W marcu przed elbląskim sądem ruszy proces 28-letniego Jakuba G., jednego z właścicieli "pachnącego" biznesu. Prokuratura zarzuca mężczyźnie wprowadzanie do obiegu szkodliwych substancji, po zażyciu których 19 osób trafiło do szpitala. Jakub G. nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Może mu grozić kara nawet do 8 lat więzienia.
W listopadzie 2013 r. Powiatowy Inspektor Sanitarny złożył w Prokuraturze Rejonowej w Elblągu zawiadomienie o bezpośrednim narażeniu życia lub zdrowia klientów "pachnącego domku" poprzez sprzedaż produktów zawierających związki wyczerpujące pojęcie środek zastępczy tzw. dopalacze. Poprzez niewłaściwe zażywanie tych środków [jest bowiem na nich etykieta informująca, że są to środki nie do spożycia, a młodzi je palą, jedzą lub wąchają – red.] dochodziło do hospitalizacji, głównie młodych ludzi.
Karty choroby osób pokrzywdzonych zostały przekazane biegłym z zakresu medycyny sądowej i toksykologii Uniwersytetu Medycznego w Gdańsku. To oni mieli wypowiedzieć się na temat szkodliwości tych specyfików dla zdrowia. I zabrali decydujący głos.
- Przyjęcie tzw. środków zastępczych spowodowało zagrożenie życia i zdrowia w sumie 19 osób - mówi Jolanta Rudzińska, zastępca prokuratora rejonowego w Elblągu. - Zarzuty dotyczą więc sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia osób poprzez wprowadzenie do obrotu środka odurzającego. Grozi za to kara od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.
Takie zarzuty skierowano przeciwko dwóm współwłaścicielom "pachnących" sklepów m.in. w Elblągu, Malborku, Ostródzie oraz ich pracownikowi, który zajmował się dystrybucją specyfików. Czynności końcowe prowadzili prokuratorzy z Pabianic, bo tam zameldowani są podejrzani. Nie udało się zatrzymać dwóch mężczyzn, trwają ich poszukiwania więc tymczasowo postępowanie przeciwko nim zostało zawieszone. Akt oskarżenia przeciwko trzeciemu 31 grudnia 2014 r. został skierowany do Sądu Okręgowego w Elblągu.
28-letniemu Jakubowi G., prezesowi firm o różnych "pachnących" nazwach, zarzuca się, że działając wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami w sklepie przy ul. Królewieckiej w Elblągu wprowadzał do obiegu niebezpieczne dla zdrowia i życia substancje. Przyjmowane w jakikolwiek sposób były groźne. Po ich zażyciu 19 osób trafiło do szpitala.
- Mężczyzna nie przyznał się do winy, odmówił również składania wyjaśnień - mówi prokurator Rudzińska.
Proces ruszy przed elbląskim sądem w marcu.
Karty choroby osób pokrzywdzonych zostały przekazane biegłym z zakresu medycyny sądowej i toksykologii Uniwersytetu Medycznego w Gdańsku. To oni mieli wypowiedzieć się na temat szkodliwości tych specyfików dla zdrowia. I zabrali decydujący głos.
- Przyjęcie tzw. środków zastępczych spowodowało zagrożenie życia i zdrowia w sumie 19 osób - mówi Jolanta Rudzińska, zastępca prokuratora rejonowego w Elblągu. - Zarzuty dotyczą więc sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia osób poprzez wprowadzenie do obrotu środka odurzającego. Grozi za to kara od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.
Takie zarzuty skierowano przeciwko dwóm współwłaścicielom "pachnących" sklepów m.in. w Elblągu, Malborku, Ostródzie oraz ich pracownikowi, który zajmował się dystrybucją specyfików. Czynności końcowe prowadzili prokuratorzy z Pabianic, bo tam zameldowani są podejrzani. Nie udało się zatrzymać dwóch mężczyzn, trwają ich poszukiwania więc tymczasowo postępowanie przeciwko nim zostało zawieszone. Akt oskarżenia przeciwko trzeciemu 31 grudnia 2014 r. został skierowany do Sądu Okręgowego w Elblągu.
28-letniemu Jakubowi G., prezesowi firm o różnych "pachnących" nazwach, zarzuca się, że działając wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami w sklepie przy ul. Królewieckiej w Elblągu wprowadzał do obiegu niebezpieczne dla zdrowia i życia substancje. Przyjmowane w jakikolwiek sposób były groźne. Po ich zażyciu 19 osób trafiło do szpitala.
- Mężczyzna nie przyznał się do winy, odmówił również składania wyjaśnień - mówi prokurator Rudzińska.
Proces ruszy przed elbląskim sądem w marcu.
A