Znali się od dziecka, ale o wspólnym życiu zdecydowali w 1945 roku, gdy minęła zawierucha wojenna. - Ile było wówczas ślubów, tak ludzie cieszyli się z odzyskanej wolności - wspominają państwo Kaliksta i Stanisław Bąkowscy z Elbląga, którzy jutro (11 lutego) obchodzą 63. rocznicę zawarcia związku małżeńskiego.
Pani Kaliksta i pan Stanisław mieszkali we wsi Niechocin koło Działdowa. Znali się od dziecka, bo byli sąsiadami. Na ślub zdecydowali się w lutym 1945 roku, gdy było wiadomo, że wojna się kończy.
- W czasie okupacji ja pracowałam jako krawcowa i „obszywałam” Niemców - wspomina pani Kaliksta. - Mąż przymusowo kopał okopy dla Niemców w Mikołajkach. Potem trafił do obozu w Działdowie, z którego uciekł. Gdy dotarł do domu, ukrywał się a to w stajni, a to w szopie. Matka płakała i przed sąsiadami udawała, że nie wie, co się z nim dzieje.
Państwo Kaliksta i Stanisław Bąkowscy wzięli ślub 11 lutego 1945 roku.
- Ile w tym czasie było wesel - wspomina pani Kaliksta. - Tak ludzie cieszyli się z odzyskanej wolności.
Pani Kaliksta miała 21 lat, a jej mąż - 24.
- Ja to już byłam „starą panną” - śmieje się dziś pani Kaliksta.
Bąkowscy zamieszkali we wsi Sarnowo. Mieli gospodarstwo rolne. Hodowali trzodę, mieli konia i 7 hektarów ziemi. Pan Stanisław został kierownikiem sklepu, pani Kaliksta nadal szyła. Wychowywali troje dzieci - dwóch synów i córkę Urszulę.
- Gdy okazało się, że żadne z nas nie zostanie na gospodarstwie, rodzice postanowili sprzedać ziemię - mówi córka, pani Urszula. - I tak w 1972 roku przeprowadziliśmy się do Elbląga. Mama nadal zajmowała się krawiectwem, tata był brygadzistą. Tak, żyjąc spokojnie, w zdrowiu doczekali 63. rocznicy ślubu. Nadal są żywotni i aktywni, mimo zaawansowanego wieku - mama ma już 84 lata, a tata - 87. Liczymy, że zostaną z nami przynajmniej do „setki”.
Państwo Bąkowscy mają siedmioro wnucząt i czworo prawnucząt.
- Na dziadka zawsze można liczyć, by zrobił na przykład zakupy, a babcia zadziwia sprawnością przy opiece nad prawnuczkami - dodaje pani Kasia, wnuczka. - Grała nawet z moją córeczką Bogusią w piłkę.
Jaka jest recepta na tak długie życie razem?
- Jak jest miłość, to reszta układa się sama - kwituje pan Stanisław. - Kochaniem można pokonać wszystko.
- W czasie okupacji ja pracowałam jako krawcowa i „obszywałam” Niemców - wspomina pani Kaliksta. - Mąż przymusowo kopał okopy dla Niemców w Mikołajkach. Potem trafił do obozu w Działdowie, z którego uciekł. Gdy dotarł do domu, ukrywał się a to w stajni, a to w szopie. Matka płakała i przed sąsiadami udawała, że nie wie, co się z nim dzieje.
Państwo Kaliksta i Stanisław Bąkowscy wzięli ślub 11 lutego 1945 roku.
- Ile w tym czasie było wesel - wspomina pani Kaliksta. - Tak ludzie cieszyli się z odzyskanej wolności.
Pani Kaliksta miała 21 lat, a jej mąż - 24.
- Ja to już byłam „starą panną” - śmieje się dziś pani Kaliksta.
Bąkowscy zamieszkali we wsi Sarnowo. Mieli gospodarstwo rolne. Hodowali trzodę, mieli konia i 7 hektarów ziemi. Pan Stanisław został kierownikiem sklepu, pani Kaliksta nadal szyła. Wychowywali troje dzieci - dwóch synów i córkę Urszulę.
- Gdy okazało się, że żadne z nas nie zostanie na gospodarstwie, rodzice postanowili sprzedać ziemię - mówi córka, pani Urszula. - I tak w 1972 roku przeprowadziliśmy się do Elbląga. Mama nadal zajmowała się krawiectwem, tata był brygadzistą. Tak, żyjąc spokojnie, w zdrowiu doczekali 63. rocznicy ślubu. Nadal są żywotni i aktywni, mimo zaawansowanego wieku - mama ma już 84 lata, a tata - 87. Liczymy, że zostaną z nami przynajmniej do „setki”.
Państwo Bąkowscy mają siedmioro wnucząt i czworo prawnucząt.
- Na dziadka zawsze można liczyć, by zrobił na przykład zakupy, a babcia zadziwia sprawnością przy opiece nad prawnuczkami - dodaje pani Kasia, wnuczka. - Grała nawet z moją córeczką Bogusią w piłkę.
Jaka jest recepta na tak długie życie razem?
- Jak jest miłość, to reszta układa się sama - kwituje pan Stanisław. - Kochaniem można pokonać wszystko.
Państwu Bąkowskim życzymy dalszych długich lat wspólnego życia w zdrowiu i szczęściu.
A