UWAGA!

----

Propaganda nowym bogiem wojny

 Elbląg, Krzysztof Żęgota, politolog i specjalista ds. bezpieczeństwa z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie
Krzysztof Żęgota, politolog i specjalista ds. bezpieczeństwa z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie (fot. archiwum prywatne)

Czy Polska jest bezpieczna? Na czym polega wojna hybrydowa? Jak walczyć z rosyjską propagandą? Na pytania odpowiada prof. Krzysztof Żęgota, politolog i specjalista ds. bezpieczeństwa z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie.

- Czy jesteśmy bezpieczni? A może jednak więcej jest zagrożeń?

- Nie ma tu jednoznacznej odpowiedzi. Jesteśmy bezpieczni, bo jesteśmy członkami NATO. Jesteśmy silni, nie tylko potencjałem naszej armii, ale siłą naszych sojuszników i sojuszy. Czyli z tej perspektywy wydaje się, że jesteśmy bezpieczni. NATO ma ogromny potencjał odstraszania. To bowiem wielki potencjał militarny, ale i ludnościowy, oraz gospodarczy czy finansowy. Już Napoleon Bonaparte mówił, że dla prowadzenia wojny potrzebne są trzy rzeczy: pieniądze, pieniądze, pieniądze. Te statystyki potencjału finansowego, jeśli chodzi o państwa NATO, są przygniatające w stosunku do Rosji. Z tej perspektywy wydaje się, że jesteśmy bezpieczni.

Choć zawsze pojawia się jakiś element nieprzewidywalności. My bowiem czynimy pewne założenia wynikające z racjonalności danego kroku, podejmowanego przez innych przywódców. Zakładamy więc, że Putin takie racjonalne decyzje będzie podejmował. Trzeba jednak pamiętać, że w lutym 2022 roku podjął on decyzję, mało mającą wspólnego z racjonalnością. Nie wiemy czy jest on oderwany od rzeczywistości czy też zbyt zaufał doradcom, którzy przekazywali informacje w taki sposób by nie „podpaść” dyktatorowi. Przecież on podjął decyzję o agresji przy pełnej świadomości siły sojuszu państw zachodnich, które później wsparły Ukrainę. Tym bardziej więc teraz należy być świadomym skali zagrożeń, wobec potencjalnie nieracjonalnego postępowania ze strony Putina. Stąd reakcja naszych władz, idąca w kierunku znacznego zwiększenia wydatków na zbrojenia. Stąd decyzja o budowie „tarczy Wschód”.

 

- Nie borykamy się z czołgami na granicy Polski z Rosją czy Białorusią. Natomiast mamy do czynienia z agresją hybrydową. Agresją w sieci, dronami nadlatującymi nad Polskę i inne kraje NATO. Co dalej z takimi atakami czynić? Jak na nie odpowiadać? Minister Sikorski w tej sprawie użył bardzo mocnych słów podczas swojego wystąpienia w ONZ.

 

- Rosja wykorzystuje mechanizmy wojny hybrydowej, czyli wojny która korzysta z klasycznych form takich jak choćby przemieszczanie wojsk, w pobliże granic państw NATO. To klasyczne metody zwiększenia napięcia. Nowymi narzędziami budowania przez Rosję napięcia jest wojna informatyczna i informacyjna. To cyberataki. Codziennie słyszymy, że w różnych państwach miały miejsce zakłócenia sieciowe. To ataki na systemy wodociągowe czy inne urządzenia „krytyczne”. Mieliśmy też przypadki podpaleń, ataki dronowe, a nawet wtargnięcie rosyjskich samolotów w przestrzeń powietrzną Estonii. Wojna informacyjna zaś to przede wszystkim rozsiewanie fake newsów.

Te sytuacje tworzą dylemat czy Rosja przekroczyła prawną definicję agresji? Czy trzeba już uruchamiać paragraf 5, statutu NATO, o wzajemnej obronie? Na razie mamy reakcje symboliczne. Choćby specjalne zebranie Rady Bezpieczeństwa ONZ, na wniosek Polski, po wtargnięciu kilkudziesięciu rosyjskich dronów nad Polskę. Decyzja zaś o potencjalnym zestrzeleniu samolotów wkraczających do NATO-owskiej przestrzeni powietrznej to już duży dylemat. Choć jedno jest pewne – NATO powinno na prowokacje jakoś reagować. Trzeba stawiać określone granice rosyjskim prowokacjom. Bo Rosja każdą słabość, każde niezdecydowanie, każdą wątpliwość wykorzystuje na własną korzyść. Siły NATO powinny strzelać nie tylko do dronów, ale pewnie także do samolotów przekraczających granicę powietrzną państw bloku. Choć z drugiej strony narracja w rosyjskich państwowych mediach wskazuje, że pakt północncoatlantycki jest agresorem. Że to Rosja musi się bronić, że Rosja zainicjowała „Specjalną Operację Wojskową” na Ukrainie by bronić się przed NATO. W przypadku strącenia rosyjskiego samolotu Moskwa uzyskałaby, dla swojej wewnętrznej propagandy, dowód na agresywność NATO.

 

- Turcy w roku 2015 zestrzelili samolot rosyjski, który naruszył ich przestrzeń powietrzną i jakoś nic się nie stało.

- Stosunki rosyjsko tureckie są na tyle specyficzne, że Rosja, ważąc wszelkie za i przeciw, stwierdziła ostatecznie, że nie opłaca się zaogniać stosunków z Ankarą. Uważam, że zupełnie inny oddźwięk miało by zestrzelenie rosyjskiego myśliwca nad Estonią. Rozpoczęłaby się wielka akcja propagandowa o zagrożeniu Rosji ze strony NATO. To wpisywałoby się w rosyjską narrację. Stąd też zapewne liderzy państw zachodnich wykazują pewną wstrzemięźliwość przy decyzjach o ostrych reakcjach na rosyjskie prowokacje. Jak na razie są to tylko reakcje werbalne. Najsurowiej zrecenzował rosyjskie działania, na forum ONZ, Radosław Sikorski.

 

- Jak na razie jednak Zachód tylko się broni przed napastliwością. Jeśli Rosja atakuje nas w sieci, to my co najwyżej, utrudniamy dostęp do określonych portali itp. Może czas najwyższy przejść do działań ofensywnych?

- Na tę sytuację zwraca uwagę wielu obserwatorów zachodniej polityki czy mediów. Na Zachodzie dojrzewa już chyba myśl, że czas najwyższy przejść w tej dziedzinie do kontrofensywy. Choć w warunkach państwa autorytarnego, jakim jest Rosja, znacznie łatwiej, niźli w państwach demokratycznych, zachować pewną szczelność informacyjną z narzucaniem społeczeństwu własnych narracji.

W państwach demokratycznych wolność słowa pozwala na łatwiejsze przenikanie nawet z fałszywymi informacjami do społeczeństwa. W przypadku rosyjskiej propagandy funkcjonuje cały system tworzenia fałszywych informacji. Farmy trolli są utrzymywane przez władze rosyjskie. Narracja rosyjska jest zróżnicowana pod kątem każdego państwa i jego społeczeństwa. Ton propagandy jest spójny z ogólnymi założeniami. Z reguły jest tam podważana jedność Zachodu oraz jego wartości. Choć z drugiej strony można tam znaleźć słabe punkty. Ot choćby sugestia tych propagandystów, że Rosja broni tradycyjnych wartości, prawosławia, słowiańszczyzny, a Zachód jest zgniły i wyzbywający się jakichkolwiek wartości.

A tymczasem rosyjski dyktator, Władymir Władimirowicz Putin jest rozwodnikiem, wszystko wskazuje też na to, że ma dzieci pozamałżeńskie, z kobietą znacznie młodszą od siebie. Czyli sam Putin w swoim prywatnym życiu tych wartości nie przestrzega. Nasza zachodnia propaganda może tę sprzeczność wykazać i zaprezentować różnymi kanałami Rosjanom. To mogłoby być przykładem działań ofensywnych, a nie defensywnych. Próbujmy więc dalej wyłuskiwać takie sprzeczności w narracji rosyjskiej. Potem trzeba to odpowiednio obudowywać sosem propagandowym i często powtarzać.

 

- Rosjanie jednak natworzyli w rosyjskim internecie tyle barier technologicznych, że ich złamanie nie jest proste. Należałoby na początek Rosjanom pomóc w dostępie do otwartego internetu. Czy Zachód ma takie możliwości techniczne i finansowe?

- Rosja buduje coś na kształt rzeczywistości alternatywnej wobec Zachodu. Jedynym pragnieniem Putina jest obalenie „świata jednobiegunowego” czyli dominacji Ameryki. Rosja wedle Putina powinna wyjść z tego starcia jako „równoważne mocarstwo”, decydujące o wydarzeniach na całym świecie. By osiągnąć taki stan rzeczy należało, wedle Putina, nie tylko mieć silną armię, ale także odejść od amerykańskiej popkultury, która zawładnęła światem. Tym sposobem promował on „antyamerykańską” kulturę w Rosji. Jednym z podstaw tego porządku są alternatywne media społecznościowe. W Rosji Facebook jest co jakiś czas zakazany. Podobnie X. Funkcjonują tam ”V kontakte”, „Odnoklasniki” (odpowiednik już trochę zapomnianej Naszej Klasy) czy komunikator, Telegram. Jeżeli więc chcemy docierać do Rosjan, jeśli chcemy im przekazywać nasz punkt widzenia, to musimy być aktywni na tych portalach. Do tego też potrzeba pieniędzy. Bo ktoś przecież fizycznie musi to robić.

 

- Do tego potrzebne są też zmiany prawne. W Rosji utworzenie farmy trolli jest to kwestia jednej decyzji. Na Zachodzie takie działanie byłoby pozaprawne. Czyli należałoby umożliwić takie działania również w systemie prawnym.

