Mecz Concordii Elbląg z Widzewem Łódź nie mógł się gorzej zacząć dla gospodarzy. Już w pierwszej minucie Michał Lewandowski wpakował piłkę do własnej bramki. Concordia zdołała odrobić straty i wyjść na prowadzenie po bramkach Edila de Souzy i Mateusza Szmydta. Niestety, Widzew zdołał doprowadzić do remisu. Pomarańczowo - czarni zdobyli cenny punkt w walce o utrzymanie.Concordia Elbląg - Widzew Łódź 2:2 (1:1).
Mogą czuć niedosyt po meczu z Widzewem Łódź piłkarze Concordii Elbląg. Pomarańczowo - czarni mieli bardzo duże szanse na to, aby w spotkaniu z rywalem z „czuba tabeli” odnieść zwycięstwo. Skończyło się na remisie, ale cieszy punkt zdobyty w walce o utrzymanie się w III lidze.
Przez cała pierwszą połowę Concordia musiała gonić wynik. Już w 1. minucie spotkania Michał Lewandowski, po dośrodkowaniu widzewiaka Mateusza Michalskiego, nieszczęśliwie główkował i piłka wylądowała w bramce gospodarzy.
Goście chcieli podwyższyć wynik, ale w obronie Concordii dobre zawody rozgrywał Sebastian Kopeć i Edil de Souza. Warto zwrócić uwagę na łatwość, z jaką piłkarze Widzewa przechodzili do ataku. W 6. minucie prostopadłe podanie uruchomiło Adama Radwańskiego, który jednak strzelał niecelnie. W 25. minucie łodzianie mieli doskonałą sytuację do strzelenia bramki. Daniel Mąka dośrodkowywał do Adama Radwańskiego, który główkował niecelnie.
W miarę upływu czasu coraz większe zagrożenie pod bramką Widzewa tworzyli piłkarze Concordii. W 37. minucie oglądaliśmy bardzo ładną, składną akcję gospodarzy zakończoną niecielnym strzałem Adama Dudy. Byłaby to najładniejsza akcja pomarańczowo – czarnych w pierwszej połowie meczu, gdyby nie bramka Edila de Souzy, która miała paść kilka minut później.
Obrońca gospodarzy na chwilę przed końcem pierwszej części spotkania pokazał, że w polu karnym może skutecznie wykorzystywać szanse strzeleckie. Zaczęło się od rzutu rożnego wykonywanego przez Mateusza Gołębiewskiego, bramkarz Widzewa wybił piłkę, do której dopadł Sebastian Kopeć, podał do Edila, który technicznym strzałem pokonał Macieja Humerskiego. Piłka jeszcze zdążyła się odbić od słupka, czym zupełnie zmyliła bramkarza gości.
Na drugą połowę Concordia wyszła żądna krwi. Michała Lewandowskiego zmienił Mateusz Szmydt i, jak się okazało kilka minut później, to było wejście smoka. Najpierw jednak bramkę próbowali strzelić Hubert Otręba i Edil de Souza. W 52. minucie Mateusz Szmydt przejął podanie w polu karnym, strzelił, piłka odbiła się od słupka i wpadła do widzewskiej bramki. Przed meczem taki rezultat można by nazwać sensacją, ale z przebiegu gry to Concordia zasługiwała na zwycięstwo. Widzew po stracie bramki próbował wyrównać, ale przez kilkanaście minut niewiele z tego wynikało. Głownie dlatego, że goście grali bardzo niedokładnie. Concordia atakowała. W 71. minucie po rzucie wolnym Mateusza Gołębiewskiego minimalnie obok słupka strzelił Michał Kiełtyka.
Punkt dla Widzewa uratował w 78. minucie Daniel Mąka, który dobił strzał kolegi z drużyny. Chwilę później boisko opuścił Marcin Nowak, który za faul na Michale Kiełtyce obejrzał drugą żółtą (i w konsekwencji czerwoną) kartkę. Gospodarze nie wykorzystali jednak gry w przewadze, chociaż groźne sytuacje sobie stwarzali. W 86. minucie Martin Strach podawał do Mateusza Szmydta, którego strzał trafił w słupek.
Przed meczem remis można by wziąć w ciemno. Ale z przebiegu gry Concordia była zespołem lepszym i można ubolewać, że straciła dwa punkty. Z drugiej strony pomarańczowo – czarni zdobyli ważny punkt w drodze do utrzymania się w III lidze.
Przed Concordią Elbląg teraz dwa mecze wyjazdowe: z Pelikanem Łowicz (9 kwietnia) i Lechią Tomaszów Mazowiecki (14 kwietnia). W Elblągu zespół Łukasza Nadolnego będziemy mogli zobaczyć dopiero 23 kwietnia, kiedy podejmie kolejny zespół z „czuba tabeli” - rezerwy warszawskiej Legii.
