
Dlaczego nagrania z kamer Komendy Miejskiej Policji w Elblągu – mimo prośby skierowanej przez obrońcę oskarżonego - zostały zniszczone? Kiedy tablice poglądowe z wizerunkami potencjalnych sprawców okazywane są poszkodowanym? Odpowiedzi m.in. na te pytania próbowano uzyskać podczas czwartkowej (4 marca) rozprawy w procesie Patryka B., podejrzanego o udział w napaści na Roberta S.
Przed Sądem Okręgowym w Elblągu odbyła się kolejna rozprawa w sprawie napadu w Bogdańcu, w wyniku którego poszkodowanemu Robertowi S. m.in. skradziono 40 tys złotych. Tym razem przed sądem stanęły kolejne osoby, z którymi 10 lipca ubiegłego roku miał widzieć się Patryk B. Podczas pierwszej rozprawy bowiem oskarżony przedstawił szczegółowy plan wydarzeń z dnia, w którym doszło do wydarzeń w Bogdańcu. Zeznawał wówczas, że w ten lipcowy piątek był między innymi w sklepie z garniturami w Hali Elzam.
Świadkowie potwierdzają zeznania oskarżonego
W czwartek przed sądem stawił się sprzedawca z wymienionego przez oskarżonego sklepu. Zapytany przez sędziego przyznał, że pamięta Patryka B.: - Jak tak teraz patrzę, to wiem, że był u mnie w sklepie. Nie pamiętam kiedy był, ale wiem że był dwa razy – powiedział. Sędzia chciał wiedzieć, dlaczego nie przypomniał sobie o wizycie Patryka B. w sklepie podczas przesłuchania przez policjantów: - Za pierwszym razem jak przesłuchiwał mnie policjant, to byłem zmęczony. Zresztą mam wielu klientów. Dlatego nie potrafiłem rozpoznać go na zdjęciu. Ale teraz to dokładnie pamiętam – wyjaśnił. Dodał jednak, że nie pamięta, w jakim czasie był u niego oskarżony. Przyznał, że mógł to być okres wakacyjny.
Kolejną osoba wskazaną przez Patryka B., która zapewniła sąd, że widziała się z nim 10 lipca, jest dziewczyna jego kolegi. W czasie zeznań przyznała, że słabo zna Patryka B. i nieczęsto go widywała. Pamięta jednak, że tego dnia “zdarzyła się taka sytuacja", że podwozili Patryka B. z Zawady do dyskoteki Bowling. W dniu napadu w Bogdańcu oskarżony widział się także ze znajomym policjantem. Świadek, który zna Patryka B. z dawnych lat, kiedy interesował się boksem, potwierdził, że spotkali się w centrum handlowym: - Pamiętam, że szedł z żoną i córką. Zdziwiony byłem, że ma już taką dużą córkę. Porozmawialiśmy o zakupach, wszystkiego parę chwil – zeznał. Świadek nie pamiętał dokładnie, o której godzinie doszło do spotkania. Przypuszcza, że mogło to być między 16-17 a 18-19. Pamięta za to, że Patryk B. ubrany był w spodnie o długości ¾ oraz to, że nie był zdenerwowany czy też nienaturalnie pobudzony, o co pytał go obrońca oskarżonego: - Nie odniosłem wrażenia, żeby był pod wpływem narkotyków – zeznał.
Brakowało polecenia "niezwłocznie"
Podczas czwartkowej rozprawy sąd wysłuchał zeznań dwojga funkcjonariuszy policji: policjantki, która przez pewien czas prowadziła postępowanie oraz policjanta, który przesłuchiwał jedną z ofiar napaści – partnerkę poszkodowanego Roberta S. Policjant zeznał, że w czasie pierwszego przesłuchania pokrzywdzonej nie były jej pokazywane żadne zdjęcia potencjalnych sprawców. Dodał, że mówiła ona rzeczowo o przebiegu zdarzenia: - Mówiła z przekonaniem. Gdyby mówiła, że nie jest czegoś pewna, to by to było zapisane w protokole – zapewnił świadek.
Z kolei od policjantki adwokat Patryka B. próbował dowiedzieć się kiedy i w jakich okolicznościach poszkodowanym okazano wizerunek jego klienta. Świadek zeznała, że czynności okazania nastąpiły po wskazaniu podejrzanego: - W tym wypadku mogło tak być, że funkcjonariusze operacyjni ustalili osobę podejrzaną i dlatego były pokazywane zdjęcia – powiedziała. Stwierdziła również, że poszkodowani zostali wezwani na policję na okazanie: - Na pewno nie było tak, że to oni sami przyszli i powiedzieli, że podejrzewają kogoś konkretnego. [...] Żaden z pokrzywdzonych nie mówił, że zdjęcie sprawcy znaleźli w Internecie – dodała. Wspomniała również, że z zeznań pokrzywdzonego wynikało, iż wskazywał on jako sprawców dwóch mężczyzn, ale nie pamiętał ich imion [Robert S. podczas pierwszej rozprawy przyznał się, że początkowo o lipcową napaść podejrzewał dwóch znajomych z siłowni. Wycofał się z tych podejrzeń, stwierdzając, że przekonał się, iż nie mają nic wspólnego z tą sprawą. Dlatego też nie wskazał policji miejsca zamieszkania tych mężczyzn – przyp. red]. , wie jednak, że w trakcie, gdy prowadziła tę sprawę, próbowała ustalić miejsce ich pobytu. Obrońca oskarżonego z kolei usiłował ustalić, dlaczego policjantka dopiero 27 lipca, a więc trzy dni po skasowaniu monitoringu z kamer KMP w Elblągu, wystosowała wniosek o ich zabezpieczenie. Świadek odpowiedziała, że 24 lipca dzwoniła we wszystkie wskazane miejsca celem zabezpieczenia monitoringu, nie pamięta jednak czy dzwoniła również do KMP. Zapamiętała za to, że wniosek złożony przez adwokata Borzdyńskiego o zabezpieczenie i udostępnienie nagrań był niepełny, gdyż brakowało w nim polecenia "niezwłocznie".
