UWAGA!

Chce zdobyć Koronę Maratonów Świata

 Elbląg, Daniel Penk po pobiciu życiówki w maratonie w Tokio
Daniel Penk po pobiciu życiówki w maratonie w Tokio (fot. archiwum prywatne)

Pochodzący z Elbląga Daniel Penk ma szansę zostać 45. Polakiem, który ukończył sześć największych maratonów na świecie. Do realizacji tego celu brakuje mu jedynie startu w Londynie. - Cztery razy próbowałem, ale nie miałem szczęścia w losowaniu. Zostałem więc biegaczem organizacji charytatywnej, dla której muszę uzbierać 1,5 tysiąca funtów, by wystartować – mówi Daniel, który liczy na pomoc w zbiórce.

Daniel Penk ma 39 lat, urodził się w Elblągu, tu kończył podstawówkę i szkołę średnią. Studiował w Danii, obecnie mieszka w Gdańsku, gdzie pracuje w duńskiej korporacji jako inżynier sieci.

- Z Elblągiem cały czas jestem mocno związany, tutaj mam rodzinę, często rodzinne miasto odwiedzam – mówi Daniel, który amatorsko uprawia bieganie od czterech lat, a w ciągu ostatnich dwóch sezonów wziął udział w pięciu z sześciu najważniejszych maratonów na świecie – w Berlinie, Tokio, Chicago, Bostonie i Nowym Jorku, ustanawiając rekord życiowy na tym dystansie poniżej trzech godzin. Do zdobycia światowej korony maratonów pozostał mu tylko start w Londynie – 26 kwietnia. A to nie taka prosta sprawa, o czym mówi w rozmowie z portEl.pl

 

Rafał Gruchalski: - Możesz zostać 45. Polakiem, który zdobył Abbott World Marathon Majors, czyli wziąć udział w sześciu największych maratonów na świecie. Po co Ci to?

Daniel Penk: - To realizowanie własnych marzeń, które pojawiły się dwa lata temu. Biegam od czterech lat i cały czas szukam motywacji do dalszego biegania. Start w serii Abbott World Marathon Majors była jedną z takich motywacji.

 

- Maratony z serii Abbott World Marathon Majors to bardzo oblegane przez biegaczy imprezy. Niełatwo w nich wystartować. Jak Ci się to udało?

- Kryteria są różne. W niektórych jest tylko losowanie z relatywnie małymi szansami, by się udało. Ja zacząłem aplikować do Londynu i Tokio. Do Londynu się nie udało, ale z Tokio przyszła wiadomość, że mnie wylosowali. I to wtedy, kiedy już nawet nie bardzo pamiętałem, że się tam zapisywałem. Radość była ogromna, choć to było w czasie, kiedy moja żona była w zaawansowanej ciąży i nie mogła lecieć w tak daleką podróż. To był ciężki moment, bo Asia jest historykiem sztuki, znawcą komiksu japońskiego i zawsze o takim wyjeździe marzyła. Ustaliliśmy jednak, że pojadę na zawody sam.

Maraton w Tokio jest w lutym, więc musiałem się do niego przygotować jesienią i zimą. Treningi były dość ciężkie, ale czułem się bardzo dobrze przygotowany do tego startu i warunków pogodowych panujących wówczas w Japonii. Pobiłem swoją życiówkę i po raz pierwszy zszedłem poniżej trzech godzin w maratonie. Radość była wielka! Trzy godziny to granica, do której pokonania dąży wielu biegaczy i nie wszystkim się udaje...

Ten wynik dał mi potem przepustkę do udziału w maratonach w Bostonie, Chicago i Nowym Jorku. W Berlinie było losowanie, nie miałem w nim szczęścia, ale była dodatkowa pula dla biegaczy za dodatkową opłatą na cele charytatywne. Problem w tym, że takie miejsca też szybko się rozchodzą, dlatego czuwałem jednocześnie przy dwóch komputerach i trzech telefonach, by z tej okazji skorzystać. Udało się!

Najtrudniej jest z maratonem w Londynie. Próbowałem już cztery razy i nigdy mnie nie wylosowali. Kryteria czasowe są tylko dla osób, które są rezydentami w Wielkiej Brytanii. A jedna trzecia miejsc jest przeznaczona dla biegaczy, którzy reprezentują różne organizacje charytatywne. To bardzo popularna forma udziału w zawodach w Wielkiej Brytanii czy USA, w Polsce jeszcze niezbyt znana i rozumiana. Postanowiłem z niej skorzystać, bo chcę zamknąć serię najważniejszych światowych maratonów w tym roku.

