Elbląscy parlamentarzyści zainteresowali się strajkiem w Logstorze. Chcą doprowadzić do rozmów między zarządem firmy a protestującą załogą. - Może ich autorytet wpłynie na zmianę postawy dyrekcji - żywi nadzieję Mirosław Kozłowski, przewodniczący Zarządu Regionu NSZZ „Solidarność”.
Strajk w elbląskiej fabryce Logstor trwa od 2 września i nie widać, by prędko się zakończył.
- Nie ma porozumienia, bo nie ma rozmów - mówi Andrzej Szatkowski, przewodniczący komisji zakładowej NSZZ „Solidarność”. - Zarząd nie chce z nami usiąść do stołu, mimo że kilkakrotnie o to prosiliśmy. My już odstąpiliśmy od części naszych żądań, nie chcemy nagrody, a podwyżki, ale nie w proponowanej wysokości, czyli 2 i 4 procent odpowiednio dla pracowników administracji i produkcji. Uważamy, że najbardziej sprawiedliwe byłoby rozwiązanie kwotowe, czyli po 250 zł każdemu pracownikowi. Jednak pracodawca nie wyraża na to zgody, ba, nie chce z nami w ogóle rozmawiać. To pierwszy strajk w Logstorze od początku działalności firmy, czyli od 18 lat - kontynuuje Szatkowski. - Pracownicy przetrwali wiele nieciekawych sytuacji. Cztery razy był u nas mediator, sześciokrotnie wchodziliśmy w spór zbiorowy. Pracodawca nie traktuje nas jak partnerów. Nigdy nie uzgadniał z nami regulacji wynagrodzeń. Nawet ustalenie układu zbiorowego nie jest proste. Ostatni, który został wypowiedziany w czerwcu tego roku, obowiązywał tylko pół roku. To o czymś świadczy. Nie domagaliśmy się pieniędzy, gdy sytuacja firmy nie była najlepsza. Pracowaliśmy sumiennie, by podnieść wydajność. Teraz jednak kondycja finansowa firmy jest bardzo dobra. Sprzedaż wzrosła o 10 procent, wzrosły także efektywność i wydajność. Chcemy więc udziału w zyskach.
W czerwcu w Logstorze odbyło się referendum, w którym wzięło udział 70 procent załogi - ponad 90 procent pytanych opowiedziało się za podjęciem akcji strajkowej. Obecnie - jak twierdzi Andrzej Szatkowski - strajkuje 1/3 załogi.
- Większość to wykwalifikowana kadra, bardzo doświadczeni pracownicy - dodaje Szatkowski. - Natomiast wśród pracujących są osoby zatrudnione na czas określony, którym umowa kończy się niebawem, oraz osoby zatrudnione przez agencję pracy tymczasowej.
19 września komitet strajkowy otrzymał pismo od zarządu firmy Logstor, że dalszych rozmów nie będzie.
- A dramat ludzi trwa - mówi Mirosław Kozłowski, przewodniczący Zarządu Regionu NSZZ „Solidarność”. - Cierpią całe rodziny. My, jako zarząd regionu, nie możemy biernie przyglądać się tej sytuacji. O pomoc poprosiliśmy parlamentarzystów. Może oni swoim autorytetem skłonią prezesa Logstoru, by usiadł do stołu z protestującymi pracownikami.
W sobotę (20 września) w siedzibie Zarządu Regionu „S” miało się odbyć spotkanie z udziałem strony strajkującej oraz senatorów Stanisława Gorczycy (PO), Sławomira Sadowskiego (PiS) i posła Leonarda Krasulskiego (PiS).
- Ważne sprawy zatrzymały senatora Gorczycę i posła Krasulskiego więc na spotkanie przybył tylko senator Sadowski - mówi Mirosław Kozłowski. - Jednak wszyscy deklarują pomoc w rozwiązaniu tej coraz bardziej dramatycznej sytuacji. Mamy nadzieję, że oni doprowadzą do rozmów między strajkującą załogą Logstoru, a pracodawcą.
- Nie ma porozumienia, bo nie ma rozmów - mówi Andrzej Szatkowski, przewodniczący komisji zakładowej NSZZ „Solidarność”. - Zarząd nie chce z nami usiąść do stołu, mimo że kilkakrotnie o to prosiliśmy. My już odstąpiliśmy od części naszych żądań, nie chcemy nagrody, a podwyżki, ale nie w proponowanej wysokości, czyli 2 i 4 procent odpowiednio dla pracowników administracji i produkcji. Uważamy, że najbardziej sprawiedliwe byłoby rozwiązanie kwotowe, czyli po 250 zł każdemu pracownikowi. Jednak pracodawca nie wyraża na to zgody, ba, nie chce z nami w ogóle rozmawiać. To pierwszy strajk w Logstorze od początku działalności firmy, czyli od 18 lat - kontynuuje Szatkowski. - Pracownicy przetrwali wiele nieciekawych sytuacji. Cztery razy był u nas mediator, sześciokrotnie wchodziliśmy w spór zbiorowy. Pracodawca nie traktuje nas jak partnerów. Nigdy nie uzgadniał z nami regulacji wynagrodzeń. Nawet ustalenie układu zbiorowego nie jest proste. Ostatni, który został wypowiedziany w czerwcu tego roku, obowiązywał tylko pół roku. To o czymś świadczy. Nie domagaliśmy się pieniędzy, gdy sytuacja firmy nie była najlepsza. Pracowaliśmy sumiennie, by podnieść wydajność. Teraz jednak kondycja finansowa firmy jest bardzo dobra. Sprzedaż wzrosła o 10 procent, wzrosły także efektywność i wydajność. Chcemy więc udziału w zyskach.
W czerwcu w Logstorze odbyło się referendum, w którym wzięło udział 70 procent załogi - ponad 90 procent pytanych opowiedziało się za podjęciem akcji strajkowej. Obecnie - jak twierdzi Andrzej Szatkowski - strajkuje 1/3 załogi.
- Większość to wykwalifikowana kadra, bardzo doświadczeni pracownicy - dodaje Szatkowski. - Natomiast wśród pracujących są osoby zatrudnione na czas określony, którym umowa kończy się niebawem, oraz osoby zatrudnione przez agencję pracy tymczasowej.
19 września komitet strajkowy otrzymał pismo od zarządu firmy Logstor, że dalszych rozmów nie będzie.
- A dramat ludzi trwa - mówi Mirosław Kozłowski, przewodniczący Zarządu Regionu NSZZ „Solidarność”. - Cierpią całe rodziny. My, jako zarząd regionu, nie możemy biernie przyglądać się tej sytuacji. O pomoc poprosiliśmy parlamentarzystów. Może oni swoim autorytetem skłonią prezesa Logstoru, by usiadł do stołu z protestującymi pracownikami.
W sobotę (20 września) w siedzibie Zarządu Regionu „S” miało się odbyć spotkanie z udziałem strony strajkującej oraz senatorów Stanisława Gorczycy (PO), Sławomira Sadowskiego (PiS) i posła Leonarda Krasulskiego (PiS).
- Ważne sprawy zatrzymały senatora Gorczycę i posła Krasulskiego więc na spotkanie przybył tylko senator Sadowski - mówi Mirosław Kozłowski. - Jednak wszyscy deklarują pomoc w rozwiązaniu tej coraz bardziej dramatycznej sytuacji. Mamy nadzieję, że oni doprowadzą do rozmów między strajkującą załogą Logstoru, a pracodawcą.