Rozmowa z Lucjanem Filaszkiewiczem, członkiem zarządu miejskiego Sojuszu Lewicy Demokratycznej, radnym Rady Miejskiej w Elblągu.
Wczoraj prezydent Henryk Słonina poinformował radnych i członków kół SLD o tym, że do końca swojej kadencji zawiesza członkostwo w Sojuszu. Notowania SLD spadają. Wiem, że część osób ma wątpliwości, czy to właściwy czas na tego rodzaju decyzje.
W mojej skromnej, subiektywnej ocenie z pewnością nie jest to czas właściwy. Niektórzy zapewne odbiorą tę decyzję prezydenta jako chęć uwiarygodnienia się w oczach wyborców lub swego rodzaju populistyczne rozwiązanie, które ma sprzyjać jego wizerunkowi. Chcę przy tym zauważyć, że zawieszenie członkostwa to tylko czasowe rozwiązanie, to nie jest wystąpienie z partii. Prezydent Słonina sprawując ten urząd drugą kadencję jest w naszym mieście jednoznacznie kojarzony z nurtem lewicowym. Myślę, że i teraz w świadomości elblążan tak pozostanie - jest to człowiek lewicy i takim będzie, niezależnie od tego, czy będzie uczestniczył w zebraniach partyjnych czy nie.
Czy, pana zdaniem, śladem prezydenta nie podążą teraz radni SLD?
Uważam, że radni nie pójdą tropem prezydenta. Przypominałoby to sytuację, w której chłop uciekł koniowi, na którym przez długi czas jechał. Wiąże nas niepisana umowa z elblążanami, którzy nam zaufali i oddali na lewicę głosy.
Przez ostatnie lata lewica jest u władzy w Elblągu i lewa część Rady była - i wciąż jest - na sesjach Rady Miejskiej mniej aktywna od opozycji. Wiąże się to oczywiście z faktem, że ta część radnych nie mogła otwarcie występować przeciwko prezydentowi ze swego ugrupowania. Czy wczorajsza decyzja to zmieni?
Dotychczasowy układ sprzyjał opozycji. Domeną opozycji jest krytyka, dobrze, jeśli jest konstruktywna, natomiast domeną siły rządzącej jest formułowanie rozwiązań i ich obrona. My dyskutowaliśmy na forum klubu radnych czy w czasie spotkaniach o charakterze kuluarowym, dając tam ujście także i negatywnym emocjom, komentarzom czy opiniom. Uzgodnienia, jakie zapadały w klubie, były jednak uzgodnieniami nas wiążącymi i na sesjach solidarnie prezentowaliśmy wcześniej przyjęte stanowiska. Uważam, że decyzja pana prezydenta może w istotny sposób wpłynąć na zmianę dotychczasowego modelu opiniowania i podejmowania decyzji w formie głosowania przez radnych - członków SLD.
Czy uważa pan, że decyzja o czasowej rezygnacji z obecności w Sojuszu rzeczywiście pomoże prezydentowi w apolitycznym sprawowaniu władzy?
W odbiorze części członków Rady Miejskiej SLD i radnych lewicy prawdopodobnie tak, jednak zdaniem moim i zdecydowanej większości kolegów to posunięcie nie ułatwi ani nie przysporzy prezydentowi korzyści politycznych. Problemy elbląskie mają charakter problemów obiektywnych. To problem bezrobocia, przedsiębiorczości, szans dla młodzieży, pomocy społecznej służby zdrowia itd. Myślę, że w tej sytuacji członkostwo w takim czy innym ugrupowaniu lub w partii politycznej nie ułatwia, ani nie pomaga. To są, jak sądzę, osobne kwestie. Obszarem aktywności prezydenta jest nie uczestnictwo w zebraniach i aktywność polityczna na niwie tego, czy innego ugrupowania, ale aktywność w rozwiązywaniu rzeczywistych problemów miasta.
Niektórzy mają żal, że Henryk Słonina wypiera się ugrupowania, dzięki któremu, jak twierdzą, został prezydentem.
Takie zarzuty także wczoraj padły. Pan prezydent stwierdził jednak autorytatywnie, że nie wypiera się członkostwa w Sojuszu ani nie wypiera się zapatrywań lewicowych, natomiast chciałby odpocząć od obowiązku czynnego uczestnictwa w życiu politycznym lewicy i skupić się nad obowiązkami, które wynikają z funkcji prezydenta. Tu go rozumiem, choć z drugiej strony my i tak w tej kadencji uwolniliśmy prezydenta od obowiązków partyjnych i politycznych, bo przecież został niejako oddelegowany przez partię do sprawowania funkcji prezydenta miasta. Dla mnie decyzja prezydenta jest zaskoczeniem i choć poprawna statutowo była chyba niepotrzebna. Nie rozumiem dogłębnie argumentacji, którą pan prezydent przedłożył nam uzasadniając, że zawieszenie członkostwa stworzy atmosferę, przy której zdecydowanie bardziej dynamicznie będzie w stanie rozwiązywać problemy Elbląga, bo przynależność nie utrudniała tego procesu.