- Na razie wystarczyłyby działania zgodne z naszymi zasadami prawnymi. W przyszłości, gdyby konflikt z Rosją się zaostrzał, to kto wie, może trzeba by sięgać po działania niezgodne z obecnym prawem. Chodzi o to by taki przekaz był kierowany do Rosjan tymi kanałami, z których oni na co dzień korzystają.

 

- W czasie drugiej wojny światowej, w okupowanej Polsce, Armia Krajowa prowadziła „Akcję N”. Były to działania dywersyjno-propagandowe przeciwko Niemcom. Polegały na tworzeniu i rozpowszechnianiu materiałów (ulotek, pism) w języku niemieckim, które miały sprawiać wrażenie, że pochodzą od antyhitlerowskich grup niemieckich, aby osłabić morale żołnierzy wroga. Na dodatek jedną z metod walki było ośmieszanie okupanta. Czy więc czyniąc pewne porównania nie należałoby już teraz myśleć nad założeniem tego rodzaju stron po rosyjsku i na ich stronach?

- W ten sposób działają już Ukraińcy. Prowadzi się tam mnóstwo stron w języku rosyjskim, mających trafiać do społeczeństwa rosyjskiego. Ośmieszanie armii rosyjskiej było szczególnie skuteczne na początku agresji, gdy Rosjanie dawali się łapać na prymitywnych kradzieżach z domów Ukraińców. Kolejną linią propagandową było ośmieszanie rosyjskiego hasła: „Kijów w trzy dni”. Trzeba też odpowiadać na rosyjskie straszenie bronią atomową, przypominaniem, że Zachód też ma taką broń. I może ona wybuchnąć także nad Moskwą. To jest sposób na przejście od defensywy do ofensywy propagandowej. Jednocześnie trzeba pamiętać, że przygniatająca część populacji europejskiej części Rosji mieszka w Moskwie i Petersburgu. Czyli najważniejsze byłoby dotarcie do tych społeczności. Wydaje się, że o tym przejściu do ofensywy propagandowej dał już sygnał minister Sikorski swoim wystąpieniem w Nowym Jorku.

 

- O nastrojach w samej Rosji mogą świadczyć liczne reklamy, w tamtejszych mediach, o tym jak łatwo dostać prawo do stałego zamieszkania w krajach Unii Europejskiej. Najwięcej tego rodzaju reklam jest publikowanych w mediach królewieckich choć i te moskiewskie nie są od nich wolne. Czyli może drzemać wśród Rosjan takie przekonanie, że co prawda „popieramy Putina, ale wyjazd do Europy to byłoby marzenie”?

- Tu trzeba by podzielić społeczeństwo rosyjskie na dwie grupy. Nieprzypadkowo takie reklamy pojawiają się przede wszystkim w Królewcu. Bo mieszkańcy tego regionu są zdecydowanie bardziej „zeuropeizowani” niźli mieszkańcy innych miast. Nawet Moskwy. Mieszkańcy Królewca już poznali kraje Unii. Dla nich bardzo często głównym celem wyjazdów była wcale nie Moskwa czy Petersburg, ale Gdańsk, Warszawa czy Zakopane. Do czasu pandemii Rosjanie masowo przyjeżdżali do Polski na zakupy. Mogli więc konfrontować informacje z rosyjskich mediów z własnym oglądem. Takiej szansy przeciętny mieszkaniec z głębi Rosji nie miał. Odnośnie jednak rzekomo jednoznacznego poparcia Putina w całej Rosji mam też pewne wątpliwości. Jakiekolwiek badania socjologiczne w Rosji są bowiem raczej mało wiarygodne. Bo w państwie autorytarnym, jakim jest Rosja, ludzie boją się oceniać szczerze władze. Co nie zmienia faktu, że my powinniśmy cały czas docierać do społeczeństwa rosyjskiego kanałami informacyjnymi, o których wcześniej mówiłem.

 

- Donald Tusk w jednym z wystąpień, ze zdziwieniem skonstatował, że 600 milionów Europejczyków prosi 300 milionów Amerykanów o obronę przed 130 milionami Rosjan. Czy to oznacza tak głęboki „letarg” Europejczyków?

- Ten stan był bardzo widoczny na zachodzie Europy. To jednak się kończy. Europejski potencjał demograficzny i ekonomiczny powoduje, że powinniśmy być samowystarczalni także w dziedzinie obronnej. Wierzę, że jesteśmy na początku tego procesu budowania geopolitycznej świadomości regionalnej. Nic z nas, Europejczyków nie zdejmie konieczności wzmacniania potencjału obronnego. Może to już czas by także w Polsce przywrócić obowiązkową służbę wojskową? Powinniśmy być na naszym kontynencie na tyle silni, by nie potrzebować Ameryki do obrony suwerenności. To olbrzymia rola takich państw jak Niemcy czy Francja, ale również Polska, Szwecja, Finlandia i w niedalekiej przyszłości mam nadzieję, także Ukraina są tu bardzo ważnym elementem tego systemu obronnego.

Krzysztof Szczepanik

Najnowsze artykuły w dziale Wiadomości

Artykuły powiązane tematycznie

Reklama