 

- Co musisz zrobić, by wystartować w Londynie?

- Zebrać 1500 funtów. To najniższa stawka z możliwych, ale i tak spora. Zebrane środki w całości przechodzą na konto fundacji, która musiała mnie zaakceptować jako biegacza i być na liście organizatorów maratonu. Będę reprezentował fundację ACTSA, która działa na rzecz równości i wolności w Republice Południowej Afryki. Zdaję sobie sprawę, że to w Polsce może odległy temat, ale biegacze nie mają możliwości wyboru, na jaką organizację zbierają, a ta idea jest bliska mojemu sercu. Postanowiłem podjąć wyzwanie. Co prawda zbiórkę zacząłem późno, ale liczę na pomoc wielu osób dobrej woli.

 

- A jeśli Ci się nie uda zebrać tych 1500 funtów?

- Jeśli nie zbiorę całej kwoty, to oczywiście dołożę z własnych środków, by pobiec w Londynie. Mam nadzieję, że znajomi i nieznajomi odpowiedzą na moją prośbę, bo – podkreślam – to nie są pieniądze dla mnie, ale służą szczytnemu celowi – w tym wypadku pomocy mieszkańcom RPA. Wszystkie pozostałe kwestie związane ze startem opłacam sam – przelot, pobyt, zakwaterowanie. Podjęcie decyzji o rozpoczęciu zbiórki charytatywnej wcale nie było łatwe. Nie jestem osobą, która z natury lubi prosić o pomoc, zwłaszcza o pieniądze. Zobaczymy, jak będzie...

 

- A propos pieniędzy. Twoje wyjazdy sporo Ciebie i rodzinę kosztują. Warto?

- Pieniądze na te podróże pochodzą z naszych oszczędności, które mamy z żoną. Często jedziemy razem, ja zaliczam bieg lokalny, a potem razem zwiedzamy. To jest wpisane w tryb naszego życia. Żona nie biega, ale mocno mnie wspiera i dopinguje, a przede wszystkim pozwala znaleźć czas na bieganie. Startując w tak dużych maratonach można przeżyć inspirującą przygodę i pomóc też innym. To jest coś naprawdę fajnego.

 

- Pochodzisz z Elbląga, ale na co dzień mieszkasz i pracujesz w Gdańsku. Masz cały czas kontakt z rodzinnym miastem?

- W Elblągu się urodziłem, przez większą część mojego życia tu mieszkałem. Od 5 lat mieszkam w Gdańsku, mieszkałem i studiowałem też w Danii. W Elblągu często bywam, tu mieszka moja rodzina, dużo mnie z rodzinnym miastem wiąże.

Chodziłem do sportowej szkoły podstawowej nr 3, moim wychowawcą i mentorem był Pan Jacek Licznerski, który do dzisiaj tam pracuje i który zaszczepił we mnie chęć do biegania. Trafiłem tam na rewelacyjnych nauczycieli, na przykład pana Czesława Nagy, co doceniam po latach. W podstawówce startowałem w zawodach lekkoatletycznych, w szkole średniej pochłonął mnie unihokej, który mocno wówczas się w Elblągu rozwijał. Przyjeżdżali do nas Szwedzi, by uczyć nas taktyki gry. Zdobyliśmy z kolegami dwukrotnie brązowy medal mistrzostw Polski w tej dyscyplinie, graliśmy jak równy z równym z drużynami z południa Polski, gdzie ogromne tradycje ma tradycyjny hokej.

  Elbląg, Daniel Penk nadal jest mocno związany z Elblągiem
Daniel Penk nadal jest mocno związany z Elblągiem (fot. Anna Dembińska)

W Gdańsku pracuję w duńskiej korporacji, jestem inżynierem sieci. Po pobycie w Skandynawii staram się także tu ma miejscu szukać swojego hygge, jak mówią Duńczycy (śmiech).

 

- W maratonach zacząłeś startować dopiero cztery lata temu... Skąd ten pomysł?

