
Miały oryginalne zabawki, codziennie chodziły do szkoły, grały, śmiały się i bawiły, jednak ich życie tylko pozornie wolne było od niebezpieczeństw i trosk. O tym, że życie małych dzieci w średniowieczu nie należało do łatwych w filii nr 6 Biblioteki Elbląskiej przy ulicy Słonecznej opowiadała elbląska archeolog Grażyna Nawrolska.
Temat poświęcony wnukom i dziadkom w średniowieczu nie był przypadkowy. Przez ostatnie dni świętowaliśmy Dzień Babci i Dziadka. Jak wyglądało życie wnucząt w wiekach średnich? Otóż już od samych narodzin czyhało na nie mnóstwo niebezpieczeństw.
– Ze względu na złe warunki życia i brak higieny śmiertelność wśród dzieci była bardzo duża – opowiadała Grażyna Nawrolska podczas wczorajszego (22 stycznia) spotkania. - Powodowało to, że połowa dzieci nie dożywała trzeciego roku życia.
O braku higieny świadczy fakt, iż pierwsza kąpiel małego dziecka miała miejsce dopiero w czterdziestym dniu życia. Życia nie ułatwiało im także owijanie w płócienne taśmy, które krępowały ruchy i przegrzewały je. Rodzice byli przeświadczeni, że w taki sposób zapewniają dziecku bezpieczeństwo, jednak dla niego była to prawdziwa męczarnia. Niektóre aspekty życia małych dzieci nie odbiegały jednak zbytnio od dzisiejszych trendów i mód.
– Piętnastowieczna ikonografia daje nam wiedzę o tym, że średniowieczne dzieci uczyły się chodzenia przy specjalnie zrobionych chodzikach – mówiła archeolog. - Czasami nakładano im do tego celu szelki.
Dzieciństwo małego dziecka nie mogłoby istnieć bez zabawek. Wykopaliska pokazują, że dzieci w średniowieczu posiadały ich całe mnóstwo. Drewniane koniki, bączki, kusze, łódeczki z kory, skarbonki czy drewniane grzechotki czyniły bogatszym życie każdego malca. A jak ubierano małe dzieci, gdy wyszły już z powijaków?
– Gdy zaczynały już chodzić, ubierano je w długie sukienki, niezależnie od płci. Dopiero w XVII wieku stroje dzieci przypominały stroje dorosłych – mówi archeolog.
Już od siódmego roku życia dzieci były przyzwyczajane do pracy. Musiały także chodzić do szkoły. Zamożniejsze pobierały prywatne lekcje. Większość chodziła jednak do szkół, których było w Elblągu aż cztery. Jedna z nich mieściła się przy ulicy Rybackiej 9, była to szkoła parafialna przy kościele św. Mikołaja. Dzieci notowały zadania na specjalnych woskowych tabliczkach. Podobne tabliczki stosowano do innych celów.
– W Elblągu znaleziono aż 28 takich tabliczek, cztery z nich były to tabliczki uczniowskie – dodaje Grażyna Nawrolska. - Niektóre z nich przeznaczone były do transakcji handlowych.
Niewiele niestety można powiedzieć o relacjach między wnukami i dziadkami w czasach średniowiecznych. Z prostego powodu.
– Średnia życia ówczesnych kobiet wynosiła 20-30 lat – mówi archeolog. - Czy zdążyły więc zostać babciami? Ci dziadkowie, którym udawało się dożyć starości, z pewnością pomagali rodzicom w wychowywaniu dzieci. Można to stwierdzić na podstawie zachowanych średniowiecznych obrazów. Nie da się niestety zbyt wiele powiedzieć o relacjach wnucząt i dziadków tamtych czasów.
– Ze względu na złe warunki życia i brak higieny śmiertelność wśród dzieci była bardzo duża – opowiadała Grażyna Nawrolska podczas wczorajszego (22 stycznia) spotkania. - Powodowało to, że połowa dzieci nie dożywała trzeciego roku życia.
O braku higieny świadczy fakt, iż pierwsza kąpiel małego dziecka miała miejsce dopiero w czterdziestym dniu życia. Życia nie ułatwiało im także owijanie w płócienne taśmy, które krępowały ruchy i przegrzewały je. Rodzice byli przeświadczeni, że w taki sposób zapewniają dziecku bezpieczeństwo, jednak dla niego była to prawdziwa męczarnia. Niektóre aspekty życia małych dzieci nie odbiegały jednak zbytnio od dzisiejszych trendów i mód.
– Piętnastowieczna ikonografia daje nam wiedzę o tym, że średniowieczne dzieci uczyły się chodzenia przy specjalnie zrobionych chodzikach – mówiła archeolog. - Czasami nakładano im do tego celu szelki.
Dzieciństwo małego dziecka nie mogłoby istnieć bez zabawek. Wykopaliska pokazują, że dzieci w średniowieczu posiadały ich całe mnóstwo. Drewniane koniki, bączki, kusze, łódeczki z kory, skarbonki czy drewniane grzechotki czyniły bogatszym życie każdego malca. A jak ubierano małe dzieci, gdy wyszły już z powijaków?
– Gdy zaczynały już chodzić, ubierano je w długie sukienki, niezależnie od płci. Dopiero w XVII wieku stroje dzieci przypominały stroje dorosłych – mówi archeolog.
Już od siódmego roku życia dzieci były przyzwyczajane do pracy. Musiały także chodzić do szkoły. Zamożniejsze pobierały prywatne lekcje. Większość chodziła jednak do szkół, których było w Elblągu aż cztery. Jedna z nich mieściła się przy ulicy Rybackiej 9, była to szkoła parafialna przy kościele św. Mikołaja. Dzieci notowały zadania na specjalnych woskowych tabliczkach. Podobne tabliczki stosowano do innych celów.
– W Elblągu znaleziono aż 28 takich tabliczek, cztery z nich były to tabliczki uczniowskie – dodaje Grażyna Nawrolska. - Niektóre z nich przeznaczone były do transakcji handlowych.
Niewiele niestety można powiedzieć o relacjach między wnukami i dziadkami w czasach średniowiecznych. Z prostego powodu.
– Średnia życia ówczesnych kobiet wynosiła 20-30 lat – mówi archeolog. - Czy zdążyły więc zostać babciami? Ci dziadkowie, którym udawało się dożyć starości, z pewnością pomagali rodzicom w wychowywaniu dzieci. Można to stwierdzić na podstawie zachowanych średniowiecznych obrazów. Nie da się niestety zbyt wiele powiedzieć o relacjach wnucząt i dziadków tamtych czasów.
dk