To, że Elbląg się zmienia, widzi każdy. Powstały nowe gmachy sportowe, tu i ówdzie pojawiło się więcej zieleni a w centrum miasta trwają prace nad przebudową jezdni. Wszystko zmierza w dobrym kierunku i wydawać by się mogło, że może być tylko lepiej...
Jednak pod pewnymi względami miasto (a raczej jego mieszkańcy) nie uległo zmianie. Od dawna wiadomym było, że lubimy sobie ułatwiać życie. Czasem przejdziemy przez ulicę w miejscu bez sygnalizacji świetlnej, innym razem przejdziemy przez jezdnię mimo wyraźnie widocznego czerwonego światła ale wszelkie rekordy bije bezmyślne przechodzenie przez teren budowy (mimo iż, co warto zaznaczyć, był odpowiednio odgrodzony). I w takiej sytuacji trzeba zadać sobie pytanie: dlaczego tak się dzieje? Czy to przez pośpiech, przez fakt, że tak jest wygodnie czy może w grę wchodzi coś zupełnie innego... głupota? Chyba tak, bo jak inaczej nazwać ryzykowanie zdrowiem (a czasem także i życiem) tylko po to, by przejść kilka kroków mniej? A potem dziwimy się, że tyle jest wypadków i zrzucamy winę na kierowców twierdząc, że to oni za szybko jechali. Pieszy to też uczestnik ruchu i na nim również spoczywa odpowiedzialność za to, co może się stać. Jak ma się zachować kierowca, któremu nagle pieszy „wyrośnie spod ziemi” tuż przed maską samochodu? Pozostają ułamki sekund na reakcję, a jak wiemy to stanowczo za mało. Nie może być tak, że tylko kierowca zawsze jest winny (od razu spieszę z wyjaśnieniami - wypadki, w których czynnikiem głównym jest alkohol to zupełnie inna kategoria). Czasem wystarczy trochę ruszyć głową. Przecież to nic nie kosztuje...
Jest jeszcze inna kwestia, która zasługuje na chwilę uwagi. Choć niektórzy mogą twierdzić, że to cuchnąca sprawa, jest ona wbrew pozorom istotna. Mowa tu o utrzymaniu zieleni miejskiej w należytym stanie, czyli... w zieleni. Wszyscy lubimy wyjść na spacer w piękny słoneczny dzień. Chodzimy do parków, nad kanał czy do lasu. Wszyscy zgodzimy się jednak, że nie można się cieszyć piękną pogodą i przyjemnymi promieniami słońca, gdy co chwilę trzeba patrzeć pod nogi. Wszystko po to, by nie trafić na psie odchody. Wiem, że to temat omijany z daleka, nie wiem tylko dlaczego. Problem nie zniknie, gdy przestanie się o nim mówić.
Kiedy wychodzę na spacer z psem, zawsze biorę ze sobą zapas worków, by posprzątać po swoim pupilu. Ostatnio czuję jakbym walczył z wiatrakami, bo chociaż spełniam swój obywatelski obowiązek, masa innych ludzi tego nie robi a potem chórem głoszą hasła typu „w parkach nie da się bezpiecznie przejść metra bez wdepnięcia w g...” czy „gdyby inni sprzątali, to by tego nie było”. Mam wrażenie, że większość właścicieli psów nie wie, że posiadanie czworonoga to oprócz przyjemności także obowiązki. Owszem, kiedy chodzę z psem po parku, zdarza się, że jakiś właściciel puszcza psa luzem, żeby „wybiegał się”, ale dziwnie się składa, że kiedy taki piesek się załatwia, jego właściciel odwraca wzrok i ignoruje ten fakt. Po chwili nagle przypomina sobie o pupilu i woła go do siebie jakby nic się nie stało. Jeszcze trochę i nie będzie gdzie chodzić na spacery.
Czy tego właśnie chcemy? Czy Elbląg ma być dalej zanieczyszczany w ten sposób?
Jest jeszcze inna kwestia, która zasługuje na chwilę uwagi. Choć niektórzy mogą twierdzić, że to cuchnąca sprawa, jest ona wbrew pozorom istotna. Mowa tu o utrzymaniu zieleni miejskiej w należytym stanie, czyli... w zieleni. Wszyscy lubimy wyjść na spacer w piękny słoneczny dzień. Chodzimy do parków, nad kanał czy do lasu. Wszyscy zgodzimy się jednak, że nie można się cieszyć piękną pogodą i przyjemnymi promieniami słońca, gdy co chwilę trzeba patrzeć pod nogi. Wszystko po to, by nie trafić na psie odchody. Wiem, że to temat omijany z daleka, nie wiem tylko dlaczego. Problem nie zniknie, gdy przestanie się o nim mówić.
Kiedy wychodzę na spacer z psem, zawsze biorę ze sobą zapas worków, by posprzątać po swoim pupilu. Ostatnio czuję jakbym walczył z wiatrakami, bo chociaż spełniam swój obywatelski obowiązek, masa innych ludzi tego nie robi a potem chórem głoszą hasła typu „w parkach nie da się bezpiecznie przejść metra bez wdepnięcia w g...” czy „gdyby inni sprzątali, to by tego nie było”. Mam wrażenie, że większość właścicieli psów nie wie, że posiadanie czworonoga to oprócz przyjemności także obowiązki. Owszem, kiedy chodzę z psem po parku, zdarza się, że jakiś właściciel puszcza psa luzem, żeby „wybiegał się”, ale dziwnie się składa, że kiedy taki piesek się załatwia, jego właściciel odwraca wzrok i ignoruje ten fakt. Po chwili nagle przypomina sobie o pupilu i woła go do siebie jakby nic się nie stało. Jeszcze trochę i nie będzie gdzie chodzić na spacery.
Czy tego właśnie chcemy? Czy Elbląg ma być dalej zanieczyszczany w ten sposób?