
Czy artykuły na temat rzekomej korupcji b. wiceprezydenta Elbląga Tomasza Lewandowskiego z PO, które miały zdecydowany wpływ na wynik ubiegłorocznego referendum, zawierały wyssane z palca informacje? Czy dziennikarza wprowadzał w błąd obecny prezydent Elbląga Jerzy Wilk? Odpowiedź na te pytania ma dać proces toczący się przed elbląskim sądem rejonowym.
O naruszenie dóbr osobistych został pozwany Sebastian K., szef jednego z lokalnych serwisów internetowych. Były wiceprezydent Elbląga Tomasz Lewandowski skierował do sądu prywatny akt oskarżenia. Twierdzi, że dziennikarz pisał na jego temat nieprawdę. Chodzi m.in. o informacje o rzekomych powiązaniach rodzinnych Lewandowskiego i osób zatrudnionych w podległym mu Zarządzie Budynków Komunalnych oraz o okolicznościach, w jakich bratanica wiceprezydenta stała się właścicielką atrakcyjnego mieszkania w kamienicy przy ul. Traugutta.
Nie ma ugody
Po artykułach na ten temat (na początku ub. roku za wspomnianym portalem napisały o tym wszystkie lokalne media) sprawą zajęła się Prokuratura Rejonowa w Działdowie. W listopadzie ub. roku umorzyła jednak postępowanie. Śledczy doszli do wniosku, że do złamania prawa przez b. wiceprezydenta nie doszło. Żadnych nieprawidłowości nie potwierdziła także kontrola przeprowadzona w ZBK. Na pierwszej rozprawie sędzia Paweł Wewiórski namawiał strony do polubownego zakończenia sporu. Na ugodę jednak nie zgodził się Lewandowski. - Nie ma mowy! Ta sprawa ma tak bardzo negatywny dla mnie wymiar, że musi się zakończyć wyrokiem sądowym - powiedział nam przed wejściem na salę elbląskiego sądu.
Prezydent jest świadkiem
Pozwany dziennikarz na świadka powołał m.in. Jerzego Wilka, obecnego prezydenta Elbląga oraz Lecha Kraśniańskiego, jednego z organizatorów referendum, które doprowadziło do zmiany władzy w mieście (Kraśniański również kandydował na stanowisko prezydenta miasta).
Sebastian K. twierdzi, że ich zeznania są bardzo ważne dla wyjaśnienia sprawy, gdyż to właśnie od nich otrzymywał prawie wszystkie informacje na temat wiceprezydenta Lewandowskiego, które wykorzystywał potem w artykułach publikowanych w swoim portalu.
Lech Kraśniański ma być przesłuchiwany na rozprawie pod koniec lutego. W czwartek 16 grudnia zeznawał Jerzy Wilk. Co miał do powiedzenia nie wiadomo, bo sędzia wyłączył jawność i wyprosił dziennikarzy. Po wyjściu z sądu prezydent zasłonił się tajemnicą postępowania i nie chciał niczego komentować.
Sebastian K. też nie ujawnia co działo się na sali. W przysłanym nam oświadczeniu napisał m.in: "Jedyne co mogę powiedzieć to tyle, że oczywiście nie uważam abym złamał prawo w tych publikacjach - pisałem prawdę. Na ten czas tyle. Bardziej obszernym komentarzem podzielę się po wydanym przez sąd wyroku".
Grozi nawet więzienie
Dziennikarz odpowiada przed sądem z art. 212 KK: "Kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną nie mającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności, podlega grzywnie, karze ograniczenia albo pozbawienia wolności do roku. § 2. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w § 1 za pomocą środków masowego komunikowania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2".
źródło: gazeta.elblag.pl
Nie ma ugody
Po artykułach na ten temat (na początku ub. roku za wspomnianym portalem napisały o tym wszystkie lokalne media) sprawą zajęła się Prokuratura Rejonowa w Działdowie. W listopadzie ub. roku umorzyła jednak postępowanie. Śledczy doszli do wniosku, że do złamania prawa przez b. wiceprezydenta nie doszło. Żadnych nieprawidłowości nie potwierdziła także kontrola przeprowadzona w ZBK. Na pierwszej rozprawie sędzia Paweł Wewiórski namawiał strony do polubownego zakończenia sporu. Na ugodę jednak nie zgodził się Lewandowski. - Nie ma mowy! Ta sprawa ma tak bardzo negatywny dla mnie wymiar, że musi się zakończyć wyrokiem sądowym - powiedział nam przed wejściem na salę elbląskiego sądu.
Prezydent jest świadkiem
Pozwany dziennikarz na świadka powołał m.in. Jerzego Wilka, obecnego prezydenta Elbląga oraz Lecha Kraśniańskiego, jednego z organizatorów referendum, które doprowadziło do zmiany władzy w mieście (Kraśniański również kandydował na stanowisko prezydenta miasta).
Sebastian K. twierdzi, że ich zeznania są bardzo ważne dla wyjaśnienia sprawy, gdyż to właśnie od nich otrzymywał prawie wszystkie informacje na temat wiceprezydenta Lewandowskiego, które wykorzystywał potem w artykułach publikowanych w swoim portalu.
Lech Kraśniański ma być przesłuchiwany na rozprawie pod koniec lutego. W czwartek 16 grudnia zeznawał Jerzy Wilk. Co miał do powiedzenia nie wiadomo, bo sędzia wyłączył jawność i wyprosił dziennikarzy. Po wyjściu z sądu prezydent zasłonił się tajemnicą postępowania i nie chciał niczego komentować.
Sebastian K. też nie ujawnia co działo się na sali. W przysłanym nam oświadczeniu napisał m.in: "Jedyne co mogę powiedzieć to tyle, że oczywiście nie uważam abym złamał prawo w tych publikacjach - pisałem prawdę. Na ten czas tyle. Bardziej obszernym komentarzem podzielę się po wydanym przez sąd wyroku".
Grozi nawet więzienie
Dziennikarz odpowiada przed sądem z art. 212 KK: "Kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną nie mającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności, podlega grzywnie, karze ograniczenia albo pozbawienia wolności do roku. § 2. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w § 1 za pomocą środków masowego komunikowania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2".
źródło: gazeta.elblag.pl