UWAGA!

O historii elbląskiego krótkofalarstwa

 Elbląg, Piotr Krupski SQ4MIK,
Piotr Krupski SQ4MIK, fot. nadesłana

- Pochodzę z rodziny, w której było trzech krótkofalowców oraz jedna radiotelegrafistka. Jako dziecko byłem zafascynowany wszelkiego rodzaju sprzętem elektronicznym, w tym radiowym – wspomina Piotr Krupski SQ4MIK, autor opublikowanej niedawno Historii Krótkofalarstwa w Elblągu.

- Zacznijmy ogólnie: czym jest krótkofalarstwo?

- Jest to dość obszerne pojęcie. Najprościej rzecz ujmując, krótkofalarstwo to amatorskie nawiązywanie łączności za pomocą fal radiowych, ale byłoby to zbyt duże uproszczenie. Istnieje kilka bardziej i mniej oficjalnych definicji krótkofalarstwa. W ramach tego hobby mieści się wiele obszarów działania, np. konstruowanie sprzętu radiowego, budowanie anten, łączność ratunkowa, zawody krótkofalarskie. Samo wspomniane wcześniej nawiązywanie łączności może się odbywać na wiele sposobów: telegraficznie, fonią, emisjami cyfrowymi, poprzez satelity, a nawet przez odbicie fal radiowych od Księżyca. Jest więc w czym wybierać.

 

- Skąd pomysł na napisanie takiej książki?

- 18 kwietnia 2020 r., z okazji Światowego Dnia Krótkofalowca, miało się odbyć spotkanie krótkofalowców w Muzeum Archeologiczno-Historycznym w Elblągu. Podczas tego spotkania jeden z kolegów miał przedstawić przygotowaną przez siebie prezentację o krótkofalarstwie w Elblągu i nie tylko. Do imprezy niestety nie doszło z powodu epidemii koronawirusa. Wtedy doszedłem do wniosku, że warto spisać tę historię, aby była ona zawsze dostępna dla zainteresowanych. Pisanie zajęło mi pół roku.

 

- O jakich wydarzeniach związanych z krótkofalarstwem w Elblągu możemy się dowiedzieć z publikacji?

- W opracowaniu nie skoncentrowałem się na ogólnej historii krótkofalarstwa w Polsce, którą można znaleźć w wielu artykułach i książkach. Skupiłem się tylko na własnym podwórku. Nie ma tu także indywidualnych biografii elbląskich krótkofalowców. Niejeden z nich ma lub miał duże osiągnięcia, ale nie chciałem jednak nikogo faworyzować lub niechcący pominąć. „Historia krótkofalarstwa w Elblągu” opisuje wydarzenia odnoszące się do całej naszej elbląskiej społeczności krótkofalowców. Takich wydarzeń było sporo, począwszy od akcji dyplomowych poświęconych rocznicom założenia Elbląga, poprzez działalność klubów krótkofalarskich, licznych akcji krótkofalowców-harcerzy, a kończąc na powstałym pod koniec ubiegłego roku przemienniku w Elblągu. Historia krótkofalarstwa w Elblągu sięga początku lat 50. XX w., a kończy się na wydarzeniach mających swoje miejsce w grudniu 2020 r. Jest tego naprawdę sporo, zachęcam do przeczytania.

 

- A jak zaczęła się Pana osobista przygoda z krótkofalarstwem?

- Pochodzę z rodziny, w której było trzech krótkofalowców oraz jedna radiotelegrafistka. Jako dziecko byłem zafascynowany wszelkiego rodzaju sprzętem elektronicznym, w tym radiowym. Zasypiałem nawet z małym odbiornikiem włożonym pod poduszkę. Początkowo nasłuchiwałem komercyjnych stacji radiowych na falach długich, średnich i krótkich. Z tamtego okresu mam piękną kolekcję kart nasłuchowych od tych stacji. Miłym wspomnieniem jest odczytanie mojego listu i emisję zagranej przeze mnie muzyki na antenie Radio România Internaţional z okazji 90. rocznicy powstania tej rozgłośni. Swoją pierwszą łączność wykonałem pod znakiem klubowym SP2PHA w Stegnie. Niedługo później przystąpiłem do egzaminu państwowego i zostałem licencjonowanym krótkofalowcem.

 

- Żeby zostać krótkofalowcem, nie wystarczy sprzęt, trzeba też przejść egzamin? Jak to wygląda w praktyce?

