Niewątpliwie najważniejszym wydarzeniem poprzedniego tygodnia w Elblągu była konwencja Prawa i Sprawiedliwości i związana z tym wizyta prezesa partii - Jarosława Kaczyńskiego. Takich okazji się nie przepuszcza. Pomny problemów jakie mieli dziennikarze z wejściem na podobną imprezę rok temu wygrzebałem z dna szuflady swoją legitymację prasową i z pewną nieśmiałością wyruszyłem na ulicę Lotniczą. To co tam zobaczyłem i usłyszałem zrobiło na mnie tak ogromne wrażenie, że dopiero wczoraj na tyle się pozbierałem, aby skreślić tych parę zdań.
Przed wejściem do auli EUHE napotkałem spory tłum ludzi, którzy potulnie czekali na możliwość wejścia do środka, mimo że wejściówki właśnie się skończyły. Uwagę zwracała młoda, elegancka kobieta w moim wieku, najwyraźniej smakoszka wody z Wisły, bo głośno zachęcała wszystkich wokół do jej spożywania. Podziękowałem i zacząłem bezczelnie przepychać się do wejścia. Jakież było moje zaskoczenie, że nikt ze stojących karnie w kolejce ludzi nie obdarzył mnie grubym słowem. Wyglądam widocznie jak stary zasłużony działacz partyjny. Zaczynam składać na operację plastyczną.
O ile ochroniarz na pierwszej bramce zyskał moją sympatię, bo już po pięciu minutach negocjacji zdecydował się honorować legitymację prasową, to ten od kontroli osobistej mocno mnie rozczarował. Wykładamy na ochronę prezesa chyba ponad milion złotych, a ten jakby nigdy nic udaje, że nie widzi mojego nieodłącznego scyzoryka, który wyłożyłem na stolik razem z kluczami do kontroli. Na marginesie dodam, że ze względu na pewną zakręconą funkcjonalność tego narzędzia, nigdy się z nim nie rozstaję. Czy ten człowiek nie pomyślał, jaka afera by się zrobiła, gdyby mi się ten scyzoryk w kieszeni otworzył?! Na jego usprawiedliwienie powiem, że ten sam scyzoryk udało mi się rok temu przemycić w bagażu podręcznym na lotnisku w Tel Awiwie, a podobno tamtejsze służby należą do najlepszych na świecie. Może ten ochroniarz też tam się szkolił?
Tak czy inaczej udało mi się wejść na salę. Była wypełniona po brzegi i panowała na niej bardzo gorąca atmosfera. Pocąc się jak mysz przez następną godzinę zastanawiałem się dlaczego partia, która tak skutecznie rządzi naszym krajem od czterech lat, nie potrafi załatwić jakiejś godnej, wystarczająco dużej i chociaż trochę klimatyzowanej sali na przyjęcie swojego prezesa. Wstyd panowie działacze!
Na szczęście prezes spóźnił się tylko kilkanaście minut. W swoim wystąpieniu dużo gorzkich i mocnych słów skierował do tych wszystkich odszczepieńców i renegatów, którzy byli przeciwni budowie przekopu. Zdziwiłem się, że aż tyle czasu poświęcił mojej skromnej osobie, bo z tego co obserwuję, jestem jedynym, który otwarcie ostatnimi laty w Elblągu podważał sens kopania Mierzei. W elbląskim środowisku politycznym, od lewa do prawa, trwa raczej walka o miano prawdziwego ojca tego przesądzonego już sukcesu. Badanie DNA jest w toku, wyniki ogłosi PKW po 13 października.
Ja tymczasem na wszelki wypadek zmieniłem status na fejsie z przeciwnika przekopu na sceptyka tego przedsięwzięcia. Trzyliterowe służby i bez tego mają ręce urobione po łokcie, a prezes dał wyraźnie do zrozumienia na czyim żołdzie są ci, którzy występują przeciwko temu projektowi.
Przekop ma jak wiadomo zapewnić Polsce suwerenność, a Elbląg uczynić czwartym portem III RP. Pod warunkiem oczywiście, że miasto znajdzie głupich sto, czy dwieście milionów na jakąś obrotnicę. Nie przeszkodziło to prezesowi wieszczyć jaką to znaczącą rolę będzie odgrywał nasz elbląski port na Bałtyku. Przypomina mi to oczekiwania małego sklepikarza, który postawił swój pawilonik 50 metrów od Biedronki i chciał odegrać znaczącą rolę w światowym handlu. Prawicowe media donoszą, że prezydent Dulkiewicz chce przyłączyć Gdańsk do Niemiec. Jeżeli więc jak zwykle wiedzą co piszą, to szanse elbląskiego portu na komercyjny sukces wzrosną przynajmniej dwukrotnie.
W dalszej części wystąpienia prezes wylał swoje żale na media i portale, które przypuszczają nieprzytomne ataki na niego i rząd, który jak wiadomo nieba nam przychyla. Znak to niechybny, że tuż po wyborach władza zacznie repolonizować portEl. A przecież wystarczyłoby, żeby prezes zamiast oglądać TVN i czytać naszą gazetę, zajrzał chociaż czasami na TVP Info. Jego ogląd rzeczywistości i postrzeganie mediów obróciłoby się o 180 stopni, a my moglibyśmy w redakcji spać spokojnie. Niestety ma chyba jakiś zapiekły żal do Jacka Kurskiego i stąd jego ocena mediów daleka jest od obiektywizmu.
Konwencję zwieńczyła prezentacja kandydatów na posłów i senatorów. Przyznam z bólem, że nie darzę wielkim szacunkiem polskiego suwerena od czasu, gdy ćwierć wieku temu w starciu Mazowieckiego z niejakim Tymińskim, wybrał tego drugiego. Dlatego zwracam się z apelem do wyborców Prawa i Sprawiedliwości o to, żeby przywrócili mi wiarę w ludzi i nie zagłosowali na lidera listy. Ma on co prawda pewne zasługi w osłabianiu potencjału służb medycznych armii Układu Warszawskiego, ale niepodległa Polska już mu się w dietach poselskich zdążyła odwdzięczyć. Zanim oddacie na niego głos, warto pomyśleć, czy przypadkiem nie obraża on Waszej inteligencji. Uprzejmie informuję, że nie ma w polskim prawie wyborczym obowiązku głosowania na jedynkę. Krzyżyk przy dalszych miejscach na liście jest dokładnie tak samo cenny dla partii jak ten postawiony na górze.
Zastanówcie się Szanowni Państwo czy znacznie skuteczniej, a do tego zdecydowanie godniej nie będzie Was reprezentować w polskim Sejmie pan Paweł Kowszyński z Elbląga albo pani Karolina Goik z Olbrachtowa?! Nawet jak nie macie zielonego pojęcia, gdzie leży Olbrachtowo. Ci młodzi ludzie są może trochę mniej wyrywni do dbałości o estetykę wyglądu prezesa, ale za to wykształceni, elokwentni i zapewne tak samo sprawni w naciskaniu jedynie słusznego przycisku jak niemy poseł Leonard.