UWAGA!

----

Nadal nie wiemy... Dwugłos w sprawie Kaliningradu – Ryszard Klim

Kaliningrad – bez zmian. Nadal nie wiemy, jak z niego skorzystać – pisze Ryszard Klim. – Temperatura polityczna rośnie, więc może coś odmiennego. Chociaż od prozy życia nie uciekniemy. Samorządowiec bowiem jednak ma zawsze nieco skrzywione spojrzenie, bo patrzy i porównuje. A może dla swojego miasta coś z tego „uszczknąć”?

Nie ulega też wątpliwości, że w momencie stawiania zasieków, przez niektórych naturalnie, na granicy z Rosją, zostanę oskarżony. O agenturalność, o wasalizm, że „mogłem nie wracać” itp. Był tego przedsmak przy wstępnej relacji dr Glocka. Trudno, słynna „mgła” opada na głowy.
       Po siedmiu latach nieobecności przekroczyłem granicę polsko-rosyjską. Poprzednio w Gronowie, tym razem już w Grzechotkach. Na zaproszenie Stowarzyszenia Lastadia, wspólnie z naukowcami UMK, mieliśmy uczestniczyć w uroczystościach Dnia Zwycięstwa w Kaliningradzie. Byłem ciekawy konfrontacji z tym, co zapamiętałem. Już wówczas Kaliningrad podlegał zmianom, które rokowały dobrze. Rzeczywistość okazała się niesamowita. Miasto stało się prawie europejską metropolią. Naturalnie tradycyjny, miejscowy koloryt przewija się swoją obecnością. „Barachołki” (bazary) nadal są, ale mimo wszystko. Z pewnością i Kaliningrad ma też swoją Czerniakowską i podobne ulice; przyznaję, że ich nie szukałem. Zaimponował mi jednak stan tych ulic, na których poprzednio koła wpadały na 1/3 w dziury. Dzisiaj po Moskiewskim Prospekcie, i nie tylko, jedzie się gładko.
      
       Dzień zwycięstwa w Kaliningradzie
      
Wracałem myślami do moich samorządowych twierdzeń sprzed lat, kiedy to przy każdej okazji podkreślałem, że potencjalny inwestor zaczyna od oglądu miasta. Słyszałem często od prezydenta Henryka: ty znowu o ulicach. Może za mało było o tym, bo nasz Elbląg nie imponuje. Mojego elbląskiego przywiązania nic nie naruszy, ale można wracać stamtąd z kompleksami. Ogląd Kaliningradu robi wrażenie.
       Szczególne jednak podbili mnie mieszkańcy. To zaczyn nowej generacji. Pokutuje u nas ciągle jeszcze spojrzenie na Rosjan, ze szczególnymi ich naleciałościami. Było to widać po treści komentarzy portalowych. Naleciałości na pewno istnieją, tak jak i u nas, ale są coraz mniej widoczne. Lotniskowiec kaliningradzki dobrze chyba skorzystał na bliskości Europy.
       Podgląd miasta i ludzi podglądem, ale zasadniczym był przecież udział w obchodach Dnia Zwycięstwa. Podgląd ludzi jednak nadal być musiał. W tych dniach Kaliningrad był zjednoczony, „z prazdnikom” było pozdrowieniem bliskich i obcych. Polskie obchody świąt, z udziałem kombatantów, to smutne obchody. Tam natomiast, starzy i młodzi, przeżywali. Można tym obchodom dorabiać „gębę”, otoczyć ideologią, stalinizmem, zbrodniami, wielkomocarstwowością i innymi naszymi historycznym zaszłościami. Łączyć z tym, co się wydarzyło trzy lata temu w Smoleńsku. Skoro o tym: polskie i rosyjskie bylejakości organizacyjne lotu zastąpiono znowu histerią, pogarszającą to, co obu sąsiadującym narodom potrzebne – normalizację.
      
       Uprzedzając napady złości..
      
