Dramatyczna sytuacja osób po przeszczepach, dla których zażywanie leków to żyć albo nie żyć, reforma oświaty i jej faktyczne koszty, a także zawłaszczanie rocznic – podczas spotkania z dziennikarzami Jerzy Wcisła oraz zaproszeni przez niego goście mówili o różnych, aktualnych sprawach.
Reforma mocno niedoinwestowana
Podczas spotkania z dziennikarzami mówiono m.in. o reformie oświaty.
- Minister edukacji zapewniała nas, że będzie ona bezkosztowa. Nie ma przekształceń bez pieniędzy, jest to niemożliwe – mówiła Irena Sokołowska, radna miejska z klubu Platformy Obywatelskiej, podczas dzisiejszego (5 września) spotkania. - Nasze placówki oświatowe otrzymały środki rzędu kilkunastu tysięcy złotych. Dyrektorzy placówek oświatowych mogli przygotować, w minimalnym stopniu, remonty, zakupić wyposażenie, taki sprzęt jak ławki czy krzesła. Pytanie jednak jest takie: co z gabinetami do prowadzenia lekcji przedmiotowych? Jest podstawa programowa, która musi być zrealizowana. To nie tylko same wykłady, ale w przypadku takich przedmiotów jak fizyka czy chemia, muszą istnieć pracownie, czyli zajęcia laboratoryjne, ćwiczenia, pokazy. To są naprawdę duże pieniądze. Wyposażenie takiej pracowni to wydatek rzędu 40 tys. zł.
Irena Sokołowska podkreślała, że w Elblągu reforma została przygotowana bardzo dobrze, ale i tak jej koszty są ogromne. A tracą na tym najmłodsi.
- W naszym mieście nie ma takiej sytuacji, żeby nauczyciele byli zwolnieni. Pan prezydent opracował program dobrowolnych odejść, jest to koszt ok. 3,6 mln zł. Chciałabym powiedzieć, skąd te pieniądze się wzięły. Samorząd ma obowiązek utrzymać średnie wynagrodzenia według stopnia awansu zawodowego. By uzyskać tę średnią, miasto skonsumowało środki na odprawy dla nauczycieli i pracowników administracji. Te pieniądze nie trafiły na zajęcia pozalekcyjne i sekcje sportowe. Prawo oświatowe mówi wyraźnie, że zajęcia pozalekcyjne mają się odbywać, ma ich być sporo, mają być sekcje sportowe, ale my, fizycznie, nie mamy na to pieniędzy – mówiła radna. - Ten program [dobrowolnych odejść – red.] jest dobry dla nauczycieli, ja tego nie podważam, ale za tym idą pieniądze, które mogłyby być wykorzystane dla dzieci. One są wykorzystane na odprawy. W tym momencie nie winię prezydenta, ale system, w jaki zostaliśmy uwikłani.
Sytuację finansową, związaną z reformą, którą PO nazywa "deformą oświaty", skomentował również Jerzy Wcisła, senator RP.
- Okazuje się, że w skali kraju Związek Nauczycielstwa Polskiego mówi o kosztach 1,5 mld zł, a pani minister daje 300 mln zł subwencji, 200 mln zł z rezerwy krajowej i załatwia sprawę w skali całego kraju. Czyli daje, maksimum, jedną trzecią poniesionych kosztów. Resztę muszą dołożyć samorządy – mówił Jerzy Wcisła.
Rząd uderza w słabszych
Na spotkanie w biurze senatorskim Jerzego Wcisły zaproszono również Iwonę Nowik, elblążankę po przeszczepie wątroby. To ona opowiedziała o tym, jak obecnie wygląda sytuacja osób, które muszą brać leki immunosupresyjne. Chronią one chorych przed odrzutem przeszczepionego organu.
