Uczuciem strachu i jego destrukcyjnym wpływem na życie i morale człowieka zajmowali się wszyscy najwięksi filozofowie, od starożytności poczynając. Choć z jednej strony jest ono niezbędne i naturalne, ostrzega przed niebezpieczeństwem i często pomaga przeżyć, niekiedy samo staje się zagrożeniem dla człowieka. Arystoteles uważał, że lęk staje się problemem wówczas, gdy występuje w nieodpowiednich sytuacjach – gdy nie istnieje realne zagrożenie.
Gdy boimy się tego, czego się bać nie trzeba; boimy się nie tak, jak trzeba; boimy się też nie wtedy, kiedy trzeba. Epikur widział w lęku również przyczynę cierpienia. Ostrzegał wręcz, że strach potrafi zatruć człowiekowi życie do tego stopnia, że niemożliwe stanie się odczuwanie przyjemności, nie mówiąc już o szczęściu. Platon zachęcał do odwagi, którą jest wiedza o tym, czego bać się trzeba, a czego nie trzeba.
Zainteresowana tym, jak postrzegany jest lęk w obecnych standardach demokracji i wolności, sięgnęłam do Marthy Nussbaum, nie bez powodu nazywanej królową współczesnej filozofii. W swojej Monarchii lęku analizuje emocje, które jej zdaniem leżą u podstaw obecnych silnych podziałów w amerykańskim społeczeństwie i na tamtejszej scenie politycznej - lęk, gniew, zawiść i wstręt. „Polaryzacja i brak stabilności w Stanach Zjednoczonych są w znacznej mierze spowodowane lękiem, który wydostał się spod kontroli, zarówno po lewej, jak i prawej stronie sceny politycznej” – podsumowuje w rozmowie z Magdaleną Moskalewicz.
Bardzo trafnie odnosi się to do wielu innych obszarów polityczno-społecznych, w tym i do elbląskiej sceny. Przypomniał mi się wywiad Sławomira Malinowskiego z prof. Marią Szyszkowską, który miał być opublikowany w nowej, papierowej gazecie „ExpressElbląg”. Gazeta została wydrukowana, ale kolportaż wstrzymany, ponieważ publikowane treści nie spodobały się właściwym osobom. Szkoda, bo właśnie o strachu, który odbiera nam wewnętrzną wolność, pięknie mówiła pani profesor. „Wolność wewnętrzna to zdolność do istnienia zgodnego z tym, co sam dany człowiek uważa za słuszne i prawidłowe. To zdolność do krytycznej oceny i odrzucania rozmaitych opinii czy idei, niepodlegania obiegowym poglądom, mitom, naciskom…”.
Wzbudzanie lęku jest najprostszym i niebywale skutecznym narzędziem manipulacji, również tej politycznej i społecznej. Józef Stalin wprost powiedział „Wolę, gdy ludzie popierają mnie ze strachu, niż z przekonania. Przekonania są zmienne, strach jest zawsze ten sam.” To droga na skróty, chętnie wykorzystywana obecnie przez naszych polityków i samorządowych wybrańców.
Od dawna mam wrażenie, że w naszym mieście panuje powszechny, irracjonalny lęk przed władzą. Nie tą narzuconą, obcą, lecz tą demokratycznie przez nas wybraną, która ma się o nas troszczyć, wspierać i reprezentować. A przecież to już Seneka powiedział, że „nikt zdrowy na umyśle nie lęka się bogów. Szaleństwem bowiem jest bać się tego co zbawienne. Nikt też nie kocha tych, których się lęka”. Nasuwa się jednak proste pytanie - czy władza chce być kochana. W dyktaturze, do której najchętniej wszyscy by zmierzali - bo przecież fajnie sobie porządzić, jak się chce - każdy boi się każdego. Paradoksalnie najbardziej boi się sam dyktator. Jednak, zgodnie z łacińskim przysłowiem - każdy mierzy niebezpieczeństwo miarą własnego strachu. Im bardziej ludzie się boją, tym zagrożenie wydaje się większe. A gdy się boją - muszą się trzymać razem. Bo - jak ujął to Wiktor Suworow – zbiorowa odwaga tłumu jest sumą małych indywidualnych lęków.
Czasami obawiam się, że ludzie o wolności mówią, ale wcale jej nie potrzebują. Wolność jest trudna, ponieważ zmusza człowieka do dokonywania własnych wyborów. Może łatwiej jest nie wybierać, pozwolić innym decydować, samemu zaś przytakiwać, robić to, czego władza oczekuje i czekać cierpliwie na nagrodę. Jak u drzwi naszego włodarza.
O tym, że nasz prezydent wdzięczny jest i potrafi nagradzać wierność i oddanie, wiemy nie od dziś. To cecha godna wielkich przywódców. Chociaż może lepiej by wyglądało sięganie do własnych zasobów, ale rozumiem, że nie zawsze się da. Dlatego nie zdziwiło mnie wcale, gdy zerknęłam do rejestru umów podpisanych w czerwcu, że miasto podpisało umowę z Nautical Star Production na występ artystyczny podczas Ogrodów Polityki. Generalnie dofinansowanie instytucji kultury i wszelkich innych samodzielnych osób prawnych odbywa się poprzez dotację podmiotową lub celową. Ale po co męczyć innych takimi drobiazgami. Po co odpowiadać na jakieś zbędne pytania, np. dlaczego odmawia się dofinansowania wkładu własnego Orkiestrze Kameralnej, a za występy artystyczne w innej instytucji się płaci?
To strach powoduje, że wybieramy uległość. Może i daje ona pozorne poczucie bezpieczeństwa. Tyle, że okręt jest bezpieczny, gdy cumuje w porcie. Ale nie po to się buduje okręty – zauważył Paulo Coelho. Do czego zaś może prowadzić uległość i poprawność polityczna – wystarczy sięgnąć do Michela Houellebecka.
Być może też, nieświadomi tego faktu, mamy dzisiaj wszystkiego po prostu zbyt wiele. Gdy człowiek jest zbyt szczęśliwy, wciąż drży z niepokoju – zauważył Emil Zola. Nie tylko drży. Nie tak dawno obserwowałam szaleństwo - niby znanej mi dobrze osoby - wywołane strachem na myśl o wyimaginowanej stracie niezbyt dużych pieniędzy. Zamieniony w skarbonkę mózg brzęczał tak głośno, że żadne słowa nie docierały, a jej serce zamieniło się w pompę do przetaczania krwi. To był właśnie ten strach, który upokarza, zmusza do kłamstw i podłości; ten właśnie, który jest doradcą najnikczemniejszych poczynań i bezpowrotnie burzy wieloletnie więzi. Tego odzobaczyć już się nie da. A przecież strach jest jak balast w balonie – wystarczy go wyrzucić, by wznieść się wyżej. Tam perspektywa może być zupełnie inna. I zamiast uciekać zawczasu, poczekać, co przyniesie los. Bo choć odważni nie żyją wiecznie, tchórzliwi nie żyją wcale.