"Sosnowe wzgórze", "Armagedon", "Shaman", "Hash" czy inne nie przeniosą w inny wymiar, nie spowodują, że problemy znikną, a świat będzie piękniejszy. Nie służą do przewidywania pogody na dzień następny, nie objawią również cząstki Boga, chociaż tak głoszą niektóre ulotki. Mogą za to wywołać wymioty, biegunkę, obniżyć samopoczucie i zatruć organizm. Eksperymentowanie z tzw. dopalaczami często kończy się w szpitalu. Czasami na ratunek jest za późno...
Nadkom. Marek Cieślak mówił o tym, czym są narkotyki, jaka odpowiedzialność karna grozi za ich posiadanie i sprzedaż.
- I nie jest ważne, czy znajdziemy przy tobie kilogram czy pół grama narkotyku. Odpowiedzialność za jego posiadanie i tak jest – mówił do młodych. - A czy wskazanie komuś miejsca, w którym można zaopatrzyć się w narkotyk, jest karalne? Pewnie, że tak. Można i za to "beknąć" - kontynuował nadkom. Marek Cieślak. - A każde wejście w konflikt z prawem zostawia ślad – podkreślał policjant. - Teraz nie myślicie o przyszłości, ale taka plama na życiorysie sprawia, że szanse na zdobycie pracy spadają.
Młodzież mogła zobaczyć, jak wyglądają testery do wykrywania narkotyków w organizmie.
Nadkom. Marek Cieślak mówił też o dopalaczach, czyli środkach zastępczych, które często przyjmują nazwy aromatyczne np. "Sosnowe wzgórze", niepokojące np. "Armagedon" lub mylnie kojarzące się z narkotykiem np. "Hash" czy "Crank". Etykieta z napisem "nie do spożycia" nie odstrasza młodych ludzi, którzy specyfiki palą, wąchają, połykają. W nadziei na "niezły odlot".
- Przepisy nie zabraniają sprzedaży takich środków, jak płyn do mycia naczyń czy płyn do czyszczenia toalet. Są one tańsze od tzw. dopalaczy i też trujące. Czemu więc nikt ich nie spożywa – przewrotnie pytał uczniów. - Efekt byłby ten sam – zatrucie organizmu i pobyt w szpitalu.
Dopalacze to środki nie do użytku. Ktoś młodym ludziom wmówił, że to coś dobrego i przyjemnego. Coś, co da im szansę odlotu – to już odpowiedź nadkom. Marka Cieślaka na pytanie dziennikarzy. - Takie spotkania, jak to dzisiejsze pokazują że młodzi doskonale orientują się w cenach, wiedzą jaki środek i w jaki sposób trzeba przyjąć pomimo ostrzeżeń producenta, że nie ponosi on odpowiedzialności za ćpanie kadzidełka czy wchłanianie podpałki do drewna. Nigdy się jednak nie przyznają, że sami próbowali dopalaczy – zauważa policjant. - Zawsze jest "ja nie brałem, ale mam kolegę, który próbował".
Czy takie pogadanki prowadzone przez policjanta i przedstawiciela sanepidu trafiają do młodych ludzi?
- To trudny przekaz – przyznaje Marek Jarosz, szef Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Elblągu. - Oni myślą, że będą wiecznie młodzi i zdrowi. Perspektywa zawału czy zatrucia środkami toksycznymi – to dla nich trudne do pojęcia. Trzeba więc tych młodych ludzi trochę zszokować, wstrząsnąć nimi – stwierdza. - Są oczywiście cwaniacy, którzy nadal będą myśleli, że nikt im nie podskoczy. Są jednak i tacy, którzy zauważają, po przykładach, że w realu – nie w grze komputerowej – rozgrywają się dramaty, a czasami też tragedie. Widzą, że niezniszczalność jest tylko pozorna, że tzw. dopalacze są niebezpieczne.
- To próba apelowania do rodzącej się w młodych ludziach dorosłości – mówi o pogadankach szef elbląskiego sanepidu. - Aby zaczęli dokonywać odpowiedzialnych wyborów.
Na temat dopalaczy rozmowy prowadzone są także z rodzicami uczniów.
- Nie ma chyba rodziców, którzy nawet nie otarli się o temat dopalaczy – twierdzi Marek Jarosz. - Jest przecież o tym głośno w mediach. Ale nam chodzi o wzbudzenie w nich zainteresowania własnym dzieckiem – kontynuuje. - Czy wiemy gdzie i z kim przebywa? Na co wydaje pieniądze? Co robi, gdy siedzi przed komputerem?
Marek Jarosz przyznaje ze smutkiem, że wszystkich punktów, w których młodzi ludzie zaopatrują się w tzw. dopalacze nie uda się zlikwidować. W Elblągu problem dotyczy jednego sklepu, ale największym rynkiem jest Internet. - Dlatego trzeba zlikwidować popyt – stwierdza.
W walce z "pachnącym domkiem" elbląski sanepid też nie ustaje.
- Toczy się postępowanie prokuratorskie, ale tym razem w kontekście spowodowania zagrożenia zdrowia i życia poprzez wprowadzanie do obrotu środków zastępczych – wyjaśnia Marek Jarosz.
Dopalacze oferta śmierci
To wspólna kampania policji i sanepidu. Od listopada odbyło się 30 spotkań w szkołach gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych, w których wzięły udział 732 osoby. Celem tych działań jest podnoszenie świadomości prawnej i zdrowotnej w kwestiach związanych z zażywaniem środków odurzających i dopalaczy. Dzięki funduszom ze Starostwa Powiatowego w Elblągu, policjanci wspólnie z funkcjonariuszami elbląskiej Straży Granicznej i sanepidem, stworzyli 5 tysięcy ulotek, które sukcesywnie trafiają do placówek oświatowych, urzędów, a co najważniejsze - do rodziców i dzieci. Informują o tym, gdzie szukać pomocy, ale i wiadomości nt. dopalaczy. Przeczytaj też.