Ubiegając więc napady złości nad moim spojrzeniem. Mam tak, jak i wielu, złe rodzinne momenty wynikające z tragicznych losów Polaków. Moi rodzice wraz ze starszym bratem w czerwcu 1941 r. w Brześciu nad Bugiem oczekiwali na „gruzowiki’. Polscy burżuje mieli mieć zapewniony przejazd na stepy Kazachstanu lub tajgę Syberii. W noc wywózki na twierdzę brzeską spadły niemieckie bomby. Udało się uniknąć najgorszego, chociaż kolejna okupacja też nie była miła. To historia jednak, dla historyków. Pierwsze skrzypce chcą nadal odgrywać politycy. Robią to.
       W przeddzień obchodów byliśmy na spotkaniu pokoleń. Zazdrościłem Olsztynowi; przybyła stamtąd bardzo liczna, wielopokoleniowa grupa. Pytano nas, co z Elblągiem? Właśnie, co? To chyba panujący u nas klimat pozornej współpracy, ograniczającej się do prominenckich wizyt. Brakuje i brakowało bezpośredniości oraz szerszej wymiany środowiskowej, przecierającej szlak do spraw ważniejszych. Woleliśmy wydawać znaczne środki na znane cele.
       Podczas spotkania obiecałem sobie uzupełnić braki edukacyjno-śpiewacze. Zadziwiła mnie doskonała znajomość (do ostatniej zwrotki) naszych pieśni legionowych i wojennych podczas akordeonowych improwizacji. Zobowiązano mnie też do bytności na następnych obchodach, obowiązkowo w mundurze. Przedstawiciele dwóch nacji, ze skomplikowaną przeszłością, mieli gdzieś wspomnianych politykierów (i „patriotycznych” komentatorów). Moskwa i Warszawa były nieobecne.
      
       Defilada
      
Oglądałem w życiu wojskowym sporo defilad. Naturalnie na ekranie telewizyjnym moskiewskie, z największym rozmachem. Kaliningradzka, na żywo, oglądana z trybuny, w wykonaniu marynarzy Floty Bałtyckiej i żołnierzy 13 Armii, też imponowała. Prowadzona z tradycyjnym patosem, który pasował do okoliczności. Dowodził dowódca Floty Bałtyckiej, wiceadmirał Wiktor Krawczuk. Wcześniej podpatrywałem wszechobecne w mieście wojsko. Przechodzi metamorfozę; widać to po sylwetkach, umundurowaniu, zachowaniu. Oczywiście to obca armia, ale żołnierz docenia żołnierza.
       Po defiladzie przemarsz pod Pomnik Poległych i ich upamiętnienie. Cały chyba Kaliningrad był na ulicach. Pamiątkowe zdjęcia z byłym gubernatorem admirałem Władimirem Jegorowem i obecnym – Nikołajem Cukanowem. Podziękowali nam za obecność przedstawicieli Elbląga w ich najważniejszym święcie. Potem na krótko festyny z niesamowitą organizacją i trzeba było wracać.
       Refleksja co do polskiego udziału. Czy elbląskie biura podróży nie mogłyby organizować pobytu w tym i innych znaczących kaliningradzkich momentach? W Kaliningradzie dzisiaj jest co zwiedzać. Potrzebna jest jednak prawdziwa informacja i inspiracja; o tym jeszcze będzie.
       Nie samymi uroczystościami żyliśmy. To były wieczorne profesorskie rozmowy o wzajemnych stosunkach polsko-rosyjskich, ale i sprawy polskie. Dr Henryk Składanowski, autor prac o naszych służbach specjalnych, wiele ujawniał. Pominę przytaczane nazwiska z najnowszej historii.
      
