
Rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata i obowiązek zadośćuczynienia w kwocie po 10 tysięcy złotych dla pięciu pokrzywdzonych osób - taki wyrok wydał dzisiaj Sąd Rejonowy w Elblągu w sprawie Pawła G., kierowcy karetki, który dwa lata temu spowodował tragiczny wypadek w centrum Elbląga. Orzeczenie nie jest prawomocne.
Zarzuty w sprawie spowodowania wypadku usłyszeli obaj kierowcy: 37-letni Paweł G., który prowadził karetkę oraz 21-letni Marcin H., kierowca hondy. Ich sprawy prowadzone są przez sąd oddzielnie. Dzisiaj Sąd Rejonowy zamknął przewód sądowy w sprawie Pawła G. i po półgodzinnej przerwie wydał wyrok, zgodny z żądaniem prokuratury: rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata, obowiązek świadczenia pracy zawodowej oraz wypłacenie zadośćuczynienia pięciu pokrzywdzonym w tej sprawie osobom, każdej po 10 tysięcy złotych.
- W ocenie sądu nie budzi wątpliwości to, że karetkę prowadził Paweł G., że jechał z włączonymi sygnałami dźwiękowymi i świetlnymi i że wjechał na skrzyżowanie na czerwonym świetle. Kierowca pojazdu uprzywilejowanego może w takiej sytuacji złamać przepisy ruchu drogowego, ale musi zachować szczególną ostrożność i tej ostrożności zabrakło. Paweł G. jechał z nadmierną prędkością, w momencie zderzenia było to 82 km/h, jak ustalił biegły – wyjaśniał sędzia Paweł Wewiórski, zaznaczając, że do wypadku zdaniem sądu w znacznym stopniu przyczynił się także kierowca hondy. - Miał oczywiście zielone światło, ale powinien dostrzec i usłyszeć karetkę. Zielone światło nie zwalnia od zachowania ostrożności podczas wjazdu na skrzyżowanie w takiej sytuacji.

Sąd zawiesił wykonanie kary więzienia wobec Pawła G. na trzyletni okres próby, ze względu m.in. na to, że wina oskarżonego była nieumyślna, ma on dobrą opinię w pracy, nie był wcześniej karany. - Załoga karetki się spieszyła, bo jechała do ofiary samobójstwa. Z nagrań, które odsłuchał sąd, nie wynika, czy osoba, do której jechali, w chwili zdarzenia żyła czy nie. Gdyby Paweł G. był jedyną osobą odpowiedzialną za spowodowanie tego wypadku, kara byłaby surowsza – argumentował sąd.
Z wyrokiem nie może się pogodzić rodzina kierowcy hondy, która zapowiada apelację. Jeszcze przed zakończeniem procesu oskarżyciele posiłkowi zgłosili wiele nowych wniosków, m.in. o przeprowadzenie eksperymentu procesowego w miejscu zdarzenia, dostarczyli też do sądu opinię biegłego ze Szczecina, który podważa niektóre ustalenia powołanego przez sąd w tej sprawie biegłego z Olsztyna. - Ten biegły ze Szczecina pisze o tym, że źle został wyznaczony tor jazdy karetki, widać to też na nagraniu z kamer pobliskiego sklepu, które dzisiaj dostarczyliśmy do sądu lepszej jakości. Nie wiadomo, co się stało z jednym z urządzeń rejestrującym dane pracy karetki – mówi jeden z członków rodziny H. - Naszym zdaniem, co potwierdza wynajęty przez nas biegły, karetka jechała o wiele szybciej. Na 16 sekund przed wypadkiem, a z tego czasu są ostatnie zapisane dane, miała na liczniku 91 kilometrów, a przecież jechała z górki. Naszym zdaniem to kierowca karetki ponosi odpowiedzialność za wypadek.
Sąd odrzucił jednak wniosek o dopuszczenie opinii biegłego ze Szczecina uznając, że nie jest on biegłym powołanym przez sąd, a jego opinia ma charakter prywatny.
- Mówicie tutaj o światłach, prędkości, ale nie bierzecie pod uwagę tego, co dzieje się w tej sprawie z ludźmi. Najgorszemu wrogowi nie życzę tego, co my przeżyliśmy. Mój kuzyn nie żyje, moja córka ma 23 lata, była świetną studentką – mówiła mama jednej z ofiar wypadku, która do końca życia pozostanie niepełnosprawna. Przed sądem domagała się kary bezwzględnego więzienia dla Pawła G.
- Jako pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych wniesiemy o pisemne uzasadnienie wyroku. Dla nas rozstrzygnięcie nie jest satysfakcjonujące, na pewno będzie apelacja. Kara nie odpowiada temu, co oskarżony zrobił, na pewno w apelacji dowiedziemy wszelkie wnioski i twierdzenia – zapowiedziała mecenas Sylwia Kostkiewicz, która dzisiaj reprezentowała przed sądem rodzinę państwa H.
- To nie jest prosta sprawa, ponieważ dwóch kierujących miało prawo wjechać na skrzyżowanie. I teraz należy dokonać stosownej analizy, który z nich i w jaki sposób powinien się zachować. Nadal twierdzę, że mój klient zachował się prawidłowo. Zachowania drugiego uczestnika ruchu nie chcę oceniać – mówił po ogłoszeniu wyroku Krzysztof Kanty, który razem z oskarżonym Pawłem G. wnosił przed sądem o uniewinnienie swojego klienta. - Myślę, że apelacja będzie, ale o tym zdecydujemy po otrzymaniu motywów, którymi kierował się sąd, na piśmie.
- W mojej ocenie wyrok jest wstępnie słuszny. Jest bardzo zbliżony, jeśli chodzi o karę, do wniosków złożonych przez prokuratora. Natomiast będzie jeszcze poddany ocenie pod ewentualnie innymi względami, gdzie jest możliwość wniesienia apelacji. Nie zapowiadam apelacji w tej chwili, ale na pewno będzie wyrok poddany ocenie – stwierdziła Grażyna Jewusiak, zastępca prokuratora rejonowego w Elblągu.
Przed sądem nadal toczy się proces kierowcy hondy, który jest również oskarżony o spowodowanie tego wypadku. Jego rodzina wystąpiła o 300 tysięcy złotych odszkodowania i zwrot kosztów rehabilitacji do firmy ubezpieczeniowej. - Nie chcemy od Pawła G. ani złotówki, a zasądzoną kwotę zadośćuczynienia przeznaczymy na cele charytatywne - powiedziała nam jedna z osób z poszkodowanej rodziny.