- Musimy je brać codziennie, systematycznie, do końca życia. Poza nimi bierzemy bardzo dużo innych leków, osobiście biorę około 13 leków codziennie – tłumaczyła Iwona Nowik. - To, co Ministerstwo Zdrowia robi z cenami leków immunosupresyjnych, jest po prostu straszne. Od stycznia do września podrożały 758 razy. Najdroższy lek obecnie kosztuje 2427 zł i 13 gr - jest to cena, jaką musi zapłacić pacjent. W styczniu ten lek kosztował 3 zł i 20 gr. Dochodzi do bardzo tragicznej sytuacji, że ludzie, którzy czekają na przeszczepy zastanawiają się, czy ich będzie stać na wykup leków. Tak nie powinno być.
A są jeszcze inne wydatki.
- Ja jestem po przeszczepie wątroby, mój ośrodek transplantacyjny mieści się w Warszawie. Tego typu przeszczepy robi pięć szpitali w Polsce plus Centrum Zdrowia Dziecka. Co miesiąc muszę jeździć do Warszawy, bo nikt w Elblągu nie sprawdzi mi poziomu leków immunosupresyjnych. Leków, które pokazują, czy szykuje mi się odrzut, czy jestem w jego trakcie. My tego nie wyczuwamy, to wykazują badania – mówiła. - Żeby mój organizm nie wyczuwał obcego organu moja odporność jest maksymalnie niszczona. Co za tym idzie? Choroby. Od września do połowy marca jestem na antybiotykach.
Jak tłumaczyła Iwona Nowik ministerstwo proponuje używanie zamienników, leków generycznych, które są tańsze.
- Są to leki, których my, pacjenci, się boimy. Substancja czynna leku jest ta sama [jak w przypadku leków immunosupresyjnych – red.], ale my nie wiemy, jakie są uzupełniacze, jak organizm na nie zareaguje – wyjaśniała. - Zmiana leków bardzo często wiąże się z pobytem w szpitalu. Trzeba je nam "ustawić", trzeba nas "odtruć" z tych, które mamy, wprowadzić nowe i pilotować przez trzy tygodnie, zobaczyć, jak organizm reaguje, jak ustalić odpowiedni poziom leków. To nie jest zmiana witaminy C jednej firmy na witaminę C drugiej. To leki, które ratują nasze życie. Windują nam ceny, maksymalnie, jak tylko mogą, gro osób staje pod ścianą, bo nie ma wyboru. Są osoby, które spróbowały tych leków generycznych, w większości przypadków skończyło się to na pobycie w szpitalu i powrocie do dawnych leków.
Żeby rząd zauważył ich dramatyczną sytuacją pacjenci po przeszczepach protestowali przed Sejmem. Na 15 tys. osób w kraju, które są w takiej sytuacji, przyjechać mogło 100.
- W moim odczuciu ministerstwo uderza w małą grupę ludzi. My jesteśmy kropelką. Nie mamy tak potężnej siły, jak górnicy, którzy mogą zablokować pół miasta i powiedzieć "halo, my tu jesteśmy" – opowiadała Iwona Nowik. - Przyjechała nas garstka, ci, którzy mogli. Nikt z Ministerstwa Zdrowia nie pofatygował się, żeby z nami porozmawiać.
Obchody nie należą do partii
W trakcie spotkania z dziennikarzami Jerzy Wcisła odniósł się również do ostatniej rocznicy Porozumień Sierpniowych i klimatu, jaki panował podczas elbląskich obchodów.
- Uważamy, że ani Prawo i Sprawiedliwość, ani urzędnicy państwowi jak wojewoda, ani tym bardziej związek zawodowy Solidarność nie są właścicielami naszych rocznic narodowych. I nie można ich wykorzystywać do opowiadania o swoich poglądach politycznych – mówił senator. - Jeżeli słyszę, jak przewodniczący NSZZ Solidarność mówi, że "media sieją chaos, histeryczną propagandę, promują dziwaczne twory dziwaczne tworzy w rodzaju Komitetu Obrony Demokracji czy Obywatel RP", a wojewoda wychodzi i zamiast mówić o tych, do których adresowana jest ta uroczystość, mówi o programie 500 plus i że ten rząd należy popierać, to uważam, że takie wystąpienia nie powinny mieć miejsca. One godzą w tych ludzi, którzy ginęli w Grudniu '70 oraz w ten ruch Solidarność, który skupił wokół siebie 10 mln ludzi.
