopodatkowanej darowizny. Ma to wyglądać tak: Jan Kowalski, który zauważył dziurę w miejskiej drodze, np. w pobliżu swojego domu, zgłasza to telefonicznie, listownie lub osobiście w ZIKiT (opis z dokładną lokalizacją i zdjęciem będzie dodatkowym ułatwieniem dla urzędników). Po wycenie naprawy przez drogowców Kowalski wpłaca wymaganą kwotę i podpisuje niezbędne dokumenty. Na miejscu pojawiają się robotnicy, naprawiają drogę, a na specjalne życzenie mogą też umieścić w tym fragmencie jezdni tabliczkę z napisem „Jan Kowalski”. Kowalski dostanie też zaświadczenie o „zakupie dziury”.
Ile ma kosztować przeciętna krakowska dziura? Taka o powierzchni zbliżonej do metra kwadratowego ok. 270 zł. To kwota minimalna. Za pozbycie się dużo większych wyrw, których na krakowskich ulicach również nie brakuje, trzeba by już zapłacić znacznie więcej.
Źródło: „Gazeta Wyborcza Kraków”
To pomysł rodem z niemieckiego Niederzimmern w Turyngii. Miasto to podobnie jak Kraków boryka się z brakiem pieniędzy potrzebnych na załatanie wszystkich dziur. Urzędnicy niemieccy wpadli na pomysł, by podreperować gminny portfel i zaczęli dziury w drogach sprzedawać. Wszystkie uzupełnione w ulicach ubytki ozdabiane są tabliczką z nazwiskiem lub nazwą firmy, która prace sponsorowała. Dziury kosztują tam 50 euro i rozchodzą się jak ciepłe bułeczki. Chętni znajdują się nawet poza granicą Niemiec.
Czy pomysł ten miałby szanse na realizację w Krakowie? – gdy z takim pytaniem zwróciliśmy się do Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu, okazało się, że urzędnicy są już gotowi, by wprowadzić go w życie. – Nie jest tajemnicą, że brakuje nam pieniędzy, by doprowadzić do odpowiedniego stanu każdą krakowską ulicę – mówi Joanna Niedziałkowska, dyrektorka ZIKiT. – Sama idea „sprzedaży dziur” nie jest więc z naszego punktu widzenia tak absurdalna, jak mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać.
Urzędnicy zamierzają zaproponować mieszkańcom formę nieopodatkowanej darowizny. Ma to wyglądać tak: Jan Kowalski, który zauważył dziurę w miejskiej drodze, np. w pobliżu swojego domu, zgłasza to telefonicznie, listownie lub osobiście w ZIKiT (opis z dokładną lokalizacją i zdjęciem będzie dodatkowym ułatwieniem dla urzędników). Po wycenie naprawy przez drogowców Kowalski wpłaca wymaganą kwotę i podpisuje niezbędne dokumenty. Na miejscu pojawiają się robotnicy, naprawiają drogę, a na specjalne życzenie mogą też umieścić w tym fragmencie jezdni tabliczkę z napisem „Jan Kowalski”. Kowalski dostanie też zaświadczenie o „zakupie dziury”.
Ile ma kosztować przeciętna krakowska dziura? Taka o powierzchni zbliżonej do metra kwadratowego ok. 270 zł. To kwota minimalna. Za pozbycie się dużo większych wyrw, których na krakowskich ulicach również nie brakuje, trzeba by już zapłacić znacznie więcej.
Źródło: „Gazeta Wyborcza Kraków”
oprac. PD