W drugiej rozegranej awansem kolejce rundy wiosennej Concordia pokonała na własnym boisku ostatni w tabeli Promień Mońki 2-1 (2-1). Wszystkie bramki padły w pierwszej odsłonie meczu w której elblążanie powinni strzelić rywalom kilka goli i wygrać mecz większą różnicą bramek. Zobacz wyniki i tabelę III ligi.
Pierwszą połowę meczu można określić mianem pojedynku Concordia - Dawid Jabłoński, który dwoił się i troił w bramce gości. Elblążanie praktycznie nie schodzili z połowy przeciwnika, który ograniczał się jedynie do wybijania piłki. Pomarańczowo-czarni mogli prowadzić już w 5 min., jednak strzał Kamila Graczyka z rzutu wolnego z 23 metrów obronił na raty bramkarz Promienia. Po chwili było 1-0. Piłkę w środku pola otrzymał Mateusz Szmydt, zagrał idealnie w tempo do wbiegającego w pole karne Łukasza Andrychowskiego, a ten strzałem w długi róg pokonał Jabłońskiego. Ataki Concordii sunęły na bramkę gości i wydawało się, że elblążanie rozniosą rywala. Niestety po raz kolejny w tym sezonie jedynym mankamentem w grze gospodarzy był brak skuteczności. Nasza drużyna nie wykorzystała swoich szans. Nad poprzeczką uderzył z 18 metrów Szmydt, a po chwili „oko w oko” z bramkarzem stanął Sebastian Gryka, lecz futbolówka po jego strzale przeleciała metr obok słupka. Kwadrans przed końcem pierwszej połowy wynik mógł ponownie podwyższyć Szmydt, lecz piłka trafiła w słupek. W 38 min. niespodziewanie wyrównali goście, którym rzadko udawało się przekroczyć środkową linię boiska. Podanie po przekątnej trafiło do niepilnowanego Grzegorza Kiszły, który strzałem w krótki róg pokonał Mikołaja Dratwę. Bramka dla Promienia była dużym zaskoczeniem i przez moment „zapachniało sensacją”. Na szczęście w ostatniej akcji pierwszej połowy Concordia zdobyła drugiego gola. Z wolnego w zawodnika stojącego w murze trafił Graczyk i gdy wszystkim wydawało się, że piłka padnie łupem bramkarza, ten popełnił błąd, a w ogromnym zamieszaniu największym sprytem wykazał się Tomasz Sambor i było 2-1.
Druga połowa była słaba zarówno w wykonaniu Concordii, jak i nieudolnie walczących o wyrównującą bramkę piłkarzy Promienia. Gospodarze jakby zadowoleni z prowadzenia, nie wysilali się zbytnio i stworzyli zaledwie dwie sytuacje do zmiany wyniku. W 55 min. z prawej strony dośrodkował Szmydt, Graczyk minął obrońcę i strzelił wprost w bramkarza, a odbitej piłki nie potrafił skierować do bramki Andrychowski. Podobnie było w ostatniej minucie meczu, gdy piłkę „na dobieg” otrzymał Gryka i uderzył z półwoleja nad poprzeczką. Goście nie bez przyczyny będący „czerwoną latarnią” III ligi nie mieli pomysłu na konstruowanie akcji ofensywnych, a najlepszą okazję na wyrównanie mieli w 58 min., kiedy po błędzie obrońców i strzale Kiszły piłkę wybił z linii bramkowej Daniel Ciesielski.
Elblążanie zakończyli 2010 rok na wysokim trzecim miejscu w tabeli ze stratą sześciu punktów do lidera, którym jest Huragan Morąg. Tak mała różnica punktowa wydaje się w rundzie wiosennej absolutnie do odrobienia. Teraz piłka znajduje się po stronie działaczy, którzy powinni zdecydować jaki jest cel pomarańczowo-czarnych w tym sezonie. Wzmocniona Concordia ma zdecydowanie szansę zagrać w przyszłym sezonie w II lidze.
Powiedzieli po spotkaniu:
Adam Boros (trener Concordii)- Bardzo pozytywnie oceniam pierwszą połowę meczu, w drugiej przeciwnik rzucił wszystko na jedną szalę, jak to zwykle bywa przy jednobramkowym prowadzeniu. Bardzo nam zależało, żeby zakończyć rok wygraną. Po ciężkim meczu w Grajewie widać było, że opadliśmy z sił. Szkoda, że nie udało nam się zdobyć więcej bramek w pierwszej połowie, cieszą jednak trzy punkty i to, że nadal mamy kontakt z liderem. Za około dwa tygodnie powinniśmy mieć jasność, co do tego czy włączymy się w walkę o awans, czy stać nas na to, czy będziemy zespołem, który będzie potrzebował więcej czasu na budowę, by powalczyć o awans w innym czasie. Na dziś brakuje nam wysokiego środkowego obrońcy i napastnika, typowego snajpera, który będzie potrafił wykorzystać sytuacje w polu karnym i jego obrębie. Ilość sytuacji, których nie wykorzystujemy jest przerażająca. Mając w składzie skutecznego napastnika dzisiaj mielibyśmy siedem punktów więcej.
