We wtorek przed elbląskim sądem rozpoczął się proces przeciwko byłemu pracownikowi elbląskiej telewizji kablowej Vectra. Jest on oskarżony o to, że nielegalnie podłączył sygnał jednej z mieszkanek Elbląga.
Adamowi M. prokurator zarzuca, że w 1995 roku miał nielegalnie podłączyć mieszkanie kobiety do sieci telewizji kablowej. Przez ok. pięć lat elblążanka oglądała programy telewizji nie płacąc przez ten czas abonamentu, ponieważ monter poinformował ją, że posiada tzw. przyłącze techniczne. Kobieta miała informować telewizję o awariach i za to miała być zwolniona z opłat. Sprawa wyszła na jaw dopiero w 2000 roku, kiedy robotnicy prowadzący remont na klatce schodowej zerwali kabel Vectry. Podczas zgłaszania awarii kobieta dowiedziała się, że nie figuruje w ewidencji telewizji.
Adam M. nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że podłączył sygnał legalnie, a elblążanka nie była ujęta w ewidencji, ponieważ telewizja zgubiła kopię jej umowy, zaś pieniądze, które od niej pobrał były za naprawę telewizora. Sąd odroczył rozprawę do połowy marca. W tym czasie ma zostać przesłuchany świadek - były szef Vectry.
To pierwsza taka sprawa w Elblągu. W tej chwili toczą się postępowania przygotowawcze przeciwko dwóm kolejnym byłym pracownikom Vectry.
- To byli pracownicy, którzy bez naszej wiedzy przyłączali kolejnych abonentów - mówi dyrektor Vectry, Sławomir Janowski. - Szacujemy, że takich nielegalnych abonentów może być nawet około dwóch tysięcy. To około 10 procent wszystkich. Straty można bardzo łatwo obliczyć. Wystarczy pomnożyć dwa tys. przez miesięczny abonament - 34,50 zł.
Vectra powołała specjalną komórkę, która zajmuje się wykrywaniem nielegalnych podłączeń. Do tej pory wykryto ich kilkaset. Kilkadziesiąt przypadków trafiło do kolegium, a po jego likwidacji - do sądów. Część nielegalnych abonentów już ukarano.
- To jest problem, z którym borykają się wszyscy operatorzy telewizji kablowych w całej Polsce - dodaje Sławomir Janowski. - Nie da się go rozwiązać w całości, dopóki nie uświadomi się odbiorcom kablówki, że jest to czyn naganny.
Dyrekcja Vectry zapowiada, że będzie dochodzić przed sądem cywilnym pokrycia strat wynikłych z działań nieuczciwych monterów. W wypadku Adama M. jest to przynajmniej ok. 1500 zł.
Zobacz także: "Lewy kanał"
Adam M. nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że podłączył sygnał legalnie, a elblążanka nie była ujęta w ewidencji, ponieważ telewizja zgubiła kopię jej umowy, zaś pieniądze, które od niej pobrał były za naprawę telewizora. Sąd odroczył rozprawę do połowy marca. W tym czasie ma zostać przesłuchany świadek - były szef Vectry.
To pierwsza taka sprawa w Elblągu. W tej chwili toczą się postępowania przygotowawcze przeciwko dwóm kolejnym byłym pracownikom Vectry.
- To byli pracownicy, którzy bez naszej wiedzy przyłączali kolejnych abonentów - mówi dyrektor Vectry, Sławomir Janowski. - Szacujemy, że takich nielegalnych abonentów może być nawet około dwóch tysięcy. To około 10 procent wszystkich. Straty można bardzo łatwo obliczyć. Wystarczy pomnożyć dwa tys. przez miesięczny abonament - 34,50 zł.
Vectra powołała specjalną komórkę, która zajmuje się wykrywaniem nielegalnych podłączeń. Do tej pory wykryto ich kilkaset. Kilkadziesiąt przypadków trafiło do kolegium, a po jego likwidacji - do sądów. Część nielegalnych abonentów już ukarano.
- To jest problem, z którym borykają się wszyscy operatorzy telewizji kablowych w całej Polsce - dodaje Sławomir Janowski. - Nie da się go rozwiązać w całości, dopóki nie uświadomi się odbiorcom kablówki, że jest to czyn naganny.
Dyrekcja Vectry zapowiada, że będzie dochodzić przed sądem cywilnym pokrycia strat wynikłych z działań nieuczciwych monterów. W wypadku Adama M. jest to przynajmniej ok. 1500 zł.
Zobacz także: "Lewy kanał"
OP