       Elbląg w Kaliningradzie
      
Nie sposób nie wspomnieć o warunkach, w jakich przebywaliśmy. Hotel „Nawigator” o sylwetce nawiązującej do mostku kapitańskiego, pokojami (kajutami) o dobrym standardzie i nazwami ludzi morza (Vasco da Gama, admirał Uszakow), niskiej cenie, zachęca do ponownego odwiedzenia.
       Tak też zamierzam zrobić, ale tym nawiązuję do niemożności, które próbowaliśmy przez ostatnie dwa lata przełamać. Dr Michał Glock swoimi publikacjami i udziałem w spotkaniach tematycznych i innych. Ja natomiast próbowałem zainspirować władze samorządowe: prezydenta i przewodniczącego Rady Miejskiej. To temat wykorzystania przygotowywanego, a potem dokonanego, otwarcia granicy dla ruchu przygranicznego. Niebagatelna rzecz dla ożywienia miasta. Chodziło nam o systemowe podejście i o takowe zachęty do odwiedzenia Elbląga.
       Nie udało się. Nie przygotowaliśmy się. Były wizyty na wysokim i wąskim szczeblu, podpisywano takie same ogólnikowe umowy o współpracy z merem i szefem Dumy. Otrzymywałem tradycyjnie odpowiedzi o dużej zawartości wody. Hitem miało być elbląski punkt informacyjny w Kaliningradzie i odwrotnie w Elblągu. W odpowiedzi dla mnie podano – otwarto od listopada 2012 .To było już coś.
       Pisałem, że samorządowiec nie prześpi żadnej okazji. Mimo nawału pobytowego wybraliśmy się z Panem Michałem do konsulatu. Godzina okołoobiadowa, zamknięte, a sympatyczny pan z ochrony rozłożył ręce. Punkt informacyjny Elbląga? Nie wie. Po telefonach już wiedział: to na prospekcie Mira, niedaleko, w promocji gospodarczej. Jedziemy więc. Też zamknięte, ale rzeczywiście na budynku jest tabliczka elbląska. Na ogrodzeniu wisi baner z elbląskimi treściami; brudny i zniekształcony. To się czuje: pies z kulawą nogą tam nie zajrzy. Wybiegając do przodu. Punkt informacyjny Kaliningradu w naszym Ratuszu Staromiejskim to regalik z kilkoma folderkami. Przedstawicielstwa (punkty) miały ukazywać wszystko, czym możemy zainteresować sąsiadów: turystyka, kultura, usługi, gospodarka. Uogólniając całość: często mówiłem o działaniach pozornych w naszym samorządzie. To klasyczny przykład: wyjazd, przecięcie wstęgi, lampka, uspokajająca odpowiedź dla radnego, marudzącego o konkretach. Dlatego to się musiało odbywać wśród swoich; nie krępowali się.
       Pod tym względem wizyta nasza zakończyła się niepowodzeniem. Na tym nie koniec krytycznych przemyśleń. Pozostał jeszcze bowiem powrót. Przejazd przez część rosyjską w Grzechotkach bezproblemowy, europejski, bo minutowy. Szczęście nas opuściło tam, gdzie od lat udoskonalane są procedury. U nas. Procedury się udoskonala, ale ludzie ci sami. Przykro mi, bo to ludzie w mundurach. Oznakowania piękne, priorytetowe, „zielone”. 50 metrów od punktu odpraw, czekamy godzinę, dwie i dalej. Pogranicznicy dostojnie się przechadzają, nic się nie rusza. Przejęli chyba sztuczny autorytet władzy mundurowej od dawnych Rosjan; tyle, że tam się zmieniło. Nie interweniujemy, może by się udało, bo w miarę poważna delegacja. Chcemy tego jednak doświadczyć na sobie, chociaż upał 40 stopni. Między sobą dyskutujemy rozwiązania, w miarę proste. Patrzę na oddzielną kolejkę Rosjan. Rodzinne wyjazdy, niezłe samochody, kampery – jadą wydawać pieniądze w Unii, czyli u nas. Też stoją. Nie tak łatwo.
       I obserwowany temat graniczny, w którym nie mogę się zgodzić z Panem Michałem. To nasze „mrówki” z paliwem, papierosami i alkoholem. Nie mówię o bonzach z tego zakresu. Prawie solidaryzuję się z tymi, którzy, aby przeżyć, muszą jechać. Jesteśmy mieszkańcami województwa o najwyższej stopie bezrobocia. Państwo po macoszemu traktuje najbardziej potrzebujących. Nadpremier Rostowski „mrozi” środki na przeciwdziałanie bezrobociu, a minister Kosiniak czyni jakieś niemrawe działania. Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych funduje naszym i swoim notablom wyjazdy do Dubaju, płaci miliony za naiwne reklamy o Ścianie Wschodniej, a w ciągu kilku lat pojawił się inwestor z 50(?) miejscami pracy (nie w Elblągu). Państwo kiwa obywatela, a obywatel? „Jak Kuba Bogu, tak…”.
       Podzielam natomiast zdanie Pana Michała o manipulacyjnych zabiegach posła z Braniewa wobec ludzi żyjących z granicy. To była tylko okazja do zaistnienia.
       Myślę, tak jak z pewnością wielu, że otwarcie granicy jest wielką szansą. Rosjanie mają sporo do zobaczenia i skorzystania u nas, tak jak i my coraz więcej w obwodzie. Musimy w szybkim tempie nadrobić stracony czas. Zastanowić się nad korzyściami, idącymi dalej niż tylko prosta turystyka zakupowa. Do tego potrzebna jest refleksja, ale nie w stylu do niedawna obowiązującym, czyli grze pozorów. Tego się życzeniowo nie zadekretuje. Jestem wdzięczny doktorowi Michałowi Glockowi za możliwość poznania realiów dzisiejszego Kaliningradu, a nade wszystko za potężną dawkę emocji i wrażeń.
      
