
Dostojny taniec standardowy w parze z ognistymi latynoamerykańskimi rytmami. Posuwiste kroki walca angielskiego przeplatane akrobatycznymi figurami w takt boogie woogie. Taką wystrzałową mieszankę stylów można było oglądać podczas drugiego dnia Festiwalu Tańca Baltic Cup.
Elbląskie trzydniowe święto tańca trwa. Za nami drugi dzień Międzynarodowego Festiwalu Baltic Cup. W sobotę (18 października) w Centrum Sportowo-Biznesowym zagościły duety z Polski, Litwy, Rosji, a nawet Izraela i Chin tańczące w stylu latynoamerykańskim i standardzie. Tego wieczoru tańcom towarzyszył klimat sportowej rywalizacji, bo tylko jedna para mogła zdobyć tytuł najlepszej w swojej kategorii.
Rock'n'roll wiecznie żywy
Popisowym występom tancerzy towarzyszyły pokazy mistrzów. Formacja Jantar Elbląg zaprezentowała układ „Mamma Mia!” znany elbląskiej publiczności z niedawno rozgrywanych w hali CSB Mistrzostw Polski FTS Formacji Tanecznych. Drugą niespodzianką dla gości sobotniej gali był występ Grzegorza i Agnieszki Cherubińskich - aktualnych mistrzów Polski w boogie woogie. Ten szalony duet wręcz unosił się ponad parkietem, prezentując rytmiczne układy pełne akrobacji i zapierających dech podnoszeń. -Przy szybkich rytmach szybko się tańczy - przyznaje Agnieszka Cherubińska. - Na pewno wymaga to kondycji, przygotowania. Oczywiście mówimy już o poziomie profesjonalnym, bo wiadomo, że każdy może zacząć tańczyć i do tego nie trzeba mieć jakichś wyjątkowych predyspozycji.
Pełna młodzieńczej werwy para mistrzów już po pierwszym pokazie zdobyła morze oklasków i serca elbląskiej publiczności. Jeszcze jeden taniec w ich wykonaniu i bardzo możliwe, że widzowie sami przyłączyliby się do tańca. - Tutaj najważniejszą rolę odgrywa ponadczasowa muzyka, która chyba się nigdy nie zestarzeje - zauważa Grzegorz Cherubiński - Ludzie zawsze będą wybierać rock'n'rollowe kawałki. Kultowe musicale, jak „Grease” zawsze będą w kanonie, bo ludzie lubią ten klimat beztroski, radości zabawy. Któż z nas nie lubi się bawić?
Baltic Cup od kuchni
Po drugiej stronie parkietu - tej szczelnie osłoniętej kurtyną, można swobodnie dać upust emocjom. Tancerze ukryci przed wzrokiem widzów ćwiczą na rozgrzewkę, powtarzają kroki i próbują pozbyć się zbędnego stresu. Niektórzy z nich znikają za drzwiami garderoby, gdzie mają miejsce ostatnie przygotowania do występu. - Przed wyjściem latamy po szatni krzyczymy, jeżeli czegoś nie możemy znaleźć - mówi Sandra Szczepańska, z formacji Jantar Elbląg. - Wizerunek jest bardzo ważną częścią naszego tańca. Nie chodzi tylko o to jak się poruszamy, ale o także o nasz wygląd.
Przygotowania potrafią trwać nawet kilka godzin. Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik od fryzury poprzez makijaż aż do sukienek. - Malowanie i czesanie zajmuje mi około dwóch godzin - mówi Sandra Szczepańska. - Dziewczyny w formacji zazwyczaj robią makijaż się same, niektóre na początku korzystają z pomocy instruktorów, trenerów czy też wizażystek. Ale po pewnym czasie malują się samodzielnie i wychodzi im to naprawdę świetnie.
Piękne stroje nie zawsze są wygodne. Niektóre części garderoby mogą okazać się prawdziwą zmorą tancerzy. - We fraku jest strasznie gorąco, to jest po prostu tragedia – przyznaje Jakub Frąszczak z Formacji Jantar Elbląg – nie lekko jest też w plastikowym kołnierzyku i muszce, które czasem uwierają. Ale my staramy się tego nie pokazywać.
Jak się okazuje taniec na wysokich obcasach nie sprawia większego problemu. - Dziewięć centymetrów to nie jest mało, ale ja teraz już bym nie potrafiła zatańczyć w płaskim obuwiu. - przyznaje Sandra Szczepańska - Przyzwyczaiłam się i jest mi jak najbardziej wygodnie. Zresztą są firmy, produkujące buty taneczne, które mają specjalną podeszwę i obcasy, tak żeby były bardzo stabilne.
Mama na trybunie, córka na parkiecie
Najwierniejszymi fanami tancerzy są rodzice, którzy wspierają swoich „faworytów” podczas każdego turnieju. Co więcej, jako etatowi kibice spełniają się jednocześnie w roli fryzjerów, wizażystów, szoferów i fotografów. - Wożę córkę na wszelkie zawody, jeździmy razem po całej Polsce - mówi pani Justyna Musialik, mama Nicol tańczącej w EKT Jantar Elbląg. - Przy okazji pomagam jej przy robieniu makijażu, wspólnymi siłami układamy fryzurę. Zdarza się, że córka ma swoje doły, nie chce się jej ćwiczyć, to wtedy ją mobilizuję, mówię, że jest najlepsza i da sobie radę.
