Sondaż portElu
Jak oceniam pracę prezydenta Witolda Wróblewskiego?
bardzo dobrze | 12.7% |
dobrze | 15.4% |
tak sobie | 20.1% |
źle | 18.1% |
bardzo źle | 22.0% |
nie mam zdania | 11.7% |
Liczba głosów: 1415. Sondaż został zakończony.
Przeciwnicy Witolda Wróblewskiego po roku jego rządów na fotelu prezydenta Elbląga nie powinni się dziwić. Zapowiadał w kampanii wyborczej oszczędności w mieście i rzeczywiście konsekwentnie wprowadza cięcia w wielu dziedzinach. Najwięcej emocji wzbudza oświata, która od lat wymaga reformy. Ale sposób, w jaki prezydent zabrał się do zmian na tym polu, może spowodować, że elblążanie w kolejnych wyborach mogą mu już nie zaufać.
5 grudnia minie rok od zaprzysiężenia Witolda Wróblewskiego na prezydenta Elbląga. Wygrał wybory z hasłami „Elbląg wspólna sprawa” i „Keep calm and go for Wróblewski”, co miało przekonać do głosowania młody elektorat. Hasła okazały się skuteczne, ale dzisiaj wiele osób nie potrafi zachować spokoju, analizując decyzje i plany Witolda Wróblewskiego. Jedno trzeba jednak prezydentowi przyznać: przez ostatnie dwanaście miesięcy wprowadził kilka zmian, które powinny być korzystne dla budżetu miasta. Pytanie, czy będą też korzystne dla samych mieszkańców.
Po pierwsze: reorganizacja
Witold Wróblewski przez 8 lat był zastępcą prezydenta Henryka Słoniny. Wrócił do Urzędu Miejskiego w Elblągu po czterech latach przerwy, podczas której zdobywał doświadczenie jako członek zarządu województwa specjalizujący się w funduszach unijnych. Wraz z nim do ratusza wróciły osoby, które przez lata były oddanymi współpracownikami Henryka Słoniny, co akurat nikogo dziwić nie powinno. Nie powinno też dziwić, że w ratuszu wrócił dawny styl zarządzania, w którym nawet wydanie przez urzędników książek na konkurs dla mieszkańców musi być zaakceptowane przez prezydenta, bo ogląda on każdą wydaną złotówkę. A urzędnicy narzekają, że prezydent jest tak zajęty, że nie ma dla nich czasu, gdy chcą się do niego dostać.
Przy okazji okazało się, że pracę w urzędzie otrzymało kilka osób, które wpłacały pieniądze na kampanię wyborczą Witolda Wróblewskiego, co w ostatnim czasie wypomniał prezydentowi radny Rafał Traks z PiS. Witold Wróblewski nie pozostał dłużny, stwierdzając, że jako jedyny komitet w sposób jawny prowadził finansowanie kampanii, a osoby, które wpłacały pieniądze, finansowały w ten sposób swoją kampanię. Pracę w ratuszu dostały, bo... wygrały konkursy. Nie zapomniał dodać, że PiS nie ujawnił dotychczas swoich wyborczych wydatków w Elblągu.
Witold Wróblewski za to szybko ujawnił swoje plany związane z reorganizacją w samym urzędzie. Zwolnił około 20 osób (część przeszła na emeryturę), niektórych urzędników zdegradował, kilku awansował, zmieniając zakres pracy departamentów. W niektórych przypadkach można było odnieść wrażenie, że reorganizacja jest przeprowadzona tylko po to, by zlikwidować np. stanowisko dyrektora i pozbyć się konkretnego urzędnika. Potwierdziły to późniejsze wyroki sądów – siedem zwolnionych osób wystąpiło z pozwem przeciwko samorządowi, większość sprawy wygrała i została przywrócona do pracy.
Dokonując reorganizacji w urzędzie Witold Wróblewski zapomniał też o swojej wcześniejszej obietnicy, że będzie miał tylko dwóch zastępców. Postawił na trio, likwidując przy okazji jeden etat dyrektorski.
Po drugie: cięcia, łączenie i zwolnienia
Już w kampanii wyborczej Witold Wróblewski mówił o racjonalizacji wydatków miasta i zatrzymaniu zadłużenia, które przy obejmowaniu przez niego rządów wynosiło 340 milionów złotych. W budżecie, który odziedziczył po poprzedniku Jerzym Wilku, wprowadził kosmetyczne oszczędności, ale przymiarki do wydatków miasta w 2016 roku sprawiają, że już wkrótce prezydent może uzyskać wśród mieszkańców przydomek Witold I Oszczędny. Budżet Anno Domini 2016 ma być o 20 milionów mniejszy od tegorocznego, największe oszczędności mają dotyczyć oświaty (prawie 9 milionów zł), utrzymania jednostek organizacyjnych urzędu (2,5 mln zł), komunikacji miejskiej (1,5 milion zł), reorganizacji w ratuszu (960 tys. zł), sportu (500 tysięcy zł), pomocy społecznej (600 tys. zł). Pierwsza poważna decyzja już zapadła – radni po kilku podejściach do tematu i burzliwej dyskusji – zgodzili się na połączenie Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji z Centrum Sportowo-Biznesowym. Połączenie jest jak najbardziej potrzebne, bo w Elblągu powinien być jeden silny podmiot zarządzający obiektami sportowymi i odpowiadający za ofertę rekreacyjną dla mieszkańców, jak to jest w innych miastach. Niestety, decyzja która ma wejść w życie 1 kwietnia (i to nie jest prima aprilis) wiąże się z redukcją około 20 etatów.
O wiele większe emocje budzą przymiarki do zmian w oświacie. Niemal co tydzień po mieście w ostatnim czasie krążyła inna wersja reformy planowanej przez prezydenta, co tylko podbijało emocje wśród nauczycieli i rodziców dzieci. Sytuacji nie uspokoiła ani debata zorganizowana w ratuszu, ani spotkania w szkołach, które właśnie się odbywają. Mieszkańcy po otwarciu elbląskiej oświatowej puszki Pandory już nie wierzą w dobre intencje rządzących i każde środowisko broni swojej szkoły czy przedszkola jak niepodległości. Tak jest w SP nr 23, III LO, Przedszkolu nr 5 i 13 czy V LO. A wystarczyło najpierw spotkać się z rodzicami i nauczycielami w każdej ze szkół, by wyczuć społeczne nastroje i razem ze środowiskiem wypracować konkretne rozwiązania. Dzisiaj prezydent robi dobrą minę do złej gry, tłumacząc, że żadne decyzje w sprawie oświaty nie zapadły. Zapaść jednak muszą, bo przez lata w Elblągu pompowano w oświatę wielkie pieniądze, które nie mają odzwierciedlenia w wynikach uczniów, których jest coraz mniej. Sposób, w jaki prezydent zabrał się do zmian na tym polu, może spowodować, że elblążanie w kolejnych wyborach mogą mu już nie zaufać.
Po trzecie: szukanie, kto dołoży
Witold Wróblewski zadeklarował, że miasto do końca jego kadencji nie będzie już zaciągało żadnych kredytów ani emitowało obligacji. Zgodę na ostatnią – 24-milionową - transzę radni wydali we wrześniu, przy okazji godząc się na propozycje prezydenta, by spłatę zobowiązań miasta przeciągnąć w czasie. Ma to pozwolić Elblągowi wziąć teraz finansowy oddech i lepiej przygotować się do startu w unijnych konkursach. Nic jednak za darmo, na wydłużeniu spłaty zobowiązań zarobią banki, a miasto będzie to kosztować 900 tysięcy złotych więcej odsetek. Czy się to miastu opłaci, przekonamy się dopiero za kilkanaście lat.
Już teraz jednak prezydent zapowiada, że miasto będzie wybierać te inwestycje, do których Unia, marszałek, ministrowie czy rząd mogą jak najwięcej dołożyć. W 2016 roku spektakularnych inwestycji nie będzie – całość ma się zamknąć w kwocie 35 milionów złotych (to 7 procent budżetu), z czego połowa ma pochodzić ze środków zewnętrznych. Największym wydatkiem dla miasta ma być dołożenie 5 mln złotych do budowy nowego wiaduktu w ciągu ul. Warszawskiej. Większe wydatki planowane są dopiero w następnych latach
Na plus z pewnością trzeba Witoldowi Wróblewskiemu zaliczyć starania o pozyskiwanie pieniędzy na... zakończone już inwestycje. Dzięki refundacjom do kasy miasta trafiło w sumie dodatkowe 17 milionów złotych, z czego pięć odzyskała specjalistyczna firma wynajęta przez miasto.
Po czwarte: problemy dopiero się zaczną
Witold Wróblewski rządzi w mieście z cichym poparciem Platformy Obywatelskiej, Sojuszu Lewicy Demokratycznej i radnego ze swojego komitetu. Musi się jednak liczyć ze zdaniem radnych Prawa i Sprawiedliwości, którzy mają w Radzie większość i często to pokazują. Od czasu do czasu wokół planów prezydenta wybucha awantura, która po pewnym czasie okazuje się burzą w szklance wody, bo obie strony potrafią mimo różnic, dojść do porozumienia. Tak było na przykład ze sprawą połączenia MOSiR i CSB, która przeszła w Radzie za trzecim podejściem, tak było też z emisją obligacji i wydłużeniem okresu spłaty zobowiązań. Im jednak bliżej będzie kolejnych wyborów, tym trudniej będzie Witoldowi Wróblewskiemu promować swoje pomysły. Najbliższym punktem zapalnym będzie oświata, co pokazała ostatnia debata w ratuszu i opinie wygłaszane przez Marka Pruszaka, od niedawna przewodniczącego Rady, który po wyborze Jerzego Wilka na posła jest pierwszoplanową postacią w klubie PiS. Kolejnym – przyszłość Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania, które prawdopodobnie przegra przetarg na wywóz odpadów i którego, jak pokazały wydarzenia ostatnich dni – nikt z prywatnych inwestorów nie chce kupić.
A jak Czytelnicy oceniają rok prezydentury Witolda Wróblewskiego? Zapraszamy do dyskusji i udziału w sondzie, która potrwa do 14 grudnia.
Po pierwsze: reorganizacja
Witold Wróblewski przez 8 lat był zastępcą prezydenta Henryka Słoniny. Wrócił do Urzędu Miejskiego w Elblągu po czterech latach przerwy, podczas której zdobywał doświadczenie jako członek zarządu województwa specjalizujący się w funduszach unijnych. Wraz z nim do ratusza wróciły osoby, które przez lata były oddanymi współpracownikami Henryka Słoniny, co akurat nikogo dziwić nie powinno. Nie powinno też dziwić, że w ratuszu wrócił dawny styl zarządzania, w którym nawet wydanie przez urzędników książek na konkurs dla mieszkańców musi być zaakceptowane przez prezydenta, bo ogląda on każdą wydaną złotówkę. A urzędnicy narzekają, że prezydent jest tak zajęty, że nie ma dla nich czasu, gdy chcą się do niego dostać.
Przy okazji okazało się, że pracę w urzędzie otrzymało kilka osób, które wpłacały pieniądze na kampanię wyborczą Witolda Wróblewskiego, co w ostatnim czasie wypomniał prezydentowi radny Rafał Traks z PiS. Witold Wróblewski nie pozostał dłużny, stwierdzając, że jako jedyny komitet w sposób jawny prowadził finansowanie kampanii, a osoby, które wpłacały pieniądze, finansowały w ten sposób swoją kampanię. Pracę w ratuszu dostały, bo... wygrały konkursy. Nie zapomniał dodać, że PiS nie ujawnił dotychczas swoich wyborczych wydatków w Elblągu.
Witold Wróblewski za to szybko ujawnił swoje plany związane z reorganizacją w samym urzędzie. Zwolnił około 20 osób (część przeszła na emeryturę), niektórych urzędników zdegradował, kilku awansował, zmieniając zakres pracy departamentów. W niektórych przypadkach można było odnieść wrażenie, że reorganizacja jest przeprowadzona tylko po to, by zlikwidować np. stanowisko dyrektora i pozbyć się konkretnego urzędnika. Potwierdziły to późniejsze wyroki sądów – siedem zwolnionych osób wystąpiło z pozwem przeciwko samorządowi, większość sprawy wygrała i została przywrócona do pracy.
Dokonując reorganizacji w urzędzie Witold Wróblewski zapomniał też o swojej wcześniejszej obietnicy, że będzie miał tylko dwóch zastępców. Postawił na trio, likwidując przy okazji jeden etat dyrektorski.
Po drugie: cięcia, łączenie i zwolnienia
Już w kampanii wyborczej Witold Wróblewski mówił o racjonalizacji wydatków miasta i zatrzymaniu zadłużenia, które przy obejmowaniu przez niego rządów wynosiło 340 milionów złotych. W budżecie, który odziedziczył po poprzedniku Jerzym Wilku, wprowadził kosmetyczne oszczędności, ale przymiarki do wydatków miasta w 2016 roku sprawiają, że już wkrótce prezydent może uzyskać wśród mieszkańców przydomek Witold I Oszczędny. Budżet Anno Domini 2016 ma być o 20 milionów mniejszy od tegorocznego, największe oszczędności mają dotyczyć oświaty (prawie 9 milionów zł), utrzymania jednostek organizacyjnych urzędu (2,5 mln zł), komunikacji miejskiej (1,5 milion zł), reorganizacji w ratuszu (960 tys. zł), sportu (500 tysięcy zł), pomocy społecznej (600 tys. zł). Pierwsza poważna decyzja już zapadła – radni po kilku podejściach do tematu i burzliwej dyskusji – zgodzili się na połączenie Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji z Centrum Sportowo-Biznesowym. Połączenie jest jak najbardziej potrzebne, bo w Elblągu powinien być jeden silny podmiot zarządzający obiektami sportowymi i odpowiadający za ofertę rekreacyjną dla mieszkańców, jak to jest w innych miastach. Niestety, decyzja która ma wejść w życie 1 kwietnia (i to nie jest prima aprilis) wiąże się z redukcją około 20 etatów.
O wiele większe emocje budzą przymiarki do zmian w oświacie. Niemal co tydzień po mieście w ostatnim czasie krążyła inna wersja reformy planowanej przez prezydenta, co tylko podbijało emocje wśród nauczycieli i rodziców dzieci. Sytuacji nie uspokoiła ani debata zorganizowana w ratuszu, ani spotkania w szkołach, które właśnie się odbywają. Mieszkańcy po otwarciu elbląskiej oświatowej puszki Pandory już nie wierzą w dobre intencje rządzących i każde środowisko broni swojej szkoły czy przedszkola jak niepodległości. Tak jest w SP nr 23, III LO, Przedszkolu nr 5 i 13 czy V LO. A wystarczyło najpierw spotkać się z rodzicami i nauczycielami w każdej ze szkół, by wyczuć społeczne nastroje i razem ze środowiskiem wypracować konkretne rozwiązania. Dzisiaj prezydent robi dobrą minę do złej gry, tłumacząc, że żadne decyzje w sprawie oświaty nie zapadły. Zapaść jednak muszą, bo przez lata w Elblągu pompowano w oświatę wielkie pieniądze, które nie mają odzwierciedlenia w wynikach uczniów, których jest coraz mniej. Sposób, w jaki prezydent zabrał się do zmian na tym polu, może spowodować, że elblążanie w kolejnych wyborach mogą mu już nie zaufać.
Po trzecie: szukanie, kto dołoży
Witold Wróblewski zadeklarował, że miasto do końca jego kadencji nie będzie już zaciągało żadnych kredytów ani emitowało obligacji. Zgodę na ostatnią – 24-milionową - transzę radni wydali we wrześniu, przy okazji godząc się na propozycje prezydenta, by spłatę zobowiązań miasta przeciągnąć w czasie. Ma to pozwolić Elblągowi wziąć teraz finansowy oddech i lepiej przygotować się do startu w unijnych konkursach. Nic jednak za darmo, na wydłużeniu spłaty zobowiązań zarobią banki, a miasto będzie to kosztować 900 tysięcy złotych więcej odsetek. Czy się to miastu opłaci, przekonamy się dopiero za kilkanaście lat.
Już teraz jednak prezydent zapowiada, że miasto będzie wybierać te inwestycje, do których Unia, marszałek, ministrowie czy rząd mogą jak najwięcej dołożyć. W 2016 roku spektakularnych inwestycji nie będzie – całość ma się zamknąć w kwocie 35 milionów złotych (to 7 procent budżetu), z czego połowa ma pochodzić ze środków zewnętrznych. Największym wydatkiem dla miasta ma być dołożenie 5 mln złotych do budowy nowego wiaduktu w ciągu ul. Warszawskiej. Większe wydatki planowane są dopiero w następnych latach
Na plus z pewnością trzeba Witoldowi Wróblewskiemu zaliczyć starania o pozyskiwanie pieniędzy na... zakończone już inwestycje. Dzięki refundacjom do kasy miasta trafiło w sumie dodatkowe 17 milionów złotych, z czego pięć odzyskała specjalistyczna firma wynajęta przez miasto.
Po czwarte: problemy dopiero się zaczną
Witold Wróblewski rządzi w mieście z cichym poparciem Platformy Obywatelskiej, Sojuszu Lewicy Demokratycznej i radnego ze swojego komitetu. Musi się jednak liczyć ze zdaniem radnych Prawa i Sprawiedliwości, którzy mają w Radzie większość i często to pokazują. Od czasu do czasu wokół planów prezydenta wybucha awantura, która po pewnym czasie okazuje się burzą w szklance wody, bo obie strony potrafią mimo różnic, dojść do porozumienia. Tak było na przykład ze sprawą połączenia MOSiR i CSB, która przeszła w Radzie za trzecim podejściem, tak było też z emisją obligacji i wydłużeniem okresu spłaty zobowiązań. Im jednak bliżej będzie kolejnych wyborów, tym trudniej będzie Witoldowi Wróblewskiemu promować swoje pomysły. Najbliższym punktem zapalnym będzie oświata, co pokazała ostatnia debata w ratuszu i opinie wygłaszane przez Marka Pruszaka, od niedawna przewodniczącego Rady, który po wyborze Jerzego Wilka na posła jest pierwszoplanową postacią w klubie PiS. Kolejnym – przyszłość Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania, które prawdopodobnie przegra przetarg na wywóz odpadów i którego, jak pokazały wydarzenia ostatnich dni – nikt z prywatnych inwestorów nie chce kupić.
A jak Czytelnicy oceniają rok prezydentury Witolda Wróblewskiego? Zapraszamy do dyskusji i udziału w sondzie, która potrwa do 14 grudnia.