
Dzisiaj (15 stycznia) przed elbląskim Sądem Okręgowym rozpoczął się proces grupy przestępczej zajmującej się handlem kobietami. Były one mamione ofertami dobrze płatnej pracy w Niemczech. Jednak na miejscu, zamiast obiecanej posady opiekunki, barmanki czy sprzątaczki, były zmuszane do świadczenia usług seksualnych w nocnych klubach. Za każdą z przewiezionych kobiet bandyci otrzymywali od 2 do 2,5 tysiąca euro.
Policjanci z Centralnego Biura Śledczego wspólnie z funkcjonariuszami z Komendy Miejskiej Policji w Elblągu rozbili w grudniu 2008 r. zorganizowaną grupę przestępczą zajmującą się handlem ludźmi. Młode kobiety trafiały do klubów nocnych na terenie Niemiec i były zmuszane do uprawiania prostytucji.
Prokuratura przedstawiła zarzuty ośmiu osobom, w tym jednej kobiecie. Najpoważniejszy to handel żywym towarem, za co grozi kara do 15 lat więzienia.
Dziś (15 stycznia) przed Sądem Okręgowym w Elblągu ruszył proces w tej sprawie. Przewodniczy sędzia Piotr Żywicki.
Najstarszy z oskarżonych, Marek K., ma 51 lat. To on, według ustaleń prokuratorskich, miał być szefem zorganizowanej grupy przestępczej. Pozostali mają od 40 do 33 lat. Niemal każdy z nich był już wcześniej karany. Mają wykształcenie podstawowe lub zawodowe (wyjątek stanowi 35-letni Piotr C., szef ochrony w jednym z elbląskich klubów nocnych oskarżony o groźby karalne – ten legitymuje się wykształceniem średnim).
Jedyna w tym gronie kobieta, Anita W., ma lat 25. W akcie oskarżenia czytamy, że od czerwca do sierpnia 2005 r. wynajmowała ona mieszkanie Joannie P., która uprawiała w nim prostytucję.
Według aktu oskarżenia „mózgiem” akcji, które odbywały się latem 2005 roku był Marek K. To on miał zaproponować pracę w charakterze opiekunki do dziecka, barmanki, pomocy kuchennej, sprzątaczki i prostytutki łącznie pięciu młodym kobietom. Miał je sprzedawać do niemieckich klubów nocnych za 2 – 2,5 tys. euro.
Dziś w sądzie twierdził, że wszystkie kobiety wiedziały, gdzie jadą i w jakim celu.
- Najpierw poznałem Karolinę i Joannę – mówił Marek K. – Ta druga pracowała w Elblągu jako prostytutka, ale narzekała, że mało zarabia. Zaproponowałem więc, że je zawiozę do Berlina, gdzie będą zarabiały więcej. Pojechały ze mną, bo ja i tak często jeździłem do Niemiec sprowadzać stamtąd auta. Wiedziały, do jakiej pracy jadą i odpowiadało im to. Po jakichś dwóch tygodniach, podczas mojego pobytu w Berlinie, widziałem się z Joanną P. Ona tam chodziła jak królowa. Dziewczyny w tej agencji zarabiały ok. 100 euro za godzinę więc i ona nie miała źle.
Sędzia zapytał, czy oskarżony słyszał o tym, że dziewczyna była ofiarą przemocy i że dwa razy próbowała targnąć się na swoje życie.
- Na pewno nie wyglądała na bitą – przekonywał Marek K. - Sama mówiła wręcz, że jest zadowolona. Ona, za to, że była bardzo dobrą pracownicą, otrzymywała profity. Pracodawca wynajął jej mieszkanie, była też legalnie zarejestrowana jako pracownik.
Przy okazji, Marek K. zastrzegł, że on nie był szefem żadnej grupy.
- Może przez to, że ja mówię głośno i za wszystko płaciłem więc dziewczynom wydawało się, że jestem szefem – twierdził w sądzie. – Pracę załatwiał Wojciech K., który poszedł na współpracę z policją mając nadzieję na łagodniejszy wyrok.
Kierowcą w przestępczej grupie miał być 40-letni Robert W. Na ławie oskarżonych zasiadł też 35-letni Piotr C., któremu prokuratura zarzuca, że od grudnia 2008 r. do lutego 2009 r. groził świadkowi (kobiecie) spowodowaniem obrażeń ciała i pozbawieniem życia. Jego obrońca, mecenas Ryszard Bafia wystąpił do sądu o wyłączenie wątku jego klienta z tej sprawy tłumacząc, że zarzut nie pozostaje w związku z zarzutami innych oskarżonych. Ponadto powinien być rozpatrywany przez Sąd Rejonowy, a nie Okręgowy. Sędzia oddalił ten wniosek.