Według Nicol Musialik, kibic taki jak mama, to prawdziwy skarb. - Mama na trybunie na pewno mi nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie, nakręca mnie do pracy - przyznaje tancerka. - Wiem, że patrzy i to mi pomaga. Wiem też, że przeżywa każdy mój występ... i to chyba nawet mocniej niż ja.
Rock'n'roll wiecznie żywy
Popisowym występom tancerzy towarzyszyły pokazy mistrzów. Formacja Jantar Elbląg zaprezentowała układ „Mamma Mia!” znany elbląskiej publiczności z niedawno rozgrywanych w hali CSB Mistrzostw Polski FTS Formacji Tanecznych. Drugą niespodzianką dla gości sobotniej gali był występ Grzegorza i Agnieszki Cherubińskich - aktualnych mistrzów Polski w boogie woogie. Ten szalony duet wręcz unosił się ponad parkietem, prezentując rytmiczne układy pełne akrobacji i zapierających dech podnoszeń. -Przy szybkich rytmach szybko się tańczy - przyznaje Agnieszka Cherubińska. - Na pewno wymaga to kondycji, przygotowania. Oczywiście mówimy już o poziomie profesjonalnym, bo wiadomo, że każdy może zacząć tańczyć i do tego nie trzeba mieć jakichś wyjątkowych predyspozycji.
Pełna młodzieńczej werwy para mistrzów już po pierwszym pokazie zdobyła morze oklasków i serca elbląskiej publiczności. Jeszcze jeden taniec w ich wykonaniu i bardzo możliwe, że widzowie sami przyłączyliby się do tańca. - Tutaj najważniejszą rolę odgrywa ponadczasowa muzyka, która chyba się nigdy nie zestarzeje - zauważa Grzegorz Cherubiński - Ludzie zawsze będą wybierać rock'n'rollowe kawałki. Kultowe musicale, jak „Grease” zawsze będą w kanonie, bo ludzie lubią ten klimat beztroski, radości zabawy. Któż z nas nie lubi się bawić?
Baltic Cup od kuchni
Po drugiej stronie parkietu - tej szczelnie osłoniętej kurtyną, można swobodnie dać upust emocjom. Tancerze ukryci przed wzrokiem widzów ćwiczą na rozgrzewkę, powtarzają kroki i próbują pozbyć się zbędnego stresu. Niektórzy z nich znikają za drzwiami garderoby, gdzie mają miejsce ostatnie przygotowania do występu. - Przed wyjściem latamy po szatni krzyczymy, jeżeli czegoś nie możemy znaleźć - mówi Sandra Szczepańska, z formacji Jantar Elbląg. - Wizerunek jest bardzo ważną częścią naszego tańca. Nie chodzi tylko o to jak się poruszamy, ale o także o nasz wygląd.
Przygotowania potrafią trwać nawet kilka godzin. Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik od fryzury poprzez makijaż aż do sukienek. - Malowanie i czesanie zajmuje mi około dwóch godzin - mówi Sandra Szczepańska. - Dziewczyny w formacji zazwyczaj robią makijaż się same, niektóre na początku korzystają z pomocy instruktorów, trenerów czy też wizażystek. Ale po pewnym czasie malują się samodzielnie i wychodzi im to naprawdę świetnie.
Piękne stroje nie zawsze są wygodne. Niektóre części garderoby mogą okazać się prawdziwą zmorą tancerzy. - We fraku jest strasznie gorąco, to jest po prostu tragedia – przyznaje Jakub Frąszczak z Formacji Jantar Elbląg – nie lekko jest też w plastikowym kołnierzyku i muszce, które czasem uwierają. Ale my staramy się tego nie pokazywać.
Jak się okazuje taniec na wysokich obcasach nie sprawia większego problemu. - Dziewięć centymetrów to nie jest mało, ale ja teraz już bym nie potrafiła zatańczyć w płaskim obuwiu. - przyznaje Sandra Szczepańska - Przyzwyczaiłam się i jest mi jak najbardziej wygodnie. Zresztą są firmy, produkujące buty taneczne, które mają specjalną podeszwę i obcasy, tak żeby były bardzo stabilne.
Mama na trybunie, córka na parkiecie
Najwierniejszymi fanami tancerzy są rodzice, którzy wspierają swoich „faworytów” podczas każdego turnieju. Co więcej, jako etatowi kibice spełniają się jednocześnie w roli fryzjerów, wizażystów, szoferów i fotografów. - Wożę córkę na wszelkie zawody, jeździmy razem po całej Polsce - mówi pani Justyna Musialik, mama Nicol tańczącej w EKT Jantar Elbląg. - Przy okazji pomagam jej przy robieniu makijażu, wspólnymi siłami układamy fryzurę. Zdarza się, że córka ma swoje doły, nie chce się jej ćwiczyć, to wtedy ją mobilizuję, mówię, że jest najlepsza i da sobie radę.
Według Nicol Musialik, kibic taki jak mama, to prawdziwy skarb. - Mama na trybunie na pewno mi nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie, nakręca mnie do pracy - przyznaje tancerka. - Wiem, że patrzy i to mi pomaga. Wiem też, że przeżywa każdy mój występ... i to chyba nawet mocniej niż ja.
Aleksandra Szocik