Ludzie nie mają problemu z zabiciem psa, ich jedyny problem, to jak to ukryć - mówi Barbara Zarudzka, która uczestniczyła w ubiegłym roku w ponad setce interwencji dotyczących porzucenia lub znęcania się nad zwierzętami. Nam opowiada o tym, jak nieludzki potrafi być człowiek.
Jest Pani inspektorem OTOZ Animals i Warmińsko-Mazurskiego Stowarzyszenia Obrońców Praw Zwierząt. Pomaga Pani czworonogom, kiedy dzieje im się krzywda...
Barbara Zarudzka: - Ludzie bywają niewyobrażalnie okrutni. Kiedy zaczynałam działalność w stowarzyszeniu, zdawałam sobie z tego sprawę, ale to, co zobaczyłam, było przerażające. Czasami wyrządzają zwierzętom krzywdę z naprawdę błahych powodów, np: chcą wziąć nowego szczeniaczka. Nie zastanawiają się nad tym, że zwierzęta też czują ból, strach, że potrafią przewidywać.
Skąd sie bierze ta ludzka znieczulica, a czasami okrucieństwo wobec zwierząt?
- Na to pytanie chyba powinien odpowiedzieć jakiś psycholog. Ja mogę tylko opowiedzieć pewną historię. Jakieś dwa tygodnie temu przed Młynarami na polnej drodze leżał pies z workiem na głowie. Obok przejeżdżał autobus, wszyscy pasażerowie i kierowca widzieli tego psa. W autobusie wywiązała się dyskusja, że to nieludzkie, że tak nie można, ale nikt nie zatrzymał autobusu, nikt nie pomógł. Pies się udusił.
Dlaczego ludzie porzucają psy?
- Jeśli już uda nam się znaleźć właściciela porzuconego psa, to rzadko nam się tłumaczy. Najczęściej mówią, że pies im zginął albo został ukradziony. A my go znaleźliśmy przywiązanego drutem lub łańcuchem do drzewa w lesie. Pewien mężczyzna na swoją obronę powiedział nam, że przywiązał swojego jamnika blisko drogi, bo liczył na to, że ktoś go uratuje, że może jakiś myśliwy go weźmie, bo to przecież pies myśliwski. Skończyło się na tym, że jamnik wył przy drzewie przez 10 dni, cała wieś go słyszała, ale nikt nie pomógł. Kiedy go znaleźliśmy, był skrajnie wygłodzony i wycieńczony. Udało sie go jednak uratować i co najważniejsze, znaleźć nowy dom.
Jak często udaje się znaleźć właściciela porzuconego psa?
- Większości nie znajdujemy nigdy, ale czasami nam się poszczęści i nie tylko znajdujemy nieludzkiego właściciela, ale także doprowadzamy do jego ukarania. Publikujemy zdjęcia psów w internecie czy gazetach. Często okazuje się, że ktoś rozpoznał czworonoga i podał nazwisko właściciela. Za znęcanie się nad zwierzęciem grozi do dwóch lat pozbawienia wolności. Najczęściej kary wymierzane są w zawieszeniu, czyli mało dotkliwie, ale ważne, że w końcu są wymierzane.
Nie tylko ratujecie zwierzęta, ale także szukacie im nowych domów. To chyba nie jest łatwe zadanie?
- Nie jest łatwe, ale też nie aż tak trudne, jakby się mogło wydawać. Po prostu trzeba chcieć. Dlatego jeśli już ktoś musi oddać swojego przyjaciela, powinien postarać się o nowy dom dla niego. Połowa psów, które przebywają w elbląskim schronisku, ma za sobą czarny życiorys. Czasami udaje się przywrócić im wiarę w człowieka. Zdarza się jednak, że już zawsze są nieufne. Takie psy nie nadają się do adopcji, już do końca życia zostaną w schronisku. Nam przez dwa lata działalności udało się oddać do adopcji 200 psów, więc chyba można.
Warmińsko-Mazurskie Stowarzyszenie Obrońców Praw Zwierząt - tel. 788 754 409.
Barbara Zarudzka: - Ludzie bywają niewyobrażalnie okrutni. Kiedy zaczynałam działalność w stowarzyszeniu, zdawałam sobie z tego sprawę, ale to, co zobaczyłam, było przerażające. Czasami wyrządzają zwierzętom krzywdę z naprawdę błahych powodów, np: chcą wziąć nowego szczeniaczka. Nie zastanawiają się nad tym, że zwierzęta też czują ból, strach, że potrafią przewidywać.
Skąd sie bierze ta ludzka znieczulica, a czasami okrucieństwo wobec zwierząt?
- Na to pytanie chyba powinien odpowiedzieć jakiś psycholog. Ja mogę tylko opowiedzieć pewną historię. Jakieś dwa tygodnie temu przed Młynarami na polnej drodze leżał pies z workiem na głowie. Obok przejeżdżał autobus, wszyscy pasażerowie i kierowca widzieli tego psa. W autobusie wywiązała się dyskusja, że to nieludzkie, że tak nie można, ale nikt nie zatrzymał autobusu, nikt nie pomógł. Pies się udusił.
Dlaczego ludzie porzucają psy?
- Jeśli już uda nam się znaleźć właściciela porzuconego psa, to rzadko nam się tłumaczy. Najczęściej mówią, że pies im zginął albo został ukradziony. A my go znaleźliśmy przywiązanego drutem lub łańcuchem do drzewa w lesie. Pewien mężczyzna na swoją obronę powiedział nam, że przywiązał swojego jamnika blisko drogi, bo liczył na to, że ktoś go uratuje, że może jakiś myśliwy go weźmie, bo to przecież pies myśliwski. Skończyło się na tym, że jamnik wył przy drzewie przez 10 dni, cała wieś go słyszała, ale nikt nie pomógł. Kiedy go znaleźliśmy, był skrajnie wygłodzony i wycieńczony. Udało sie go jednak uratować i co najważniejsze, znaleźć nowy dom.
Jak często udaje się znaleźć właściciela porzuconego psa?
- Większości nie znajdujemy nigdy, ale czasami nam się poszczęści i nie tylko znajdujemy nieludzkiego właściciela, ale także doprowadzamy do jego ukarania. Publikujemy zdjęcia psów w internecie czy gazetach. Często okazuje się, że ktoś rozpoznał czworonoga i podał nazwisko właściciela. Za znęcanie się nad zwierzęciem grozi do dwóch lat pozbawienia wolności. Najczęściej kary wymierzane są w zawieszeniu, czyli mało dotkliwie, ale ważne, że w końcu są wymierzane.
Nie tylko ratujecie zwierzęta, ale także szukacie im nowych domów. To chyba nie jest łatwe zadanie?
- Nie jest łatwe, ale też nie aż tak trudne, jakby się mogło wydawać. Po prostu trzeba chcieć. Dlatego jeśli już ktoś musi oddać swojego przyjaciela, powinien postarać się o nowy dom dla niego. Połowa psów, które przebywają w elbląskim schronisku, ma za sobą czarny życiorys. Czasami udaje się przywrócić im wiarę w człowieka. Zdarza się jednak, że już zawsze są nieufne. Takie psy nie nadają się do adopcji, już do końca życia zostaną w schronisku. Nam przez dwa lata działalności udało się oddać do adopcji 200 psów, więc chyba można.
Warmińsko-Mazurskie Stowarzyszenie Obrońców Praw Zwierząt - tel. 788 754 409.
kojot