
Po raz kolejny stałem się negatywnym bohaterem felietonu Marii Kasprzyckiej. Tym razem wspólnie z Elżbietą Gelert zastaliśmy nazwani „politykami lunatykami”, bo uznaliśmy, że Energa wypowiadając umowę o dostarczanie elblążanom ciepła zagraża ich bezpieczeństwu. Zdaniem autorki, ma to świadczy o tym, że… ośmieszamy lokalną władzę, jej mieszkańców, wyborców i w ogóle to… lunatykujemy.
Zdaniem Marii Kasprzyckiej, nawet jeśli Energa ciepła nie dostarczy, to „w najgorszym razie będzie ciepło z Dojazdowej i z kotłów EKO na biomasę, więc przy kolejnej łagodnej zimie da się przeżyć”. A zwracanie się w tej sprawie do rządu, świadczy tylko o tym, że formuła samorządowa się wyczerpuje, a szkoda bo „dużo by można ugrać dla miasta wspólnie z radnymi lub politykami PiS, bo nie jest tajemnicą, że Jarosław Kaczyński do Elbląga słabość ma”.
A na koniec autorka pisze o „durnej ideologii zabijającej pragmatyzm i przyzwoitość”, „polityce centralnego sterowania naszym miastem” i radzi byśmy „zabierali ze stanowisk miejskich swoich totumfackich do Olsztyna i Warszawy, a zwykłym ludziom dali tu spokojnie żyć i pracować”.
I właśnie dlatego z poseł Elżbietą Gelert wystąpiliśmy do ministra z troską o to, by ludzie w Elblągu mogli spokojnie żyć i pracować, nie bojąc się, czy nieodpowiedzialni politycy nie pozbawią ich w przyszłości ciepła. Niestety, o istocie naszego wystąpienia nie znajdziemy w tekście Kasprzyckiej ani słowa.
Komentarz do argumentów „do rzeczy”.
Przypomnę więc, że wystąpiliśmy do ministra aktywów państwowych Jacka Sasina z pytaniem o to, czy wie, że Energa wypowiedziała EPEC-owi (czyli de facto mieszkańcom) umowę o dostawy ciepła i jak się to ma do zadań ministerstwa, do których należy „zapewnienie wszystkim obywatelom RP stabilnego i bezpiecznego dostępu do energii i prowadzenie takiej polityki energetycznej, która bierze pod uwagę dobro obywateli”? Przypomnę, że ministerstwo pełni nadzór właścicielski nad Energą SA, która m.in. ma realizować cele ministerstwa. Zatem kogo mamy pytać, jak nie właściciela i nadzorcy?
Zaś stawianie przez autorkę tezy, że dla mieszkańców wystarczy ciepła z Dojazdowej i z kotłów EKO (czyli Energi!) rzeczywiście można tylko tłumaczyć stanem lunatycznym. Zalecam zejście na ziemię. Zadam proste pytanie: po co Energa chce modernizować elbląską elektrociepłownię, skoro Elblągowi nie potrzeba więcej energii? Kto ją ma kupować, skoro tej z Dojazdowej i z EKO na biomasę wystarczy?
Odpowiadam autorce: bo to nieprawda! Bo zima z mrozem minus 15-20 stopni może się w Polsce zdarzyć i – przy wyłączeniu ciepła z Energii – w mieszkaniach będą ludzie marzli i być może zamarzali. Odpowiedzialność polityka – obojętnie samorządowego czy senatora – polega na tym, że zakłada trudne, a nie „szczęściarskie” scenariusze. Stosowanie moich zasad uchroniłoby Polskę przed śmiertelnymi ofiarami wichur na Pomorzu w 2017 roku, o katastrofie samolotu pod Smoleńskiem nie wspominając. Warto uczyć się na błędach, więc proszę nie kpić z groźby zamarzania ludzi w zimnych mieszkaniach.
A dlaczego interweniuję do polskiego rządu? To proste. Bo firma, która straszy nas elblążan odcięciem ciepła jest państwowa i realizuje cele państwa, w tym cel zagwarantowanie nam bezpiecznego dostępu do energii. Dlatego jest państwowa!
Komentarz do argumentów „od rzeczy”
Reszta jest już oderwana do istoty problemu, ale warta choćby częściowego odniesienia. Pisze autorka, że trzeba rozmawiać z radnymi PiS, a nie pisać do rządu? Jak rozmawiać i o czym? Mam zwołać „sesję” i przeprowadzić dyskusję? Może felietonistka o tym nie wiem, ale nie mam takich praw. I dobrze, bo Państwo nie jest nad samorządem, tylko obok niego. Kto tego nie rozumie, nie powinien pisać o polityce.
A interweniujemy właśnie dlatego, bo widzimy, że dialog na szczeblu miasta niczego nie wnosi. Nie interesuje nas z czyjej winy. Nie liczymy też na wpływ radnych PiS na prezesa Kaczyńskiego i jego słabość do Elbląga. Przypomnę dlaczego: 100 mln zł zabranych z programu ochrony przeciwpowodziowej (który miał ochronić m.in. muzeum elbląskie), program szybkich kolei omijający Elbląg, zamknięty mały ruch graniczny, kanał kończący się 3 km przed portem w Elblągu, odnowienie drogi wodnej E70 – której częścią jest port elbląski – odłożona do lamusa. Chyba wystarczy dowodów „słabości” prezesa do Elbląga.
Zresztą teza, że „prezes” może załatwić coś dla Elbląga jest dowodem, że autorka nie rozumie zasad demokracji i myli ją z woluntaryzmem, czyli zasadą: niech się dzieje wola pana (prezesa).
I na koniec: jestem przekonany, że w interesie elblążan jest to, by mieli takich polityków, którzy do Warszawy zawożą ich problemy. Kiepska to rada, by ci politycy zostawili elblążan samych sobie i sami zabrali się do Warszawy i Olsztyna. Takiej propozycji składanej „suwerenowi” nawet stan lunatyczny nie usprawiedliwia.
Jerzy Wcisła, senator RP