- Sprzęt oczywiście jest bardzo ważny, ale zda się on na nic, jeśli osoba go obsługująca nie będzie miała odpowiedniej wiedzy, umiejętności i uprawnień. Wiedzę można zdobyć na różne sposoby. Choćby poprzez specjalne strony internetowe. Dobrze jest też mieć podstawy wyniesione ze szkoły w zakresie elektroniki czy języka obcego. Bardzo przydaje się język angielski. Umiejętności można ćwiczyć w klubach krótkofalarskich. Najbliższy znajduje się w Stegnie. Tam pod okiem uprawnionego krótkofalowca-instruktora można nawet nawiązywać łączności radiowe, przygotowując się do egzaminu. Właśnie podczas egzaminu w części praktycznej jest między innymi symulacja takiej łączności. Musi się ona odbyć zgodnie z określonymi zasadami, z użyciem krótkofalarskiego slangu, kodów Q i prawidłowym literowaniem znaków. Wcześniej jednak jest część pisemna, obejmująca wiedzę z zakresu elektrotechniki, przepisów BHP przy urządzeniach elektrycznych i radiowych, historii krótkofalarstwa, przepisów i procedur operatorskich. Po pozytywnym zdaniu egzaminu otrzymuje się świadectwo operatora urządzeń radiowych w służbie amatorskiej, na podstawie którego występuje się o pozwolenie radiowe. Egzaminy takie przeprowadza Urząd Komunikacji Elektronicznej.

 

- Nie dla każdego będą jasne pojawiające się przy imionach i nazwiskach krótkofalowców oznaczenia, np. właśnie SQ4MIK. Czym one są?

- Krótkofalowcy rzadko używają nazwisk. Rozpoznajemy się po imieniu i znaku wywoławczym. Znak ten składa się z prefiksu, cyfry i sufiksu. Znak krótkofalarski jest indywidualny w skali świata. Prefiks określa kraj. Dla Polski obowiązują prefiksy: HF, SN, SO, SP, SQ, SR i 3Z. Z kolei cyfra określała kiedyś okręg wywoławczy, czyli z jakiej części Polski jest krótkofalowiec. Ponieważ Elbląg na przestrzeni lat był w różnych województwach, mamy dziś krótkofalowców z cyfrą 2 lub 4 w znaku. Obecnie nie mamy już okręgów wywoławczych w Polsce, więc może to być dowolna cyfra. Jednak większość krótkofalowców podchodzi do tego tematu tradycyjnie. I wreszcie na końcu znaku jest sufiks, czyli dowolna kombinacja liter. Mój znak wywoławczy to SQ4MIK.

 

- Proszę opowiedzieć coś o sobie i o Pana związkach z Elblągiem. Wiem, że istotną rolę w Pana życiu odgrywa muzyka.

- Od urodzenia mieszkam w Elblągu. Swego czasu bardzo interesowałem się historią naszego miasta. Ponieważ grałem wówczas muzykę elektroniczną, nagrałem płytę „Elbing 1904”. To było takie moje subiektywne przedstawienie muzyką historii przedwojennego Elbląga. Ciekawostką były sample pochodzące wprost z naszego miasta. Obecnie nie gram już muzyki elektronicznej, przesiadłem się na inny instrument. Tradycją w mojej rodzinie było granie na cymbałach wileńskich. Mój dziadek, jeszcze przed wojną, był znakomitym cymbalistą. Niedaleko Wilna mieszkał jego wujek, który nauczył go grać na tym instrumencie. Dziadek po wojnie przez wiele lat nie grał. Dopiero na emeryturze powrócił do swojego muzycznego zamiłowania. Był znakomitym muzykiem. Od razu zaczął zajmować pierwsze miejsca na ogólnopolskich festiwalach muzyki ludowej. Dopiero 20 lat po śmierci dziadka poszedłem w jego ślady. Zamówiłem cymbały u lutnika i sam nauczyłem się grać. Poznałem wielu wspaniałych ludzi, niektórzy znali jeszcze mojego dziadka. Wystąpiłem na wielu festiwalach. W 2019 r. otrzymałem "Basztę" - nagrodę główną Ogólnopolskiego Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu Dolnym. To największa i najstarsza tego typu impreza w Polsce. Można powiedzieć, że zostałem najlepszym muzykiem ludowym w Polsce.

 

- Na koniec: gdzie można przeczytać Pana książkę?

- Książka ukazała się wyłącznie w wersji elektronicznej. W ten sposób chciałem dotrzeć do jak największej liczby czytelników. Myślę, że się udało, bo już w tej chwili jest ponad 600 pobrań. Otrzymuję wiele e-maili, książka cieszy się popularnością wśród krótkofalowców.

 

Książkę można pobrać tutaj.

rozmawiał Tomasz Bil

Najnowsze artykuły w dziale Społeczeństwo

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama