Pięcioosobowa rodzina – dziadek, babcia i 4-letnie trojaczki – zatruła się tlenkiem węgla w mieszkaniu przy ul. Królewieckiej. Dwoje dzieci nie przeżyło, zmarła również babcia.
Rodzinę znaleźli dziś (23 grudnia) rano zaniepokojeni rodzice dzieci. Oni również wezwali pogotowie.
- Wczoraj trojaczki, dziewczynki, trafiły pod opiekę dziadków, były trochę przeziębione – mówił przed południem Jakub Sawicki z zespołu prasowego KMP w Elblągu. – A tu taka tragedia. W nocy doszło do zatrucia tlenkiem węgla - wstępne ustalenia wskazują, że przyczyną zdarzenia była najprawdopodobniej wadliwie działająca instalacja wentylacyjna. Niewykluczone, że zostanie powołany biegły, który pomoże określić szczegółowe przyczyny tragedii. Do szpitala trafiła cała piątka - kontynuuje Sawicki. - Niestety, dwóch dziewczynek i ich babci (48 l.) nie udało się uratować. O życie dziadka (51 l.) walczą lekarze z elbląskiego szpitala. Trzecia dziewczynka trafiła do komory hiperbarycznej w Gdyni.
- Dziewczynki i babcia trafiły do naszego szpitala - dziadek zaś do szpitala wojskowego - mówi Małgorzata Twardowska, rzecznik prasowy szpitala wojewódzkiego w Elblągu. - Podejmowane były próby reanimacji, niestety dwójki dzieci i ich babci nie udało się uratować. Trzeci maluch został przetransportowany helikopterem do Gdyni.
- To były nasze pierwsze trojaczki - dodaje rzeczniczka. - Pamiętam jak się rodziły, jakie to było wydarzenie. Później wyprawiliśmy dziewczynkom w szpitalu pierwsze urodziny...
Stan dziadka trojaczków jest bardzo ciężki. O jego życie walczyli lekarze ze szpitala wojskowego, był podłączony do respiratora i leczony tlenem. Jak dowiedzieliśmy się przed kilkoma minutami, mężczyzna również został przetransportowany do komory hiperbarycznej w klinice w Gdyni.
Na miejscu zdarzenia pracowali policjanci, prokurator, pracownicy zarządzania kryzysowego oraz strażacy, którzy ustalili, że czad wydobywał się z nieszczelnego piecyka gazowego w kuchni. Kratka wentylacyjna była zaklejona. Gdy przybyli na miejsce, stężenie tlenku węgla znacznie przekraczało normę. Prokurator zarządził sekcję złok.
- Wczoraj trojaczki, dziewczynki, trafiły pod opiekę dziadków, były trochę przeziębione – mówił przed południem Jakub Sawicki z zespołu prasowego KMP w Elblągu. – A tu taka tragedia. W nocy doszło do zatrucia tlenkiem węgla - wstępne ustalenia wskazują, że przyczyną zdarzenia była najprawdopodobniej wadliwie działająca instalacja wentylacyjna. Niewykluczone, że zostanie powołany biegły, który pomoże określić szczegółowe przyczyny tragedii. Do szpitala trafiła cała piątka - kontynuuje Sawicki. - Niestety, dwóch dziewczynek i ich babci (48 l.) nie udało się uratować. O życie dziadka (51 l.) walczą lekarze z elbląskiego szpitala. Trzecia dziewczynka trafiła do komory hiperbarycznej w Gdyni.
- Dziewczynki i babcia trafiły do naszego szpitala - dziadek zaś do szpitala wojskowego - mówi Małgorzata Twardowska, rzecznik prasowy szpitala wojewódzkiego w Elblągu. - Podejmowane były próby reanimacji, niestety dwójki dzieci i ich babci nie udało się uratować. Trzeci maluch został przetransportowany helikopterem do Gdyni.
- To były nasze pierwsze trojaczki - dodaje rzeczniczka. - Pamiętam jak się rodziły, jakie to było wydarzenie. Później wyprawiliśmy dziewczynkom w szpitalu pierwsze urodziny...
Stan dziadka trojaczków jest bardzo ciężki. O jego życie walczyli lekarze ze szpitala wojskowego, był podłączony do respiratora i leczony tlenem. Jak dowiedzieliśmy się przed kilkoma minutami, mężczyzna również został przetransportowany do komory hiperbarycznej w klinice w Gdyni.
Na miejscu zdarzenia pracowali policjanci, prokurator, pracownicy zarządzania kryzysowego oraz strażacy, którzy ustalili, że czad wydobywał się z nieszczelnego piecyka gazowego w kuchni. Kratka wentylacyjna była zaklejona. Gdy przybyli na miejsce, stężenie tlenku węgla znacznie przekraczało normę. Prokurator zarządził sekcję złok.
***
Jak informuje Piotr Rzepczyński, asystent prasowy prezydenta Elbląga, do rodziny, którą dotknęła tragedia zostali skierowani psycholog i pracownicy elbląskiego Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.
Relacja Marty Hajkowicz:
A