      
Ryszard Klim

Najnowsze artykuły w dziale Gospodarka

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem... (od najstarszych opinii)
  • wszystko fajnie tylko jest jeden poważny błąd, otóz był pan w KRÓLEWCU, powtarzam KRÓLEWCU, nie rozumiem dlaczego wypisuje pan, że był w innym mieście?
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    kosiokosio(2013-05-27)
  • "miejscowy koloryt przewija się swoją obecnością" - prawie jak Mickiewicz; -)
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    erenburgd(2013-05-27)
  • DEB. il nie wie o czym pisze a DEB. ile nie wiedza co komentują !!!!!
  • bo nasi celnicy to lenie i z góry zakładają że każdy Polak to przemytnik. Hańba, jest zielony pas a nie można normalnie przejechać
  • 103 jesteś żałosny. .
  • Mnie tylko jedno interesuje, bo pisze Pan: "Nie interweniujemy, może by się udało, bo w miarę poważna delegacja". Uważa Pan, że przedstawiciele "Stowarzyszenia Lastadia" powinni być inaczej traktowani przez "pograniczników" niźli pozostali? Panie pułkowniku wspomina Pan stare, dobre czasy. .. .
  • Tak jak wyzej wspomina bo sie tam szkolił jako polityczny. .. .. a teraz szlachetny. Żałosne!!!!!
  • Panie K. .. .czy wczesniej pan tego niewidział czy to już przedwyborczy wybieg d. .. .spadła ze stołka to i oczy sie otworzyły mądralo. Szkolenie na wschodzie robi swoje co. .. .
  • Zobowiązano mnie też do bytności na następnych obchodach, obowiązkowo w mundurze. Oczywiście rozkaz pan wypełni i pojedzie pan na defiladę zwycięstwa, będzie pan świętował zwycięstwo Rosji m. in. nad Polską, czy to wrodzenie sklonności masochistyczne, czy nabyte przez wieloletnia tresurę w wojsku?
  • Niech pan napisze "''Dziennik kołymski 2"
  • Bardzo dobry, wiarygodny artykuł. Ciekawe spostrzeżenia.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    Andrzej Jaskuła(2013-05-27)
  • Panie Klim ciekawie pan piszesz.
Reklama