Podczas spotkania z dziennikarzami mówiono m.in. o reformie oświaty.
- Minister edukacji zapewniała nas, że będzie ona bezkosztowa. Nie ma przekształceń bez pieniędzy, jest to niemożliwe – mówiła Irena Sokołowska, radna miejska z klubu Platformy Obywatelskiej, podczas dzisiejszego (5 września) spotkania. - Nasze placówki oświatowe otrzymały środki rzędu kilkunastu tysięcy złotych. Dyrektorzy placówek oświatowych mogli przygotować, w minimalnym stopniu, remonty, zakupić wyposażenie, taki sprzęt jak ławki czy krzesła. Pytanie jednak jest takie: co z gabinetami do prowadzenia lekcji przedmiotowych? Jest podstawa programowa, która musi być zrealizowana. To nie tylko same wykłady, ale w przypadku takich przedmiotów jak fizyka czy chemia, muszą istnieć pracownie, czyli zajęcia laboratoryjne, ćwiczenia, pokazy. To są naprawdę duże pieniądze. Wyposażenie takiej pracowni to wydatek rzędu 40 tys. zł.
Irena Sokołowska podkreślała, że w Elblągu reforma została przygotowana bardzo dobrze, ale i tak jej koszty są ogromne. A tracą na tym najmłodsi.
- W naszym mieście nie ma takiej sytuacji, żeby nauczyciele byli zwolnieni. Pan prezydent opracował program dobrowolnych odejść, jest to koszt ok. 3,6 mln zł. Chciałabym powiedzieć, skąd te pieniądze się wzięły. Samorząd ma obowiązek utrzymać średnie wynagrodzenia według stopnia awansu zawodowego. By uzyskać tę średnią, miasto skonsumowało środki na odprawy dla nauczycieli i pracowników administracji. Te pieniądze nie trafiły na zajęcia pozalekcyjne i sekcje sportowe. Prawo oświatowe mówi wyraźnie, że zajęcia pozalekcyjne mają się odbywać, ma ich być sporo, mają być sekcje sportowe, ale my, fizycznie, nie mamy na to pieniędzy – mówiła radna. - Ten program [dobrowolnych odejść – red.] jest dobry dla nauczycieli, ja tego nie podważam, ale za tym idą pieniądze, które mogłyby być wykorzystane dla dzieci. One są wykorzystane na odprawy. W tym momencie nie winię prezydenta, ale system, w jaki zostaliśmy uwikłani.
Sytuację finansową, związaną z reformą, którą PO nazywa "deformą oświaty", skomentował również Jerzy Wcisła, senator RP.
- Okazuje się, że w skali kraju Związek Nauczycielstwa Polskiego mówi o kosztach 1,5 mld zł, a pani minister daje 300 mln zł subwencji, 200 mln zł z rezerwy krajowej i załatwia sprawę w skali całego kraju. Czyli daje, maksimum, jedną trzecią poniesionych kosztów. Resztę muszą dołożyć samorządy – mówił Jerzy Wcisła.
Rząd uderza w słabszych
Na spotkanie w biurze senatorskim Jerzego Wcisły zaproszono również Iwonę Nowik, elblążankę po przeszczepie wątroby. To ona opowiedziała o tym, jak obecnie wygląda sytuacja osób, które muszą brać leki immunosupresyjne. Chronią one chorych przed odrzutem przeszczepionego organu.
- Musimy je brać codziennie, systematycznie, do końca życia. Poza nimi bierzemy bardzo dużo innych leków, osobiście biorę około 13 leków codziennie – tłumaczyła Iwona Nowik. - To, co Ministerstwo Zdrowia robi z cenami leków immunosupresyjnych, jest po prostu straszne. Od stycznia do września podrożały 758 razy. Najdroższy lek obecnie kosztuje 2427 zł i 13 gr - jest to cena, jaką musi zapłacić pacjent. W styczniu ten lek kosztował 3 zł i 20 gr. Dochodzi do bardzo tragicznej sytuacji, że ludzie, którzy czekają na przeszczepy zastanawiają się, czy ich będzie stać na wykup leków. Tak nie powinno być.
