Trudno wymagać, by w lodowatej temperaturze nieopalonego sklepu sprzedawczyni stała za ladą bez palta, z obnażonymi dłońmi i może jeszcze z uśmiechem na twarzy, informował Dziennik Bałtycki z 15 grudnia 1955 r.
Gdy wchodzimy do sklepu spożywczego we wsi Łęcze, uderza nas niezręczność, z jaką kierowniczka obsługuje klientów. Po chwili wszystko staje się jasne. No tak, w kożuchu i rękawicach trudno robić to zgrabnie (nie mówiąc już o higienie).
Ale trudno też wymagać, by w lodowatej temperaturze nieopalonego sklepu sprzedawczyni stała za ladą bez palta, z obnażonymi dłońmi i może jeszcze z uśmiechem na twarzy.
Dowiadujemy się, że w Pruchniku i Kamienicy kierownicy sklepów marzną podobnie, co nie zdziwi nikogo, gdy zdradzimy, że i te sklepy są filiami gminnej spółdzielni w Tolkmicku, której zarząd – jak widać – nie przypuszcza, że zima jest już w pełni także poza Tolkmickiem i nie dostarczył podlegającym mu punktom handlowym opału.
Co prawda tolkmickiemu GS-owi przypominają o tym od czasu do czasu kierownicy wymienionych placówek, lecz na razie bezskutecznie.
Ale trudno też wymagać, by w lodowatej temperaturze nieopalonego sklepu sprzedawczyni stała za ladą bez palta, z obnażonymi dłońmi i może jeszcze z uśmiechem na twarzy.
Dowiadujemy się, że w Pruchniku i Kamienicy kierownicy sklepów marzną podobnie, co nie zdziwi nikogo, gdy zdradzimy, że i te sklepy są filiami gminnej spółdzielni w Tolkmicku, której zarząd – jak widać – nie przypuszcza, że zima jest już w pełni także poza Tolkmickiem i nie dostarczył podlegającym mu punktom handlowym opału.
Co prawda tolkmickiemu GS-owi przypominają o tym od czasu do czasu kierownicy wymienionych placówek, lecz na razie bezskutecznie.
oprac. Olaf B.