W 1997 roku pod redakcją Ryszarda Tomczyka ukazała się niezwykle ciekawa pozycja pt. „ …ocalić od zapomnienia” przedstawiająca w sposób pamiętnikarski losy pionierów Elbląga, którzy przybyli do zdobytego przez Sowietów Elbinga. Prawdziwy elblążanin, jeśli nie chce być „ słoikiem”, powinien przeczytać te wspomnienia, gdyż dopiero wtedy odnajdzie swoją obecną tożsamość. Lektura portElu i innych publikatorów, świadczy że krytykanci Elbląga nie mają zielonego pojęcia o potwornie trudnym okresie jego rozwoju. Śmiem twierdzić, że los, jaki spotkał tu przybyłych Polaków był nieporównywalnie cięższy od losu rodaków w innych miastach Polski pojałtańskiej.
Niech wstępem do wspomnień będą załączone przeze mnie zdjęcia. Zdjęcia dziewczynek na tle ruin Starego Miasta przypominają słynne zdjęcie z ruin Stalingradu. Datowane są na 1953 r ok, osiem lat po wojnie! Tak się żyło w centrum miasta, centrum, którego nie było.
A jakie były trudności? Dzieci bały się chodzić wieczorami po ciemnych wyburzonych ulicach, a szkół było kilka, w tym czasie była tylko jedna taksówka w mieście, komunikacja była słaba – sklepy głównie przy ówczesnej ul. 1 Maja . Aby zrobić zakupy, trzeba było z obrzeży miasta (tzw. „ kolonii”) dojść na piechotę po tzw. „czerwonej drodze” (obecna 12 Lutego ) zrobionej z kruszonej cegły starówki. Buty nie do umycia, a nogi czerwone po pachy…
Jakie były rozrywki? Oglądanie, jak kikuty frontonów starówki są rozbijane przez „gruchy” umieszczone na dźwigach, zabawy w wojnę, wskakiwanie do pociągu relacji "dworzec – Elbląg Zdrój", który kursował przez miasto po ul. Ratuszowej, jazda na poniemieckich nartach z narysowaną „gapą” na Dolince lub „Kapuście" (góra na pętli na Marymonckiej), później zawody lekkoatletyczne. Kiedyś jeden z kolegów przez głupotę dostał oszczepem w głowę…, była niezła sensacja. Ulubioną zabawą było przywiązywanie dużego psa na krótkim sznurku do klamki drzwi i ucieczka po zapukaniu. Co się działo w mieszkaniu lokatora, można sobie wyobrazić…Zaglądnie do grobowców na Agrykoli, gdzie w otwartych cynkowych trumnach leżały zwłoki z powyrywanymi złotymi zębami.
Jakie czasy, takie rozrywki. Dzisiaj w dobie Internetu wygląda to na horror. Ale tak się żyło. Niemniej wiele z tych dzieci wyrosło na porządnych Polaków, zdobyło wyższe studia, piastowało i zajmuje nadal wysokie stanowiska lub ma pozycje w biznesie.
Może ten felieton sprawi, że podzielą się swoimi wspomnieniami z dzieciństwa, które przyszło im przeżyć w byłym Festung Elbing po jego zasiedleniu. Być może portEl na swoich łamach zaproponuje przesyłanie wspomnień dzieci ówczesnych pionierów, jak upłynęło im dzieciństwo i młodość w zrujnowanym Elblągu.