- Zaczęło się od półmaratonu. Po sześciu treningach stwierdziłem, że sobie wystartuję na takim dystansie. To oczywiście było głupie. Dobiegłem chyba siłą woli i dzięki temu, że brat mnie dociągnął do mety. Tydzień kulałem, okupiłem start kontuzją, która mnie wiele nauczyła. Nie zniechęciłem się, ale zacząłem rozsądnie trenować, najpierw pod okiem Radka Dudycza, medalisty mistrzostw Polski, który prowadził zajęcia przygotowujące do startu w maratonie w Gdańsku. I tam właśnie był mój maratoński debiut. Początkowo zastanawiałem się, jak ja znajdę czas na te wszystkie treningi. Wydawało mi się, że dystans 42 km z kawałkiem jest nie do osiągnięcia. A jednak się udało i wspominam to bardzo miło. Co ciekawe, z czasem doszedłem do tego, że maraton to nie jest mój ulubiony dystans, wolę półmaraton (uśmiech)...

 

Daniel Penk jest m.in. członkiem polsko-duńskiej grupy biegowej BornholmRunners oraz pacemakerem w wielu lokalnych biegach: m.in Grand Prix Gdyni, Maratonu Solidarności, Biegu Westerplatte, Półmaratonu Gdańsk, był też pacemakerem na Biegu Piekarczyka. Możesz wesprzeć organizację, w której barwach wystartuje Daniel Penk w Londynie. Zbiórka prowadzona jest za stronie Zrzutka.pl i stronie fundacji ACTSA.


Najnowsze artykuły w dziale Sport

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
  • Z tego co czytam to z Elblągiem łączy go tylko miejsce urodzenia w dowodzie.
  • nooo nie rób kolego jaj. Kosisz niezłe pieniądze i sięgasz do naszych kieszeni !!!! 7 tys zł nie masz ????? A my mamy wspierać jakąś równość w RPA ????? Tyle w Polsce wokoło biedy. Więcej pokory a mniej lansu
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz Pokaż ten wątek
    16
    8
    pierwszy_maraton_2004_Poznań(2020-02-15)
  • Nie chcesz nie pomagaj.
  • Elblag jest znany z wpłatomatów ktore wpłacają na rożne dziwne cele, tak więc slusznie tu kolega kwestuje, na pewno wpłatomaty przekaża mu kasę
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    2
    5
    Executive(2020-02-15)
  • Mam szansę zostać milionerem. Proszę Was tylko o zakup dla mnie kuponów Lotto.
  • No i wypowiedzieli się mistrzowie świata w klikaniu w klawiaturę. Mistrzowie komentowania i wyśmiewania innej pasji niz siedzenie przed monitorem. Nie chcesz nie pomagają, ale nie podcinaj skrzydeł. Powodzenia, trzymam kciuki
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    11
    1
    księżyc(2020-02-15)
  • mam apel do wołatomatów, weźcie wpłaccie czlowiekowi i niech biega, na takiego bencwała wpłacaliście a tu na pożądnego chłopaka żałujecie ?
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    2
    2
    Wpłacać wpłatomaty(2020-02-15)
  • Z tego co wiem by wziąć udział w tych najwazniejszych maratonach świata trzeba zejsc poniżej ustalonego czasu w oficjalnych zawodach lub po prostu zapłacić (wpłacic) okresloną kwote (£1500 tym razem) na szczytny cel. Cały Gdańsk, Elbląg i pół Danii wpłacajmy!!!
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    2
    4
    Sherriff(2020-02-15)
  • RPA to ten kraj, gdzie murzyni mordują białych farmerów? Ja to bym wpłacił nie na równość, ale na ochroniarzy.
  • I się dziwić, że kolega Daniel wyemigrował z tego miasta i wielu normalnych ludzi.
  • Witam ..jak już kolega napisał 1500 funtów pracując w Duńskiej firmie nie masz ?? Bez przesady , biegam też jak ty mój maraton to 3,30 ale w wieku 45 lat to chyba nie mam czego się wstydzić , pomijając to zaplac jak mowisz że swojej kieszeni bo logicznie nikt na jakieś równości w Afryce nie będzie płacił . Każdy wie że tam nikt nie chce pracować no chyba żeby zarobić na tratwe.
  • Z tekstu wynika, że wyjazd uzgodnil z żoną. Nie widzę więc w tym nic złego.
Reklama