
Z badania przeprowadzonego w Elblągu przez sopocką Pracownię Badań Społecznych wynika, że aż 80 procent elblążan nie ufa partiom politycznym (ufa im tylko 15 procent). Obserwując nieustanne zamieszanie wokół partii, ich ciężką pracę w podsycaniu międzypartyjnych konfliktów, nie ma co się dziwić. A szkoda. Chciałoby się mieć partie stonowane, merytoryczne, współpracujące w ważnych dla kraju sprawach. Pewnie jeszcze trochę potrwa, nim doczekamy tego ideału.
Niestety, ta fatalna sytuacja w wymiarze ogólnopolskim, przekłada się również na wymiar lokalny. W zdominowanej przez partie polityczne Radzie Miejskiej Elbląga relacje pomiędzy klubami stanowią odbicie sytuacji krajowej. Jedni się lubią programowo, inni nie. Najgorsze jest to, że taka sytuacja przekłada się na rozwój miasta, bo jeżeli jedna partia ma jakiś dobry pomysł, to druga ją zawetuje z zasady, bo jest politycznym przeciwnikiem.
Zajęte takimi zmaganiami partyjne kluby radnych oddają pole Prezydentowi Miasta, który niemal jednoosobowo zarządza miastem, nie wykorzystując rozwojowych zasobów w samej Radzie, jak i w społeczności miasta. Ważna rola Rady jako kreatora i inicjatora pomysłów, kontrolera działań organu wykonawczego, dyspozytora środków publicznych – zdecydowanie maleje. Rada Miejska powinna być silnym partnerem dla Prezydenta. W partnerstwie potrzebne jest zaufanie, wspólny cel, podział zadań, wspólna odpowiedzialność i dobre przywództwo.
W Elblągu Rada Miejska jest dla Prezydenta raczej listkiem figowym, który zresztą Prezydent umiejętnie przyciął do swoich potrzeb. Być może dla Prezydenta jest to wygodna sytuacja – radni za bardzo nie mieszają się w sprawy miasta, ale dla rozwoju miasta, dla nas, mieszkańców – nie. Zbyt wiele tracimy.
Rada Miasta skierowana jest do wewnątrz – na własne rozgrywki, jest hermetyczna, nieprzejrzysta, mało kreatywna, i jest leniwa. Zapewniam, że radni nie czujący stałego „oddechu na plecach” wyborców, po prostu wytracają powyborczy impet. Zapewniam też, że wielkie wrażenie na radnych robi obecność zorganizowanych grup na sesjach, lobbing, zainteresowanie ich pracą, systematyczne rozliczanie z pełnionego przez nich mandatu. Takiego stałego monitoringu pracy radnych brakuje. Nikt tego nie robi systematycznie, częściowo tę funkcję pełnią media.
Obecność danej osoby w Radzie Miejskiej zależy głównie od partii politycznej – to ona umieszcza ją na pierwszym miejscu – bądź na dalszym – na liście wyborczej, a właśnie pierwsze miejsce gwarantuje dostanie się do Rady. Zatem osoba chcąca być w Radzie, jest przede wszystkim lojalna w stosunku do partii, a nie do mieszkańców, bo mechanizm wyborczy działa tak, a nie inaczej. Ta lojalność przekłada się na pracę w Radzie. Punktem odniesienia jest przede wszystkim partia i jej interesy, a nie mieszkańcy. Rada jest oderwana od mieszkańców.
Szyldy partii codziennie pojawiające się w mediach wzmacniając tą sytuację. A ludzie i tak nie mają wyjścia – muszą głosować na istniejące partyjne komitety wyborcze. Koło się zamyka. Warto dodać, że w Elblągu pojawiła się również silna grupa interesów, złożona z osób związanych z obecnym układem rządzącym, wystawiająca aktualnego prezydenta. To ludzie zabiegający o utrzymanie istniejącego stanu.
Elbląski Komitet Obywatelski dostrzegł tą sytuację, uznaje ją za hamującą dla rozwoju Elbląga i dąży do zmiany. Cenimy partie, ale w wymiarze krajowym i regionalnym, w samorządach powinny być obecne przede wszystkim komitety obywatelskie, odpowiedzialne bezpośrednio przed mieszkańcami, a nie centralami partyjnymi. Stąd nasz postulat odpartyjnienia Rady Miejskiej w Elblągu.
Zajęte takimi zmaganiami partyjne kluby radnych oddają pole Prezydentowi Miasta, który niemal jednoosobowo zarządza miastem, nie wykorzystując rozwojowych zasobów w samej Radzie, jak i w społeczności miasta. Ważna rola Rady jako kreatora i inicjatora pomysłów, kontrolera działań organu wykonawczego, dyspozytora środków publicznych – zdecydowanie maleje. Rada Miejska powinna być silnym partnerem dla Prezydenta. W partnerstwie potrzebne jest zaufanie, wspólny cel, podział zadań, wspólna odpowiedzialność i dobre przywództwo.
W Elblągu Rada Miejska jest dla Prezydenta raczej listkiem figowym, który zresztą Prezydent umiejętnie przyciął do swoich potrzeb. Być może dla Prezydenta jest to wygodna sytuacja – radni za bardzo nie mieszają się w sprawy miasta, ale dla rozwoju miasta, dla nas, mieszkańców – nie. Zbyt wiele tracimy.
Rada Miasta skierowana jest do wewnątrz – na własne rozgrywki, jest hermetyczna, nieprzejrzysta, mało kreatywna, i jest leniwa. Zapewniam, że radni nie czujący stałego „oddechu na plecach” wyborców, po prostu wytracają powyborczy impet. Zapewniam też, że wielkie wrażenie na radnych robi obecność zorganizowanych grup na sesjach, lobbing, zainteresowanie ich pracą, systematyczne rozliczanie z pełnionego przez nich mandatu. Takiego stałego monitoringu pracy radnych brakuje. Nikt tego nie robi systematycznie, częściowo tę funkcję pełnią media.
Obecność danej osoby w Radzie Miejskiej zależy głównie od partii politycznej – to ona umieszcza ją na pierwszym miejscu – bądź na dalszym – na liście wyborczej, a właśnie pierwsze miejsce gwarantuje dostanie się do Rady. Zatem osoba chcąca być w Radzie, jest przede wszystkim lojalna w stosunku do partii, a nie do mieszkańców, bo mechanizm wyborczy działa tak, a nie inaczej. Ta lojalność przekłada się na pracę w Radzie. Punktem odniesienia jest przede wszystkim partia i jej interesy, a nie mieszkańcy. Rada jest oderwana od mieszkańców.
Szyldy partii codziennie pojawiające się w mediach wzmacniając tą sytuację. A ludzie i tak nie mają wyjścia – muszą głosować na istniejące partyjne komitety wyborcze. Koło się zamyka. Warto dodać, że w Elblągu pojawiła się również silna grupa interesów, złożona z osób związanych z obecnym układem rządzącym, wystawiająca aktualnego prezydenta. To ludzie zabiegający o utrzymanie istniejącego stanu.
Elbląski Komitet Obywatelski dostrzegł tą sytuację, uznaje ją za hamującą dla rozwoju Elbląga i dąży do zmiany. Cenimy partie, ale w wymiarze krajowym i regionalnym, w samorządach powinny być obecne przede wszystkim komitety obywatelskie, odpowiedzialne bezpośrednio przed mieszkańcami, a nie centralami partyjnymi. Stąd nasz postulat odpartyjnienia Rady Miejskiej w Elblągu.
Arkadiusz Jachimowicz