I oto mamy świat bez dzieci. W wyśmiewanym PRLu ludzie żyli w nieporównywalnie gorszych warunkach - byli ubożsi materialnie, mieszkali w karłowatych mieszkankach, ograniczeni w swobodach, z bardzo skąpym dostępem do środków higienicznych ale mieli większą wiarę w przyszłość i sens życia i dawali to życie następnym pokoleniom. Dziś komfort życia jest o niebo wyższy, towarów w bród, dostęp do lekarzy i szpitali na znacznie wyższym poziomie, higiena, żłobki, przedszkola, 800+ i inne dodatki.... Ale wielu młodych ludzi nie chce dzieci. Nie chcą trudu. Nie chcą macieżyństwa. To pokoleniowe samolubstwo
Tylko weź pod uwagę że w słusznie minionej epoce rodzina potrafiła utrzymać się z jednej pensji, nie było szału bo też nie było towarów ale z jednej pensji dało się wyżyć. Dziś z pensji ledwo opłacisz mieszkanie z drugiej kupisz jedzenie i w zasadzie kończy ci się pieniądz i liczysz żeby starczyło do kolejnej wypłaty. Taki stan bardzo "zachęca" do posiadania dzieci. Dodatkowo dzisiejsza młodzież zachowuje się i jest traktowana jak dzieci w podstawówce, ograniczono im odpowiedzialność, stres życia do minimum, ich życie organizują i opłacają rodzice. Z takim podejściem nie ma co liczyć, że wyrosną z nich samodzielni odpowiedzialni ludzie, zdolni do założenia rodziny.