Stan torów w Elblągu i na liniach do Gdańska i Olsztyna jest bardzo zły. Szczególny problem powodują połączenia między szynami, gdzie są duże ubytki pod podkładami i każde koło w tym miejscu podskakuje, co powoduje jeszcze większe wgniecenia w ziemi, wstrząsy każdego wagonu oraz znaczny hałas.
Taki efekt jest na torach w Elblągu. Można to zaobserwować za każdym razem, gdy pociąg przejeżdża przez naszą stację, która jest dość ładna i estetyczna, bez zbędnej gigantomanii, ale perony wymagają remontów. Ich nawierzchnia powinna być płaska, aby umożliwiała ciągnięcie ciężkich walizek (a nie kostka brukowa).
Takie tory stanowią duże ryzyko uszkodzeń w pociągu oraz poważny dyskomfort dla pasażerów. Po takich doświadczeniach pasażerowie następnym razem będą szukać innego środka transportu – autobusu lub samochodu. Nie ma się więc co dziwić, że sprzedaż biletów spada, wagony są zapełnione często tylko w 1/3 lub jeszcze mniej. W efekcie kolej mówi, że pociąg jest nierentowny i trzeba w kolejnym roku zredukować liczbę pociągów. Ale przecież nie na tym polega prowadzenie biznesu. Jeśli sprzedaje się usługę, to trzeba zapewnić odpowiednią jakość, aby klient chciał powrócić.
Obecnie toczą się dość duże inwestycje na linii kolejowej z Warszawy do Gdańska przez Działdowo, Iławę. Wiele dworców, peronów została już odnowiona. Powstają wiadukty, aby stopniowo likwidować tradycyjne przejazdy przez tory. Same tory także przechodzą remont – pierwszy raz w takiej skali od kilkudziesięciu lat. Służyć one będą głównie szybkim pociągom z Warszawy do Trójmiasta. Liczba ludności w miastach po drodze jest niewielka, a bilety bardzo drogie, więc raczej nawet tam się nie będą zatrzymywać.
Dlaczego samorządowcy z miast przy linii kolejowej z Malborka przez Elbląg, Olsztyn, do Działdowa (i dalej do Warszawy) wspólnie nie porozumieją się, aby ubiegać się o remont tej linii kolejowej u władz centralnych PLK oraz w Ministerstwie Infrastruktury? Oczywiście po wyborach.
W najbliższej perspektywie budżetowej Unii Europejskiej, duże środki będzie się przeznaczać na budowę i modernizację kolei, dofinansowując projekty krajowe. Dla samych spółek kolejowych opłacało by się lepiej, gdyby niektóre pociągi pośpieszne i ekspresowe (ale raczej nie Pendolino) z Warszawy czy Krakowa do Gdyni jechały przez Działdowo, Olsztyn, Morąg i Elbląg – gdzie po drodze jest populacja ponad 400 tys. ludzi, a więc szansa sprzedania większej ilości biletów. Mieszkańcy tych miast jednocześnie mieliby łatwiejszy dojazd do stolicy i na południe kraju, w tym m.in. w góry.
Obecnie można pojechać samochodem, ale podróż np. 10 godzin autem w ciągu doby jest bardzo męcząca zarówno dla kierowcy jak i pasażerów. Podróż pociągiem także dziś jest możliwa, ale z wieloma przesiadkami, w których trzeba wyciągać ciężkie walizki i czekać na peronie, gdy jest np. zimno, deszcz lub śnieg i silny wiatr.
Poza tym, Elbląg to ambitne i dynamiczne miasto i zasługuje na nowoczesne środki transportu. Pozbądźmy się kompleksów i walczmy o swoje.
Takie tory stanowią duże ryzyko uszkodzeń w pociągu oraz poważny dyskomfort dla pasażerów. Po takich doświadczeniach pasażerowie następnym razem będą szukać innego środka transportu – autobusu lub samochodu. Nie ma się więc co dziwić, że sprzedaż biletów spada, wagony są zapełnione często tylko w 1/3 lub jeszcze mniej. W efekcie kolej mówi, że pociąg jest nierentowny i trzeba w kolejnym roku zredukować liczbę pociągów. Ale przecież nie na tym polega prowadzenie biznesu. Jeśli sprzedaje się usługę, to trzeba zapewnić odpowiednią jakość, aby klient chciał powrócić.
Obecnie toczą się dość duże inwestycje na linii kolejowej z Warszawy do Gdańska przez Działdowo, Iławę. Wiele dworców, peronów została już odnowiona. Powstają wiadukty, aby stopniowo likwidować tradycyjne przejazdy przez tory. Same tory także przechodzą remont – pierwszy raz w takiej skali od kilkudziesięciu lat. Służyć one będą głównie szybkim pociągom z Warszawy do Trójmiasta. Liczba ludności w miastach po drodze jest niewielka, a bilety bardzo drogie, więc raczej nawet tam się nie będą zatrzymywać.
Dlaczego samorządowcy z miast przy linii kolejowej z Malborka przez Elbląg, Olsztyn, do Działdowa (i dalej do Warszawy) wspólnie nie porozumieją się, aby ubiegać się o remont tej linii kolejowej u władz centralnych PLK oraz w Ministerstwie Infrastruktury? Oczywiście po wyborach.
W najbliższej perspektywie budżetowej Unii Europejskiej, duże środki będzie się przeznaczać na budowę i modernizację kolei, dofinansowując projekty krajowe. Dla samych spółek kolejowych opłacało by się lepiej, gdyby niektóre pociągi pośpieszne i ekspresowe (ale raczej nie Pendolino) z Warszawy czy Krakowa do Gdyni jechały przez Działdowo, Olsztyn, Morąg i Elbląg – gdzie po drodze jest populacja ponad 400 tys. ludzi, a więc szansa sprzedania większej ilości biletów. Mieszkańcy tych miast jednocześnie mieliby łatwiejszy dojazd do stolicy i na południe kraju, w tym m.in. w góry.
Obecnie można pojechać samochodem, ale podróż np. 10 godzin autem w ciągu doby jest bardzo męcząca zarówno dla kierowcy jak i pasażerów. Podróż pociągiem także dziś jest możliwa, ale z wieloma przesiadkami, w których trzeba wyciągać ciężkie walizki i czekać na peronie, gdy jest np. zimno, deszcz lub śnieg i silny wiatr.
Poza tym, Elbląg to ambitne i dynamiczne miasto i zasługuje na nowoczesne środki transportu. Pozbądźmy się kompleksów i walczmy o swoje.