Świadkowie potwierdzają zeznania oskarżonego
W czwartek przed sądem stawił się sprzedawca z wymienionego przez oskarżonego sklepu. Zapytany przez sędziego przyznał, że pamięta Patryka B.: - Jak tak teraz patrzę, to wiem, że był u mnie w sklepie. Nie pamiętam kiedy był, ale wiem że był dwa razy – powiedział. Sędzia chciał wiedzieć, dlaczego nie przypomniał sobie o wizycie Patryka B. w sklepie podczas przesłuchania przez policjantów: - Za pierwszym razem jak przesłuchiwał mnie policjant, to byłem zmęczony. Zresztą mam wielu klientów. Dlatego nie potrafiłem rozpoznać go na zdjęciu. Ale teraz to dokładnie pamiętam – wyjaśnił. Dodał jednak, że nie pamięta, w jakim czasie był u niego oskarżony. Przyznał, że mógł to być okres wakacyjny.
Kolejną osoba wskazaną przez Patryka B., która zapewniła sąd, że widziała się z nim 10 lipca, jest dziewczyna jego kolegi. W czasie zeznań przyznała, że słabo zna Patryka B. i nieczęsto go widywała. Pamięta jednak, że tego dnia “zdarzyła się taka sytuacja", że podwozili Patryka B. z Zawady do dyskoteki Bowling. W dniu napadu w Bogdańcu oskarżony widział się także ze znajomym policjantem. Świadek, który zna Patryka B. z dawnych lat, kiedy interesował się boksem, potwierdził, że spotkali się w centrum handlowym: - Pamiętam, że szedł z żoną i córką. Zdziwiony byłem, że ma już taką dużą córkę. Porozmawialiśmy o zakupach, wszystkiego parę chwil – zeznał. Świadek nie pamiętał dokładnie, o której godzinie doszło do spotkania. Przypuszcza, że mogło to być między 16-17 a 18-19. Pamięta za to, że Patryk B. ubrany był w spodnie o długości ¾ oraz to, że nie był zdenerwowany czy też nienaturalnie pobudzony, o co pytał go obrońca oskarżonego: - Nie odniosłem wrażenia, żeby był pod wpływem narkotyków – zeznał.
Brakowało polecenia "niezwłocznie"
Podczas czwartkowej rozprawy sąd wysłuchał zeznań dwojga funkcjonariuszy policji: policjantki, która przez pewien czas prowadziła postępowanie oraz policjanta, który przesłuchiwał jedną z ofiar napaści – partnerkę poszkodowanego Roberta S. Policjant zeznał, że w czasie pierwszego przesłuchania pokrzywdzonej nie były jej pokazywane żadne zdjęcia potencjalnych sprawców. Dodał, że mówiła ona rzeczowo o przebiegu zdarzenia: - Mówiła z przekonaniem. Gdyby mówiła, że nie jest czegoś pewna, to by to było zapisane w protokole – zapewnił świadek.
Z kolei od policjantki adwokat Patryka B. próbował dowiedzieć się kiedy i w jakich okolicznościach poszkodowanym okazano wizerunek jego klienta. Świadek zeznała, że czynności okazania nastąpiły po wskazaniu podejrzanego: - W tym wypadku mogło tak być, że funkcjonariusze operacyjni ustalili osobę podejrzaną i dlatego były pokazywane zdjęcia – powiedziała. Stwierdziła również, że poszkodowani zostali wezwani na policję na okazanie: - Na pewno nie było tak, że to oni sami przyszli i powiedzieli, że podejrzewają kogoś konkretnego. [...] Żaden z pokrzywdzonych nie mówił, że zdjęcie sprawcy znaleźli w Internecie – dodała. Wspomniała również, że z zeznań pokrzywdzonego wynikało, iż wskazywał on jako sprawców dwóch mężczyzn, ale nie pamiętał ich imion [Robert S. podczas pierwszej rozprawy przyznał się, że początkowo o lipcową napaść podejrzewał dwóch znajomych z siłowni. Wycofał się z tych podejrzeń, stwierdzając, że przekonał się, iż nie mają nic wspólnego z tą sprawą. Dlatego też nie wskazał policji miejsca zamieszkania tych mężczyzn – przyp. red]. , wie jednak, że w trakcie, gdy prowadziła tę sprawę, próbowała ustalić miejsce ich pobytu. Obrońca oskarżonego z kolei usiłował ustalić, dlaczego policjantka dopiero 27 lipca, a więc trzy dni po skasowaniu monitoringu z kamer KMP w Elblągu, wystosowała wniosek o ich zabezpieczenie. Świadek odpowiedziała, że 24 lipca dzwoniła we wszystkie wskazane miejsca celem zabezpieczenia monitoringu, nie pamięta jednak czy dzwoniła również do KMP. Zapamiętała za to, że wniosek złożony przez adwokata Borzdyńskiego o zabezpieczenie i udostępnienie nagrań był niepełny, gdyż brakowało w nim polecenia "niezwłocznie".
kos