Dziś w sądzie nie pojawiła się żadna z pięciu poszkodowanych kobiet. Terminy kolejnych rozpraw wyznaczone są na kolejne tygodnie. Materiał zebrany jest bardzo duży. Sam akt oskarżenia liczy ponad 50 stron.
Prokuratura przedstawiła zarzuty ośmiu osobom, w tym jednej kobiecie. Najpoważniejszy to handel żywym towarem, za co grozi kara do 15 lat więzienia.
Dziś (15 stycznia) przed Sądem Okręgowym w Elblągu ruszył proces w tej sprawie. Przewodniczy sędzia Piotr Żywicki.
Najstarszy z oskarżonych, Marek K., ma 51 lat. To on, według ustaleń prokuratorskich, miał być szefem zorganizowanej grupy przestępczej. Pozostali mają od 40 do 33 lat. Niemal każdy z nich był już wcześniej karany. Mają wykształcenie podstawowe lub zawodowe (wyjątek stanowi 35-letni Piotr C., szef ochrony w jednym z elbląskich klubów nocnych oskarżony o groźby karalne – ten legitymuje się wykształceniem średnim).
Jedyna w tym gronie kobieta, Anita W., ma lat 25. W akcie oskarżenia czytamy, że od czerwca do sierpnia 2005 r. wynajmowała ona mieszkanie Joannie P., która uprawiała w nim prostytucję.
Według aktu oskarżenia „mózgiem” akcji, które odbywały się latem 2005 roku był Marek K. To on miał zaproponować pracę w charakterze opiekunki do dziecka, barmanki, pomocy kuchennej, sprzątaczki i prostytutki łącznie pięciu młodym kobietom. Miał je sprzedawać do niemieckich klubów nocnych za 2 – 2,5 tys. euro.
Dziś w sądzie twierdził, że wszystkie kobiety wiedziały, gdzie jadą i w jakim celu.
- Najpierw poznałem Karolinę i Joannę – mówił Marek K. – Ta druga pracowała w Elblągu jako prostytutka, ale narzekała, że mało zarabia. Zaproponowałem więc, że je zawiozę do Berlina, gdzie będą zarabiały więcej. Pojechały ze mną, bo ja i tak często jeździłem do Niemiec sprowadzać stamtąd auta. Wiedziały, do jakiej pracy jadą i odpowiadało im to. Po jakichś dwóch tygodniach, podczas mojego pobytu w Berlinie, widziałem się z Joanną P. Ona tam chodziła jak królowa. Dziewczyny w tej agencji zarabiały ok. 100 euro za godzinę więc i ona nie miała źle.
Sędzia zapytał, czy oskarżony słyszał o tym, że dziewczyna była ofiarą przemocy i że dwa razy próbowała targnąć się na swoje życie.
- Na pewno nie wyglądała na bitą – przekonywał Marek K. - Sama mówiła wręcz, że jest zadowolona. Ona, za to, że była bardzo dobrą pracownicą, otrzymywała profity. Pracodawca wynajął jej mieszkanie, była też legalnie zarejestrowana jako pracownik.
Przy okazji, Marek K. zastrzegł, że on nie był szefem żadnej grupy.
- Może przez to, że ja mówię głośno i za wszystko płaciłem więc dziewczynom wydawało się, że jestem szefem – twierdził w sądzie. – Pracę załatwiał Wojciech K., który poszedł na współpracę z policją mając nadzieję na łagodniejszy wyrok.
Kierowcą w przestępczej grupie miał być 40-letni Robert W. Na ławie oskarżonych zasiadł też 35-letni Piotr C., któremu prokuratura zarzuca, że od grudnia 2008 r. do lutego 2009 r. groził świadkowi (kobiecie) spowodowaniem obrażeń ciała i pozbawieniem życia. Jego obrońca, mecenas Ryszard Bafia wystąpił do sądu o wyłączenie wątku jego klienta z tej sprawy tłumacząc, że zarzut nie pozostaje w związku z zarzutami innych oskarżonych. Ponadto powinien być rozpatrywany przez Sąd Rejonowy, a nie Okręgowy. Sędzia oddalił ten wniosek.
Dziś w sądzie nie pojawiła się żadna z pięciu poszkodowanych kobiet. Terminy kolejnych rozpraw wyznaczone są na kolejne tygodnie. Materiał zebrany jest bardzo duży. Sam akt oskarżenia liczy ponad 50 stron.
A