Czterech rolników spod Elbląga ma otrzymać odszkodowanie za plony utracone w wyniku lipcowych ulew - stwierdził dziś sąd powołany przez elbląskiego starostę.
Na razie kwota odszkodowania nie została określona. Rolnicy żądają ponad trzech milionów zł. Już dziś wiadomo jednak, że pieniądze z odszkodowania będą zaledwie cząstką sumy, na jaką swoje straty szacują rolnicy - sąd stwierdził bowiem, że odszkodowaniu podlegają jedynie te zniszczone plony, które znajdowały się na tzw. gruntach rolnych. Tymczasem ogromna większość upraw znajduje się na ziemi, która w dokumentach figuruje jako łąki.
- Tak zwane "łąki" to najlepsza ziemia i uprawia się je od chwili przybycia na Żuławy Holendrów - mówią rolnicy. - Po to są urządzenia melioracyjne, by chroniły Żuławy i żuławską ziemię.
Zgodnie z oczekiwaniami rolników, sąd przyznał dziś, że zalaniu pól winne są nie tylko obfite deszcze, ale i Zarząd Melioracji, który nienależycie konserwuje urządzenia chroniące żuławskie pola. Urzędnicy elbląskiego Starostwa stwierdzili jednak, że częściową winę za duże szkody w uprawach ponoszą także rolnicy, bo - zdaniem starostwa - gospodarowali na terenach, które nie powinny być uprawiane.
Rolnicy nie zgadzają się orzeczeniem i zapowiadają odwołanie się do sądu cywilnego. Ich zdaniem wina za zniszczone zbiory leży wyłącznie po stronie Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Elblągu. Żądają także wyciągnięcia konsekwencji wobec autora ekspertyzy, który określał przyczyny zniszczenia upraw, ponieważ ich zdaniem, nie skontaktował się ani z nimi ani z Urzędem Gminy.
- Tak zwane "łąki" to najlepsza ziemia i uprawia się je od chwili przybycia na Żuławy Holendrów - mówią rolnicy. - Po to są urządzenia melioracyjne, by chroniły Żuławy i żuławską ziemię.
Zgodnie z oczekiwaniami rolników, sąd przyznał dziś, że zalaniu pól winne są nie tylko obfite deszcze, ale i Zarząd Melioracji, który nienależycie konserwuje urządzenia chroniące żuławskie pola. Urzędnicy elbląskiego Starostwa stwierdzili jednak, że częściową winę za duże szkody w uprawach ponoszą także rolnicy, bo - zdaniem starostwa - gospodarowali na terenach, które nie powinny być uprawiane.
Rolnicy nie zgadzają się orzeczeniem i zapowiadają odwołanie się do sądu cywilnego. Ich zdaniem wina za zniszczone zbiory leży wyłącznie po stronie Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Elblągu. Żądają także wyciągnięcia konsekwencji wobec autora ekspertyzy, który określał przyczyny zniszczenia upraw, ponieważ ich zdaniem, nie skontaktował się ani z nimi ani z Urzędem Gminy.
AJ