UWAGA!

Joanna Jakutowicz: Z wyposażenia niewiele zostało w świątyni

 Elbląg, Joanna Jakutowicz, prezes Fundacji
Joanna Jakutowicz, prezes Fundacji (fot. Sebastian Malicki)

- Zamierzamy zobaczyć jakie obiekty tu były i oszacować ich wartość artystyczną. Wychodząc z tego punktu, chcielibyśmy rozeznać się w przedmiotach, które uchodzą za zaginione lub znajdują się poza granicami Polski - mówi Joanna Jakutowicz, prezes Fundacji Art-Hist-Arch z Gdańska. Fundacja otrzymała grant z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego na przebadanie elbląskiego kościoła pw. NMP (dziś Galeria EL) pod kątem strat poniesionych w czasie II wojny światowej. I o tym rozmawiamy z Joanną Jakutowicz.

- Dlaczego akurat kościół pw. Najświętszej Maryi Panny?

- W naszej fundacji badamy straty, jakie poniosły poszczególne kościoły na terenie województwa warmińsko-mazurskiego podczas II wojny światowej. Wzięliśmy pod uwagę te świątynie, które poważnie ucierpiały podczas wojny. Przebadaliśmy już kościół farny pw. św. Jana Ewangelisty w Bartoszycach, kościół p.w. św Katarzyny w Braniewie, w ubiegłym roku kościół p.w. św. Mikołaja we Fromborku. Mamy już doświadczenie, teraz pora na Elbląg. Warto nadmienić, iż wszystkie te projekty były finansowane ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a dokładnie z programu „Badanie polskich strat wojennych”.

 

- Patrzyliście Państwo na inne kościoły w Elblągu?

- Jeszcze przed złożeniem wniosku na projekt, rozeznaliśmy się w sytuacji elbląskich świątyń. Jakie szacunkowo straty poniosły i czy warto składać wniosek na sfinansowanie badań? To są pieniądze Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego i nie warto ich marnować na coś, co nie przyniesie rezultatów. Kościół p.w. NMP jest jedną ze świątyń, która najbardziej ucierpiała podczas II wojny światowej, jeżeli chodzi o województwo warmińsko-mazurskie. Elbląski kościół pw. Najświętszej Maryi Panny to była duża świątynia z bardzo bogatym wyposażeniem. Pewne elementy wyposażenia kościelnego się zachowały, ale przed przeprowadzeniem szczegółowych badań nie jesteśmy w stanie stwierdzić, ile dokładnie. Jak każdy może się naocznie przekonać, już same oględziny kościoła pozwalają stwierdzić, że zachowanych elementów jest bardzo niewiele.

 

- Czego się spodziewacie?

- Głównym celem jest przyjrzenie się całemu wyposażeniu kościoła. Jeżeli chodzi o badania nad historią, ogromnym błędem, jest uwzględnienie tylko tego, co się zachowało, a pomijanie tego, co zostało utracone. Pierwsze, co chcemy zrobić, to inwentaryzacja nieistniejącego wyposażenia. Zamierzamy zobaczyć jakie obiekty tu były i oszacować ich wartość artystyczną. Wychodząc z tego punktu, chcielibyśmy rozeznać się w przedmiotach, które uchodzą za zaginione lub znajdują się poza granicami Polski. Przyjrzymy się ich stanowi prawnemu, być może znajdziemy przesłanki do wystąpienia o ich zwrot. Taki też jest sens prowadzenia badań nad stratami wojennymi.

 

- Mniej więcej wiecie, co tam mogło być?

- Z wyposażenia kościoła niewiele zostało w samej świątyni. Zachowały się niektóre epitafia. Część obiektów znajduje się w Muzeum Archeologiczno-Historycznym, natomiast figura Madonny szafkowej w Niemczech, w Lüneburgu. Tutaj muszę wyjaśnić, że to, że jakiś przedmiot z terenu dzisiejszej Polski, obecnie znajduje się poza granicami naszego kraju, to jeszcze nie jest przesłanka do wystąpienia o jego zwrot. Mógł zostać wywieziony całkowicie legalnie, nie możemy z góry tego wykluczyć. Trzeba uwzględnić kontekst prawny, a najpierw musimy ustalić fakty: do kiedy dany przedmiot znajdował się w elbląskim kościele, jak i w jakich okolicznościach został wywieziony. To decyduje o tym, czy dany przedmiot może podlegać rewindykacji. Jesteśmy na samym początku naszych badań, projekt zaczęliśmy miesiąc temu. Dokładniejszych ustaleń jeszcze nie ma.

 

- Projekt jest rozpisany na dwa lata. Jak będą wyglądały prace?

- To jest nasz pierwszy dwuletni projekt, wcześniejsze trwały rok. Dwuletni dlatego, że jego zwieńczeniem ma być publikacja książkowa. W pierwszym roku zbadamy kościół, drugi rok poświęcimy na przygotowanie i wydanie książki oraz jej promocję. W planach jest też organizacja spotkania autorskiego, zaprezentujemy mieszkańcom Elbląga co udało się nam ustalić.

 

- Okiem laika: domyślam się że Wasza praca to siedzenie w archiwach i żmudne przekopywanie się przez dokumenty oraz porównywanie zdjęć: tu coś jest, a na zdjęciu rok później już tego nie ma...

- To, czym się zajmujemy, to odrębna dziedzina historii sztuki, która nazywa się badaniami proweniencyjnymi. Skupiają się na znalezieniu odpowiedzi na pytanie: co się stało z danym dziełem sztuki, od momentu jego powstania, do czasów współczesnych. To jest wspaniałe narzędzie, jeżeli chodzi o udowodnienie autentyczności danego dzieła. Jeżeli jesteśmy w stanie prześledzić jego historię, mamy dokumenty pokazujące, w jakich kolekcjach i w jakim okresie był obraz, to jest to idealne źródło. W praktyce rzadko się zdarza, że mamy dokumenty wskazujące historię bez luk czasowych.

 

- Nie na naszych terenach...

- Na naszych terenach to jest absolutnie niespotykane. Zaczynamy od tego, gdzie dany obiekt znajdował się na samym początku. W przypadku kościoła mariackiego, część jego wyposażenia pierwotnie znajdowała w innych miejscach i została wtórnie umieszczona w kościele. Jest też sytuacja odwrotna. Przedmioty, które pierwotnie były w kościele NMP, teraz znajdują się gdzie indziej, np. w kościele pw. św. Mikołaja. Nasze prace zaczynamy od prześledzenia śladu papierowego i pokazanie, jaki był kontekst powstania dzieła sztuki. Gdzie ono było przeznaczone? Przez kogo zostało wykonane? Dla kogo? W jakim kontekście funkcjonowało? To jest dodatkowe źródło wiedzy na temat historii sztuki regionu. Oczywiście, że nasza praca to praca w dużej mierze archiwalna: w archiwach kościelnych, konserwatora zabytków, internetowych bazach danych, katalogach aukcyjnych. Zwłaszcza jeżeli chodzi o katalogi zdjęć i to są głównie archiwa niemieckie. Szukamy dokumentacji, odpowiedzi na pytanie co się stało z tymi obiektami w czasie II wojny światowej. Co się działo z nimi po 1945 r., jeżeli zostały wywiezione do Niemiec. I tu odpowiedzi mogą dać archiwa niemieckie. Do tego literatura przedmiotu. Zakres tego, co trzeba chociażby przejrzeć, jest olbrzymi.

 

- Zastanawiam się właśnie nad tą zimą 1945 r. Armia Czerwona zajmuje Prusy Wschodnie. Niemcy starają się wywieźć i ocalić choć część dzieł sztuki. Czasem udało się zinwentaryzować co jest w transporcie, czasem pewnie nie.

- Technicznie powinni robić inwentaryzacje. W praktyce często nadejście frontu zaskakiwało Niemców. Udało się nam ustalić, że w Elblągu była przeprowadzona ewakuacja dzieł sztuki, głównie do okolicznych, wiejskich kościołów. Ale np. w Bartoszycach tej ewakuacji nie było. Z bartoszyckiego kościoła farnego pw. św. Jana nie mamy żadnej dokumentacji. W przypadku Elbląga wiemy, że po 1945 r. niektóre obiekty znaleziono, np. w Pomorskiej Wsi i przewieziono, najczęściej do składnicy muzealnej w Gdańsku Oliwie. Problem jest taki, że oliwska składnica nie ma dokumentacji. Czyli nie wiadomo dokładnie co, skąd i gdzie przewożono. I to jest dla nas problem. W naszej pracy dość często mamy początek i koniec jakieś historii. A co się działo pomiędzy, tego nie wie nikt. Tak np. było z ewakuacją zabytków historii sztuki z Tylży. Jesienią 1944 r. przewieziono je pociągiem w okolice Braniewa i potem jest czarna dziura aż do lat 80., kiedy niektóre odnalazły się w Sambrodzie pod Morągiem. Co się z nimi działo pomiędzy 1944, a powiedzmy 1986 r., nie wiemy.

 

- Ile osób jest zaangażowanych w projekt?

- W pierwszym roku: trzy: ja, Maurycy Domino i Maciej Domiński. Ten rok, jak już wcześniej wspomniałam poświęcimy na pracę merytoryczną. W przyszłym roku, kiedy będziemy przygotowywać wydanie książki, ta liczba wzrośnie. Potrzebni będą np. recenzenci, osoby pracujące nad samym procesem wydawniczym.

 

- I na zakończenie taka moja refleksja. 80 lat po zakończeniu II wojny światowej my dalej ni wiemy, co nam zginęło. Oczywiście, zdaję sobie sprawę z ówczesnych uwarunkowań politycznych i z tego, że nowi elblążanie mieli inne rzeczy na głowie niż szukanie niemieckich dzieł sztuki.

