
Walczyliśmy o podwyżki dla pracowników. Otrzymali je, a nawet dodatkowe pieniądze jako jednorazowy prezent świąteczny. Teraz okazuje się, że członkom „Solidarności” nie przedłuża się umów o pracę, a pozostali wypisują się ze związku, bo boją się o posadę – tak o sytuacji w Domu Pomocy Społecznej przy ul. Kasprzaka mówi Mirosław Kozłowski, szef elbląskiej „Solidarności”. Sprawa trafiła do prokuratury. Pismo z prośba o kontrolę w DPS otrzymał wojewoda, zaś przełożona Zgromadzenia Sióstr św. Jadwigi – wniosek o skontrolowanie postępowania jej podwładnej.
Mirosław Kozłowski twierdzi, że sytuacja w DPS to nic innego jak dyskryminowanie związkowców.
- W połowie 2008 roku zmieniła się dyrektora DPS i została nią siostra Halina Domagała – mówi Mirosław Kozłowski. – W tym czasie powstała zakładowa komisja NSZZ „Solidarność”. Okazało się, że pracownicy nie mają opłaconych składek ZUS, od siedmiu lat nie otrzymywali też podwyżek. Udało nam się wywalczyć 10-procentowe podwyżki i dodatkowo po 500 zł na święta – kontynuuje przewodniczący Kozłowski. – W 2009 r. związek wniósł o kolejne podwyżki w wysokości 10 proc. Siostra dyrektor zaproponowała 3,8 proc. Z początku staliśmy przy swoim. Widzieliśmy, że siostra w międzyczasie zakupiła m.in. telewizor plazmowy – pytam dla kogo, bo chyba nie dla tych chorych dzieci, którymi się opiekują pracownicy DPS przy ul. Kasprzaka – zastanawia się Kozłowski. – To ewidentny brak gospodarności.
Przed świętami Bożego Narodzenia 2009 r. pracownicy DPS weszli w spór zbiorowy z pracodawcą. Oflagowali budynek. 8 stycznia tego roku doszło do spotkania z siostrą dyrektor, która przyznała załodze podwyżki o 3,8 proc. z wyrównaniem od kwietnia.
- Z końcem roku ośmiu osobom wygasała druga już umowa zawarta na czas określony – mówi Mirosław Kozłowski. – Pięcioro to członkowie związku „Solidarność”. Siostra tylko im nie przedłużyła umowy, a na ich miejsce zatrudniła nowe osoby. Te kobiety przyszły do mnie z płaczem. Przecież do ich pracy nie było zastrzeżeń, dzieci, którymi się opiekowały przyzwyczaiły się do nich. Dziwię się, bo szczególnie dyrektor w habicie powinna mieć otwarte serce.
- Siostra dyrektor powiedziała, że nie będzie się tłumaczyć ze swoich decyzji – kontynuuje Kozłowski. – Skierowaliśmy więc sprawę do prokuratury. Do wojewody warmińsko-mazurskiego wysłaliśmy pismo z prośbą o kontrolę podejścia gospodarczego w DPS oraz podejścia do pracowników. Z naszego punktu widzenia doszło do dyskryminacji pracowników z powodu ich przynależności związkowej. Skierowaliśmy też pismo informujące o postawie siostry dyrektor do jej przełożonej, czyli przełożonej Zgromadzenia Sióstr św. Jadwigi - dodaje.
Już wcześniej zdarzyło się, że siostra dyrektor zwolniła z pracy dwie kobiety, członkinie „Solidarności”. Wniosły one sprawę do sądu, który przyznał im odszkodowania w wysokości po 5 tysięcy złotych. Była też zarządzona kontrola w DPS.
- W połowie 2008 roku zmieniła się dyrektora DPS i została nią siostra Halina Domagała – mówi Mirosław Kozłowski. – W tym czasie powstała zakładowa komisja NSZZ „Solidarność”. Okazało się, że pracownicy nie mają opłaconych składek ZUS, od siedmiu lat nie otrzymywali też podwyżek. Udało nam się wywalczyć 10-procentowe podwyżki i dodatkowo po 500 zł na święta – kontynuuje przewodniczący Kozłowski. – W 2009 r. związek wniósł o kolejne podwyżki w wysokości 10 proc. Siostra dyrektor zaproponowała 3,8 proc. Z początku staliśmy przy swoim. Widzieliśmy, że siostra w międzyczasie zakupiła m.in. telewizor plazmowy – pytam dla kogo, bo chyba nie dla tych chorych dzieci, którymi się opiekują pracownicy DPS przy ul. Kasprzaka – zastanawia się Kozłowski. – To ewidentny brak gospodarności.
Przed świętami Bożego Narodzenia 2009 r. pracownicy DPS weszli w spór zbiorowy z pracodawcą. Oflagowali budynek. 8 stycznia tego roku doszło do spotkania z siostrą dyrektor, która przyznała załodze podwyżki o 3,8 proc. z wyrównaniem od kwietnia.
- Z końcem roku ośmiu osobom wygasała druga już umowa zawarta na czas określony – mówi Mirosław Kozłowski. – Pięcioro to członkowie związku „Solidarność”. Siostra tylko im nie przedłużyła umowy, a na ich miejsce zatrudniła nowe osoby. Te kobiety przyszły do mnie z płaczem. Przecież do ich pracy nie było zastrzeżeń, dzieci, którymi się opiekowały przyzwyczaiły się do nich. Dziwię się, bo szczególnie dyrektor w habicie powinna mieć otwarte serce.
- Siostra dyrektor powiedziała, że nie będzie się tłumaczyć ze swoich decyzji – kontynuuje Kozłowski. – Skierowaliśmy więc sprawę do prokuratury. Do wojewody warmińsko-mazurskiego wysłaliśmy pismo z prośbą o kontrolę podejścia gospodarczego w DPS oraz podejścia do pracowników. Z naszego punktu widzenia doszło do dyskryminacji pracowników z powodu ich przynależności związkowej. Skierowaliśmy też pismo informujące o postawie siostry dyrektor do jej przełożonej, czyli przełożonej Zgromadzenia Sióstr św. Jadwigi - dodaje.
Już wcześniej zdarzyło się, że siostra dyrektor zwolniła z pracy dwie kobiety, członkinie „Solidarności”. Wniosły one sprawę do sądu, który przyznał im odszkodowania w wysokości po 5 tysięcy złotych. Była też zarządzona kontrola w DPS.
A