Pewna kierowniczka kiosku elbląskiej PSS rozpaliła ogień w piecyku. Po sprzątnięciu pomieszczenia i sporządzeniu raportu sklepowego wyszła z kiosku i udała się do biura. Kiedy wracała stamtąd po 30 minutach, zauważyła dym wydobywający się z kiosku oraz milicjanta mocującego się z zamkniętymi drzwiami - czytamy w Dzienniku Bałtyckim z 18 lutego 1964 roku.
Kiedy wreszcie dostano się do środka stwierdzono, że pożar powstał od rozpalonego piecyka żelaznego i od rury przeprowadzonej zbyt blisko drewnianej ściany kiosku. Właściwą przyczyną powstania pożaru była jednak lekkomyślność kierowniczki.
ep