A są jeszcze inne wydatki.
- Ja jestem po przeszczepie wątroby, mój ośrodek transplantacyjny mieści się w Warszawie. Tego typu przeszczepy robi pięć szpitali w Polsce plus Centrum Zdrowia Dziecka. Co miesiąc muszę jeździć do Warszawy, bo nikt w Elblągu nie sprawdzi mi poziomu leków immunosupresyjnych. Leków, które pokazują, czy szykuje mi się odrzut, czy jestem w jego trakcie. My tego nie wyczuwamy, to wykazują badania – mówiła. - Żeby mój organizm nie wyczuwał obcego organu moja odporność jest maksymalnie niszczona. Co za tym idzie? Choroby. Od września do połowy marca jestem na antybiotykach.
Jak tłumaczyła Iwona Nowik ministerstwo proponuje używanie zamienników, leków generycznych, które są tańsze.
- Są to leki, których my, pacjenci, się boimy. Substancja czynna leku jest ta sama [jak w przypadku leków immunosupresyjnych – red.], ale my nie wiemy, jakie są uzupełniacze, jak organizm na nie zareaguje – wyjaśniała. - Zmiana leków bardzo często wiąże się z pobytem w szpitalu. Trzeba je nam "ustawić", trzeba nas "odtruć" z tych, które mamy, wprowadzić nowe i pilotować przez trzy tygodnie, zobaczyć, jak organizm reaguje, jak ustalić odpowiedni poziom leków. To nie jest zmiana witaminy C jednej firmy na witaminę C drugiej. To leki, które ratują nasze życie. Windują nam ceny, maksymalnie, jak tylko mogą, gro osób staje pod ścianą, bo nie ma wyboru. Są osoby, które spróbowały tych leków generycznych, w większości przypadków skończyło się to na pobycie w szpitalu i powrocie do dawnych leków.
Żeby rząd zauważył ich dramatyczną sytuacją pacjenci po przeszczepach protestowali przed Sejmem. Na 15 tys. osób w kraju, które są w takiej sytuacji, przyjechać mogło 100.
- W moim odczuciu ministerstwo uderza w małą grupę ludzi. My jesteśmy kropelką. Nie mamy tak potężnej siły, jak górnicy, którzy mogą zablokować pół miasta i powiedzieć "halo, my tu jesteśmy" – opowiadała Iwona Nowik. - Przyjechała nas garstka, ci, którzy mogli. Nikt z Ministerstwa Zdrowia nie pofatygował się, żeby z nami porozmawiać.
Obchody nie należą do partii
W trakcie spotkania z dziennikarzami Jerzy Wcisła odniósł się również do ostatniej rocznicy Porozumień Sierpniowych i klimatu, jaki panował podczas elbląskich obchodów.
- Uważamy, że ani Prawo i Sprawiedliwość, ani urzędnicy państwowi jak wojewoda, ani tym bardziej związek zawodowy Solidarność nie są właścicielami naszych rocznic narodowych. I nie można ich wykorzystywać do opowiadania o swoich poglądach politycznych – mówił senator. - Jeżeli słyszę, jak przewodniczący NSZZ Solidarność mówi, że "media sieją chaos, histeryczną propagandę, promują dziwaczne twory dziwaczne tworzy w rodzaju Komitetu Obrony Demokracji czy Obywatel RP", a wojewoda wychodzi i zamiast mówić o tych, do których adresowana jest ta uroczystość, mówi o programie 500 plus i że ten rząd należy popierać, to uważam, że takie wystąpienia nie powinny mieć miejsca. One godzą w tych ludzi, którzy ginęli w Grudniu '70 oraz w ten ruch Solidarność, który skupił wokół siebie 10 mln ludzi.
mw