- Problemem jest brak dokumentacji. Ludzie, którzy mogliby coś wiedzieć, najprawdopodobniej już nie żyją. Jestem więc skazana na to, co zostało z archiwaliów, na zdjęcia... Czasami na publikowane pamiętniki. Tak było w przypadku kościoła w Bartoszycach, gdzie Cecylia Vetulani w swoich pamiętnikach opisuje, jak wyglądały zniszczenia kościoła w 1945 r. Natomiast jeżeli chodzi o ludzi, to na tych terenach nastąpiła prawie całkowita wymiana ludności. Ci, którzy mieli wiedzę wyjechali do Niemiec, potem zapadła „żelazna kurtyna“ i niespecjalnie możliwe były jakiekolwiek kontakty. A w NRD generalnie nie mówiło się o takich rzeczach. Natomiast ci, którzy przyjechali, nie wiedzieli nic. Jeżeli gdzieś są źródła wiedzy o wywiezionych dziełach sztuki, to trzeba ustalić gdzie. I tu liczę na wzmianki w niemieckich archiwach.

 

- To kiedy możemy się spodziewać publikacji podsumowującej badania?

- Mam nadzieję pod koniec przyszłego roku.

 

- Dziękuję za rozmowę.

rozmawiał Sebastian Malicki

Najnowsze artykuły w dziale Kultura

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Uwaga! Opinia zostanie zamieszczona na stronie po zatwierdzeniu przez redakcję.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
  • Kilka komentarzy / wątpliwosci: 1) kto ma być odbiorcą efektow tego projektu? Komu maja służyć? Innyminl slowy - kto i co mialby zrobic z tą wiedzą? Czy w tle sa jakieś reparacje? 2) w artykule pojawiło się stwierdzenie, że efekty badania odpowiedzą na pytanie co nam zginęło. Nam czyli komu? Powojennym elblążanom? Przecież 70% substancji miejskiej uległo uszkodzeniu. To ona nam przede wszystkim zginęła 3) myślę, że kosciol Bożego Ciała byłby lepszym obiektem do tych dociekań - tam prawie wszystko zginęło 4) czy naczynia liturgiczne też będę podlegały inwentaryzacji? 5) z ciekawoscia czekam na zakonczenie projektu, ale odnoszę wrażenie, że przełomów nie bedzie. Niemniej - powodzenia!
  • Przejedzony temat będzie, za dużo wody upłynęło. sporo wiem na temat Marienkirche i tego co tam było, jest nawet sporo źródeł co tam było a co zostało, kto po wojnie to przejał, gdzie się rozeszło, praca na dwa lata? za mało.5-10 lat potrzeba na analize. Niekórzy już ją zrobili ale wiedzy takie za darmo nie udziela się biorąc pod uwagę fakt, że im za pracę zapłacą, zapłacili :) kontatk do mnie e. jakkuski@wp. pl zapraszam
  • Z treści: " I tu liczę na wzmianki w niemieckich archiwach". Przewiduję, że trzeba będzie często podróżować do Niemiec i to na niejeden dzień, gdyż tamtejsi archiwiści mogą być niechętni do żmudnej pracy. Dalej: "W pierwszym roku zbadamy kościół, drugi rok poświęcimy na przygotowanie i wydanie książki... ". Gdzie mieszkacie? W hotelu, na kwaterach i czy macie diety? Hashtagi: #Roman
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    3
    RomanR(2025-05-11)
  • Akademickie rozważania, grant dla grantu. Zamiast wydawać na to środki lepiej byłoby przeznaczyć je na prace przygotowawcze do odbudowy pierzei przyklasztornej wzdłuż ul Wodnej. I co z tej wiedzy będzie wynikało, że brakuje tego lub tamtego epitafium? Odsyłam do Rocznika Elbląskiego nr 1 / rok 1961.Wtedy archeolodzy i inni badacze dokładnie przebadali mury, krypty i posadzki... I uznali, że można oddać ten obiekt Gerardowi Kwiatkowskiemu pod kuratelę... Wasza misja wygląda na spóźnioną o jakieś 60+ lat :-)
  • Fajna, nikomu nie potrzeba robota
  • rok na przeprowadzenie tak rozległych badań wydaje się zbyt krótki
  • ' 80 lat po zakończeniu II wojny światowej my dalej ni wiemy, co nam zginęło. " Nam ? Z całym szacunkiem, Niemcom. Bo to oni wtedy mieszkali w tych okolicach. Ostożnie z tą historią. Nie może Nam zginąc coś, czego nie byliśmy włascicielami.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    5
    1
    Pyskata Iwona .(2025-05-11)
  • na temat kościoła są przecież nowe badania i książka Piotra Samóla
  • Dokładnie. To nie nam nic zginęło ale poprzednim właścicielom od conajmniej I rozbioru, ale nie o to chodzi. Kościół Mariacki nie należal do Polski, wszystko co w środku to nalezy do Niemiec.
Reklama