Tomasz Sambor (Concordia)- Zagraliśmy bardzo dobrze w pierwszej połowie meczu, ale nie potrafiliśmy wykorzystać stworzonych sytuacji. Dobrze, że ta runda się już skończyła. Mamy dobrą pozycję wyjściową do walki o awans. Sześć punktów jest do odrobienia we wiosennych meczach.
Concordia: Dratwa- Bogdanowicz, Ciesielski, Lepczak, Sorkowicz M. (65' Wiercioch), Andrychowski (75' Drewek), Sambor, Florek (46' Zielonka), Graczyk, Gryka, Szmydt (86' Masztaler).
Promień: Jabłoński- Zawadzki, Lorenc, Koźlik, Kosiński, Kybołowicz, Andrzejewski, Pilczuk (86' Zalesko), Kossyk, Wiśniewski (79' Studniarek), Kiszło
Druga połowa była słaba zarówno w wykonaniu Concordii, jak i nieudolnie walczących o wyrównującą bramkę piłkarzy Promienia. Gospodarze jakby zadowoleni z prowadzenia, nie wysilali się zbytnio i stworzyli zaledwie dwie sytuacje do zmiany wyniku. W 55 min. z prawej strony dośrodkował Szmydt, Graczyk minął obrońcę i strzelił wprost w bramkarza, a odbitej piłki nie potrafił skierować do bramki Andrychowski. Podobnie było w ostatniej minucie meczu, gdy piłkę „na dobieg” otrzymał Gryka i uderzył z półwoleja nad poprzeczką. Goście nie bez przyczyny będący „czerwoną latarnią” III ligi nie mieli pomysłu na konstruowanie akcji ofensywnych, a najlepszą okazję na wyrównanie mieli w 58 min., kiedy po błędzie obrońców i strzale Kiszły piłkę wybił z linii bramkowej Daniel Ciesielski.
Elblążanie zakończyli 2010 rok na wysokim trzecim miejscu w tabeli ze stratą sześciu punktów do lidera, którym jest Huragan Morąg. Tak mała różnica punktowa wydaje się w rundzie wiosennej absolutnie do odrobienia. Teraz piłka znajduje się po stronie działaczy, którzy powinni zdecydować jaki jest cel pomarańczowo-czarnych w tym sezonie. Wzmocniona Concordia ma zdecydowanie szansę zagrać w przyszłym sezonie w II lidze.
Powiedzieli po spotkaniu:
Adam Boros (trener Concordii)- Bardzo pozytywnie oceniam pierwszą połowę meczu, w drugiej przeciwnik rzucił wszystko na jedną szalę, jak to zwykle bywa przy jednobramkowym prowadzeniu. Bardzo nam zależało, żeby zakończyć rok wygraną. Po ciężkim meczu w Grajewie widać było, że opadliśmy z sił. Szkoda, że nie udało nam się zdobyć więcej bramek w pierwszej połowie, cieszą jednak trzy punkty i to, że nadal mamy kontakt z liderem. Za około dwa tygodnie powinniśmy mieć jasność, co do tego czy włączymy się w walkę o awans, czy stać nas na to, czy będziemy zespołem, który będzie potrzebował więcej czasu na budowę, by powalczyć o awans w innym czasie. Na dziś brakuje nam wysokiego środkowego obrońcy i napastnika, typowego snajpera, który będzie potrafił wykorzystać sytuacje w polu karnym i jego obrębie. Ilość sytuacji, których nie wykorzystujemy jest przerażająca. Mając w składzie skutecznego napastnika dzisiaj mielibyśmy siedem punktów więcej.
Tomasz Sambor (Concordia)- Zagraliśmy bardzo dobrze w pierwszej połowie meczu, ale nie potrafiliśmy wykorzystać stworzonych sytuacji. Dobrze, że ta runda się już skończyła. Mamy dobrą pozycję wyjściową do walki o awans. Sześć punktów jest do odrobienia we wiosennych meczach.
Concordia: Dratwa- Bogdanowicz, Ciesielski, Lepczak, Sorkowicz M. (65' Wiercioch), Andrychowski (75' Drewek), Sambor, Florek (46' Zielonka), Graczyk, Gryka, Szmydt (86' Masztaler).
Promień: Jabłoński- Zawadzki, Lorenc, Koźlik, Kosiński, Kybołowicz, Andrzejewski, Pilczuk (86' Zalesko), Kossyk, Wiśniewski (79' Studniarek), Kiszło
ppz