Tak się zastanawiam, czy ktokolwiek pomyślał, że wysłanie tych maskotek przekracza koszty wyprodukowania i kupna takich zabawek na miejscu plus koszty bardziej konstruktywnego wsparcia? Czy nie lepiej organizować zbiórki i opłacać kupno zabawek na miejscu (czyli dawać pracę na miejscu) oraz przy okazji finansować np. edukację dzieci, do których te zabawki mają trafic? A tak ckliwi Europejczycy poprawiają sobie samoocenę wysyłając na inny kontynent śmieci, przeważnie polyestrowe śmieci.