Zobacz także: "Prezydent wszystkich elblążan?"
W mojej skromnej, subiektywnej ocenie z pewnością nie jest to czas właściwy. Niektórzy zapewne odbiorą tę decyzję prezydenta jako chęć uwiarygodnienia się w oczach wyborców lub swego rodzaju populistyczne rozwiązanie, które ma sprzyjać jego wizerunkowi. Chcę przy tym zauważyć, że zawieszenie członkostwa to tylko czasowe rozwiązanie, to nie jest wystąpienie z partii. Prezydent Słonina sprawując ten urząd drugą kadencję jest w naszym mieście jednoznacznie kojarzony z nurtem lewicowym. Myślę, że i teraz w świadomości elblążan tak pozostanie - jest to człowiek lewicy i takim będzie, niezależnie od tego, czy będzie uczestniczył w zebraniach partyjnych czy nie.
Czy, pana zdaniem, śladem prezydenta nie podążą teraz radni SLD?
Uważam, że radni nie pójdą tropem prezydenta. Przypominałoby to sytuację, w której chłop uciekł koniowi, na którym przez długi czas jechał. Wiąże nas niepisana umowa z elblążanami, którzy nam zaufali i oddali na lewicę głosy.
Przez ostatnie lata lewica jest u władzy w Elblągu i lewa część Rady była - i wciąż jest - na sesjach Rady Miejskiej mniej aktywna od opozycji. Wiąże się to oczywiście z faktem, że ta część radnych nie mogła otwarcie występować przeciwko prezydentowi ze swego ugrupowania. Czy wczorajsza decyzja to zmieni?
Dotychczasowy układ sprzyjał opozycji. Domeną opozycji jest krytyka, dobrze, jeśli jest konstruktywna, natomiast domeną siły rządzącej jest formułowanie rozwiązań i ich obrona. My dyskutowaliśmy na forum klubu radnych czy w czasie spotkaniach o charakterze kuluarowym, dając tam ujście także i negatywnym emocjom, komentarzom czy opiniom. Uzgodnienia, jakie zapadały w klubie, były jednak uzgodnieniami nas wiążącymi i na sesjach solidarnie prezentowaliśmy wcześniej przyjęte stanowiska. Uważam, że decyzja pana prezydenta może w istotny sposób wpłynąć na zmianę dotychczasowego modelu opiniowania i podejmowania decyzji w formie głosowania przez radnych - członków SLD.
Czy uważa pan, że decyzja o czasowej rezygnacji z obecności w Sojuszu rzeczywiście pomoże prezydentowi w apolitycznym sprawowaniu władzy?
W odbiorze części członków Rady Miejskiej SLD i radnych lewicy prawdopodobnie tak, jednak zdaniem moim i zdecydowanej większości kolegów to posunięcie nie ułatwi ani nie przysporzy prezydentowi korzyści politycznych. Problemy elbląskie mają charakter problemów obiektywnych. To problem bezrobocia, przedsiębiorczości, szans dla młodzieży, pomocy społecznej służby zdrowia itd. Myślę, że w tej sytuacji członkostwo w takim czy innym ugrupowaniu lub w partii politycznej nie ułatwia, ani nie pomaga. To są, jak sądzę, osobne kwestie. Obszarem aktywności prezydenta jest nie uczestnictwo w zebraniach i aktywność polityczna na niwie tego, czy innego ugrupowania, ale aktywność w rozwiązywaniu rzeczywistych problemów miasta.
Niektórzy mają żal, że Henryk Słonina wypiera się ugrupowania, dzięki któremu, jak twierdzą, został prezydentem.
Takie zarzuty także wczoraj padły. Pan prezydent stwierdził jednak autorytatywnie, że nie wypiera się członkostwa w Sojuszu ani nie wypiera się zapatrywań lewicowych, natomiast chciałby odpocząć od obowiązku czynnego uczestnictwa w życiu politycznym lewicy i skupić się nad obowiązkami, które wynikają z funkcji prezydenta. Tu go rozumiem, choć z drugiej strony my i tak w tej kadencji uwolniliśmy prezydenta od obowiązków partyjnych i politycznych, bo przecież został niejako oddelegowany przez partię do sprawowania funkcji prezydenta miasta. Dla mnie decyzja prezydenta jest zaskoczeniem i choć poprawna statutowo była chyba niepotrzebna. Nie rozumiem dogłębnie argumentacji, którą pan prezydent przedłożył nam uzasadniając, że zawieszenie członkostwa stworzy atmosferę, przy której zdecydowanie bardziej dynamicznie będzie w stanie rozwiązywać problemy Elbląga, bo przynależność nie utrudniała tego procesu.
Zobacz także: "Prezydent wszystkich elblążan?"
rozmawiała Joanna Torsh