Concordia Elbląg – Widzew Łódź 2:2 (1:1) 0:1 Lewandowski 1 min. (bramka samobójcza), 1:1 Edil de Souza 45 min., 2:1 Szmydt 53 min., 2:2 Mąka 78 min.
Concordia Elbląg: Pogorzelec – Gołębiewski, Edil de Souza Barros, Kopeć, Lewandowski (46' Szmydt), Burzyński, M. Pelc (62' P. Pelc), Pietroń, Kiełtyka, Otręba, Duda (69' Strach)
Przez cała pierwszą połowę Concordia musiała gonić wynik. Już w 1. minucie spotkania Michał Lewandowski, po dośrodkowaniu widzewiaka Mateusza Michalskiego, nieszczęśliwie główkował i piłka wylądowała w bramce gospodarzy.
Goście chcieli podwyższyć wynik, ale w obronie Concordii dobre zawody rozgrywał Sebastian Kopeć i Edil de Souza. Warto zwrócić uwagę na łatwość, z jaką piłkarze Widzewa przechodzili do ataku. W 6. minucie prostopadłe podanie uruchomiło Adama Radwańskiego, który jednak strzelał niecelnie. W 25. minucie łodzianie mieli doskonałą sytuację do strzelenia bramki. Daniel Mąka dośrodkowywał do Adama Radwańskiego, który główkował niecelnie.
W miarę upływu czasu coraz większe zagrożenie pod bramką Widzewa tworzyli piłkarze Concordii. W 37. minucie oglądaliśmy bardzo ładną, składną akcję gospodarzy zakończoną niecielnym strzałem Adama Dudy. Byłaby to najładniejsza akcja pomarańczowo – czarnych w pierwszej połowie meczu, gdyby nie bramka Edila de Souzy, która miała paść kilka minut później.
Obrońca gospodarzy na chwilę przed końcem pierwszej części spotkania pokazał, że w polu karnym może skutecznie wykorzystywać szanse strzeleckie. Zaczęło się od rzutu rożnego wykonywanego przez Mateusza Gołębiewskiego, bramkarz Widzewa wybił piłkę, do której dopadł Sebastian Kopeć, podał do Edila, który technicznym strzałem pokonał Macieja Humerskiego. Piłka jeszcze zdążyła się odbić od słupka, czym zupełnie zmyliła bramkarza gości.
Na drugą połowę Concordia wyszła żądna krwi. Michała Lewandowskiego zmienił Mateusz Szmydt i, jak się okazało kilka minut później, to było wejście smoka. Najpierw jednak bramkę próbowali strzelić Hubert Otręba i Edil de Souza. W 52. minucie Mateusz Szmydt przejął podanie w polu karnym, strzelił, piłka odbiła się od słupka i wpadła do widzewskiej bramki. Przed meczem taki rezultat można by nazwać sensacją, ale z przebiegu gry to Concordia zasługiwała na zwycięstwo. Widzew po stracie bramki próbował wyrównać, ale przez kilkanaście minut niewiele z tego wynikało. Głownie dlatego, że goście grali bardzo niedokładnie. Concordia atakowała. W 71. minucie po rzucie wolnym Mateusza Gołębiewskiego minimalnie obok słupka strzelił Michał Kiełtyka.
Punkt dla Widzewa uratował w 78. minucie Daniel Mąka, który dobił strzał kolegi z drużyny. Chwilę później boisko opuścił Marcin Nowak, który za faul na Michale Kiełtyce obejrzał drugą żółtą (i w konsekwencji czerwoną) kartkę. Gospodarze nie wykorzystali jednak gry w przewadze, chociaż groźne sytuacje sobie stwarzali. W 86. minucie Martin Strach podawał do Mateusza Szmydta, którego strzał trafił w słupek.
Przed meczem remis można by wziąć w ciemno. Ale z przebiegu gry Concordia była zespołem lepszym i można ubolewać, że straciła dwa punkty. Z drugiej strony pomarańczowo – czarni zdobyli ważny punkt w drodze do utrzymania się w III lidze.
Przed Concordią Elbląg teraz dwa mecze wyjazdowe: z Pelikanem Łowicz (9 kwietnia) i Lechią Tomaszów Mazowiecki (14 kwietnia). W Elblągu zespół Łukasza Nadolnego będziemy mogli zobaczyć dopiero 23 kwietnia, kiedy podejmie kolejny zespół z „czuba tabeli” - rezerwy warszawskiej Legii.
Concordia Elbląg – Widzew Łódź 2:2 (1:1) 0:1 Lewandowski 1 min. (bramka samobójcza), 1:1 Edil de Souza 45 min., 2:1 Szmydt 53 min., 2:2 Mąka 78 min.
Concordia Elbląg: Pogorzelec – Gołębiewski, Edil de Souza Barros, Kopeć, Lewandowski (46' Szmydt), Burzyński, M. Pelc (62' P. Pelc), Pietroń, Kiełtyka, Otręba, Duda (69' Strach)
Sebastian Malicki