UWAGA!

----

Żywienie zbiorowe

W pierwszych dniach stołowania się byłem nawet zadowolony. Obiady – z małymi wyjątkami – były smaczne i niedrogie, informował Elbląski Głos Wybrzeża z 1 czerwca 1956 r.

Nie ma to jak żywienie zbiorowe. Nie potrzeba gotować, obierać kartofli, dusić mięsa, zachęcony takimi perspektywami oraz po wzięciu pod uwagę smutnego faktu, że żona wyjechała na urlop, a ja, niestety, poza herbatą nie potrafię niczego ugotować, wykupiłem abonament na obiady wydawane w hotelu robotniczym Zakładów Mechanicznych przy pl. Słowiańskim.
     W pierwszych dniach stołowania się byłem nawet zadowolony. Obiady – z małymi wyjątkami – były smaczne i niedrogie.
     Pewnego popołudnia jednak zauważyłem jak kilka kawałków mięsa zleciało z półmiska na brudną podłogę.
     Pracownica stołówki Maria W. Po obejrzeniu się na wszystkie strony, szybko podniosła mięso i położyła je z powrotem na dawne miejsce w tym momencie poczułem, że z moim żołądkiem dzieje się coś niewyraźnego.
     - Przepraszam – wyjąkałem z trudem. – Dlaczego brudne mięso przeznaczacie konsumentom?
     - A co to pana obchodzi? – odpowiedziała mi arogancko, chociaż na twarzy jej pojawił się wyraźny rumieniec zażenowania. Po tych słowach na przygotowanym uprzednio talerzu pojawił się brudny kawałek mięsa, który polany sosem przybrał normalny wygląd.
     Obiady podanego mi nie zjadłem, zaś na ulicy dałem sobie słowo, że w tej stołówce więcej nie stanie moja noga i skierowałem swe kroki do „Słowiańskiej”. Nie wykorzystany abonament wrzuciłem do kosza.
     Przecież i tak już na nic się nie przyda.
     
oprac. Olaf B.

Najnowsze artykuły w dziale Dawno temu

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama