
Dlaczego dawniej wodociągi były drewniane? Dlaczego fundamenty murów obronnych zostały nienaruszone, ale i dotąd nieodkryte? Pytali uczniowie I Liceum Ogólnokształcącego w Elblągu, a odpowiadała archeolog Grażyna Nawrolska, która prowadzi badania na modernizowanym odcinku drogi wojewódzkiej nr 503, w pobliżu Placu Słowiańskiego. Zobacz zdjęcia.
- To świetny pomysł, by rozbudzić zainteresowanie młodzieży historią. Historią Elbląga, ale i związkiem z regionem, z małą Ojczyzną – wyjaśniała Adrianna Adamek- Świechowska, polonistka w I Liceum Ogólnokształcącym. - Dlatego zaproponowałam pani Iwonie Żmijewskiej, która uczy historii, by znalazła chętną klasę, by spotkać się z panią archeolog przy tym wykopie. Ja wzięłam klasę, która jest mi najbliższa - matematyczno-fizyczną, zaś pani Iwona przyszła z klasą humanistyczną. Młodzież przyszła z zaciekawieniem – zapewniała nauczycielka. - Niektórzy nawet nie byli świadomi tego, że taki wykop jest. Przyszli przekonać się, że warto tu zaglądać.
O historii miasta i badaniach archeologicznych opowiadała dr Grażyna Nawrolska, która na elbląskiej archeologii „zjadła zęby”.
- Elbląg w średniowieczu miał mury obronne, dokładnie dwa pierścienie, które otaczały miasto, ale one znajdowały się po drugiej stronie ulicy – wskazywała młodym słuchaczom. - Ten element tu i ten, który nie wiem tak naprawdę, co przedstawia, są z okresu nowożytnego, czyli zaczęły być budowane w końcu XVI wieku. W ub. r. element obronny, również z tego okresu, odkryliśmy vis a vis poczty. Natomiast widoczna tu konstrukcja drewniana to wodociąg, który przebiegał w stronę dzisiejszej ul. 1 Maja i zaopatrywał w wodę Stare Miasto.

- Tu przebiegała fosa, a nad nią prawdopodobnie mostek i po nim zostały słupy – kontynuowała pani archeolog. - To są jednak wstępne ustalenia. W trakcie kopania może okazać się coś innego więc podchodzę do tych spraw ostrożnie. Zachowała się natomiast bardzo ładnie więźba dachowa , na niej oparte są deski z daszku – to o wodociągu.
Uczniowie chcieli wiedzieć: Jak to się stało, że do tej pory tego nie odkryto?
- Tu była jezdnia – wyjaśniała Grażyna Nawrolska, ale zaraz cofnęła się dalej do historii Elbląga. - W końcu XVIII wieku, w roku 1777, piorun uderzył w wieżę kościoła św. Mikołaja i pożar przerzucił się na znajdujący się naprzeciwko ratusz. Ratusz się spalił. W związku z tym, że miasto było otoczone fortyfikacjami i zaczęło się robić ciasno, pomyślano, że nadarza się okazja, by je powiększyć i przenieść centrum. Postanowiono wyburzyć wszystkie obronne elementy wokół i otworzyć miasto na zewnątrz. Zaczęto rozbierać fortyfikacje, które obiegały i Stare, i Nowe Miasto, a także Wyspę Spichrzów i rozbudowywać Elbląg w kierunku wschodnim. Ratusz wybudowano tutaj [Pl. Słowiański – red.], ale w 1945 r. został on spalony i – niestety - rozebrany. A tu do czasów II wojny światowej było centrum - wskazywała. - Teren Pl. Słowiańskiego nie był zabudowany więc jak rozebrali fortyfikacje to fundamenty zasypali ziemią i zrobili tu plac targowy.
Ziemia, można powiedzieć, lekko przykryła historię. Wystarczył metrowy wykop i już oczom ekipy modernizującej drogę wojewódzką nr 503 ukazały się skarby z przeszłości.
- Nie wiem, jak te elementy głębiej wchodzą w dół, ale metr to jest minimum – dodała Grażyna Nawrolska. – Niestety, zaczyna woda wybijać więc postaramy się tylko punktowo stopę fundamentu uchwycić.
Dalej, pani archeolog opowiadała młodym o – no, niestety – niezbyt higienicznym trybie życia dawnych elblążan.
- Te fortyfikacje ceglano-kamienne otaczały fosy wypełnione wodą. Można sobie więc wyobrazić, jak tam życie biologiczne musiało kwitnąć – mówiła dr Nawrolska. - Przecież do fos wyrzucano różne śmieci, a w miejscu obok czerpano wodę! Zarazki pływały i z nimi był na pewno ogromny problem. Wybuchające epidemie i zarazy to nie była żadna kara boska tylko, najnormalniej w świecie, powodowały je warunki higieniczne.
Młodzież chciała też wiedzieć dlaczego dawniej budowano wodociągi drewniane? Nie rozpadały się?
- Nie. Wydrążone drewniane rury były okładane nieprzepuszczalną warstwą gliny – wyjaśniała pani archeolog.
A bakterie? – dopytywali licealiści.
- Na bakterie specjalnie nie zwracano uwagi – śmiała się Grażyna Nawrolska. – Pod koniec wieku XIII, pomiędzy dzisiejszym Muzeum a Biblioteką, nakazano zabić wszystkie otwory okienne od strony kanału, żeby nie wyrzucano śmieci przez okno. Bo kawałek dalej była główna studnia miasta! Ze źródeł pisanych wiemy, że zalecano picie do 8 litrów piwa dziennie, żeby się zdezynfekować.
Z tego wniosek, że przemysł browarniczy w mieście kwitł.
- Browarnicy to jedni z bogatszych ludzi w mieście, oprócz kupców – wskazywała na historię dr Nawrolska. - Piwo elbląskie, właściwie od średniowiecza, było bardzo znane i cenione. Produkowano je na użytek wewnętrzny, ale i na eksport. Zresztą sprowadzano także inne marki np. z Lubeki, z Norwegii.
Młodzież z zainteresowaniem przysłuchiwała się niecodziennej lekcji historii.
- Zawsze to jakaś różnica między lekcją w terenie a normalnymi lekcjami – przyznał Maciej Strąk. – To, co mówiła pani archeolog było bardzo ciekawe. Chodzę do klasy humanistycznej i wybrałem ją dla historii, a nie dla języka polskiego – dodał z uśmiechem.