UWAGA!

Bez działek życie byłoby szare i smutne

 Elbląg, Bez działek życie byłoby szare i smutne
(fot. nadesłana)

Położony w mieście Rodzinny Ogród Działkowy im. Pstrowskiego przy ul. Przyjaźni na ogół wydaje się cichy i spokojny. Elblążanie relaksują się tutaj i aż trudno uwierzyć, że od głównej ulicy dzieli ich tylko długi rząd domów. W sobotę (24 września) było tutaj wyjątkowo głośno...

A wszystko za sprawą nie byle jakiej rocznicy. Dokładnie 70 lat temu ówczesne władze miasta uznały działki za jeden z piętnastu ogrodów Elbląga. Jednak ich historia sięga szesnaście lat wstecz. Ogród powstał jeszcze za czasów niemieckich, dokładnie w 1930 roku (wówczas było tu 60 działek, obecnie jest ich 70). Co ciekawe, były one zaopatrzone w prąd. Z kronik stworzonych przez pierwszego powojennego prezesa ogrodu Jana Szwedy dowiadujemy się, że część drzew i krzewów przetrwała działania wojenne, jednak krótko po wojnie działki zaorano pługami w zaprzęgu konnym, a altanki rozbierano. Przyczynili się do tego sąsiadujący z ogrodem mieszkańcy, chcąc postawić na swoim podwórku chlewiki do hodowli inwentarza. Jednak krótko po tym ogród znów zaczął żyć swoim dawnym życiem. Od tego czasu minęło już 70 lat. Dziś działkowicze hucznie uczcili ten jubileusz.
       - Po wojnie działki zaczęli zajmować ludzie osiedlający się na przyległych do ogrodu ulicach, najwięcej było w posiadaniu lotników z Wileńszczyzny – mówi Ryszard Mikołajczyk, prezes Rodzinnego Ogrodu Działkowego im. Pstrowskiego. - W 1946 roku powstał zarząd, pierwszym prezesem został Jan Szweda. W 1966 roku powstała świetlica. Działkowicze nie mieli jeszcze wtedy dostępu do wody.
       Przedwojenni właściciele działek z dostępem do wody potrafili sobie poradzić. Na działkach budowali studnie. - Na dwóch działkach jeszcze takie studnie są – opowiada prezes ogrodu. - W 1968 roku wybudowano pięć studni z pompami, które istnieją do dziś. I są jeszcze czynne. W 1975 roku podjęto uchwałę o doprowadzeniu wody do wszystkich działek. Trwało dwa lata. W 1977 roku wodociąg był już gotowy i istnieje do dziś.
       Od czasów powojennych ogrodem zarządzało dziewięciu prezesów. Rekordzista prezesował 26 lat. Obecny jest prezesem już szósty rok. - W pierwszym roku mojej kadencji postanowiłem wyremontować świetlicę. Kilka lat temu zdecydowaliśmy się też na podłączenie prądu do wszystkich działek – mówi z dumą i dodaje, że działkowicze nie mają tutaj większych problemów i żyją ze sobą w zgodzie. - Nie mamy problemów z dzikami, jak to jest na innych działkach. Kradzieże też zdarzają się rzadko. Jedyny kłopot jest za miedzą, gdzie znajdują się dwie prywatne działki. Ludzie urządzają sobie tam śmietnisko, wyrzucają meble, niepotrzebne lodówki. Co roku zgłaszam ten problem Urzędowi Miasta i miasto robi z tym porządek.
       Ryszard Mikołajczyk podobnie jak inni działkowicze nie wyobraża sobie życia bez swojej działki. Gdy wraca zmęczony z pracy do domu, zawsze musi „wpaść” tam chociaż na chwilę - Spędzam na niej każdą wolną chwilę – mówi. - Działka jest dla mnie wszystkim. I warzywa mam i owoce i wypoczynek. Potrafię o godz. 18-19 przyjść z pracy i wybrać się na działkę. Działka mnie odpręża.
       - Działka to dla mnie ucieczka od szarej rzeczywistości – potwierdza słowa prezesa działkowicz, Bogdan Dzikowski. - Tutaj człowiek czuje się zupełnie inaczej. Poza tym

  Elbląg, Bez działek życie byłoby szare i smutne
(fot. nadesłana)

przyjaźnimy się z innymi działkowcami. Mamy wspaniałych sąsiadów. Nie ma między nami kłótni, wojen, jeden drugiemu pod górę nie robi. Spotykamy się na grillu, rozmawiamy ze sobą. Trzymamy się razem. Po prostu odpoczywamy i mimo, że praca na działce jest często bardzo ciężka, to wypoczywamy przy niej, przede wszystkim psychicznie – dodaje.
       Działki mają tę ogromną zaletę, że są rodzinne. - Zabieramy na działkę swoje wnuki – mówi Bogdan Dzikowski. - Dzieci bawią się, relaksują, kapią w basenikach, nie trzeba do Krynicy Morskiej jechać, tu też można się wykapać i opalić. Mimo, że jest to środek miasta, mamy ciszę i spokój, a każdy o swoją działkę dba jak może.
       Na pytanie, czy przez zimę będzie mu brakowało działki, pan Bogdan odpowiada: - Zimą też tutaj przychodzimy! Jakżeby inaczej. Tu zajrzymy, tam zajrzymy, jakąś kiełbaskę usmażymy. Mamy taki zwyczaj, ze jak jesteśmy na działce, to spoglądamy na wszystkie, sprawdzamy, czy wszędzie wszystko w porządku.
       Bogdan Dzikowski działkowcem jest od dziesięciu lat i nie wyobraża sobie, że kiedyś mógł nie mieć działki. - Dopiero dziesięć lat jestem działkowcem, a są wśród nas tacy, którzy mają tutaj działki niemal od ich zarania. Na przykład pani Irena, która jest zacnego wieku. Niestety starszych z każdym rokiem nam ubywa. Przybywa natomiast młodych działkowców.
      

dk

Najnowsze artykuły w dziale Społeczeństwo

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama